Rozdział 12. Więzienie

14 4 6
                                    

Po jakimś czasie, w zasadzie Kayden sam nie potrafił ocenić jakim, obudził się w ciemnym pomieszczeniu. Naprzeciwko znajdowały się plazmowe kratki, które cechowały się tym, że świeciły zieloną barwą oraz (czego można się łatwo domyślić, po parze otaczające je) przy dotknięciu parzyły. Kayden od razu rozpoznał te kratki, ponieważ na różnych okrętach Jedności znajdowały się bliźniacze pomieszczenia więzienne. Kiedy odwrócił głowę w prawo, zauważył leżącego mężczyznę. Po dłuższym i intensywniejszym wpatrywaniu się dostrzegł, kim ten mężczyzna jest... Nadal nieprzytomny senator Gallin. Najwidoczniej senator mocniej ucierpiał przy postrzeleniu tą dziwną wiązką od Kaydena.

Leżał tak przez następne pół godziny. W głowie non stop przelatywały mu myśli ,,Gdzie ja do cholery jestem?", ,,Co ja tu robię?" oraz najczęściej pojawiająca się myśl ,,Co się właściwie stało?". Bił się z tymi myślami do momentu, gdy usłyszał zbliżające się kroki do celi. Kroki te z sekundy na sekundy stawały się coraz głośniejsze, aż w końcu do jego celi podszedł jakiś wysoki nieznajomy, posiadający białą jak śnieg skórę oraz głęboko czarne, małe oczy.

– Witam panie Kayden, widzę, że już się pan obudził – odezwał się z lekkim uśmieszkiem mężczyzna, przy okazji spoglądając na senatora.

Kayden tylko poprawił się do pozycji siedzącej, nie odpowiadając na słowa mężczyzny.

– Ktoś chce z panem porozmawiać – oświadczył, lecz tym razem oszczędził sobie uśmiech.

Kratki nagle po tych słowach zniknęły, a do celi weszły dwa uzbrojone droidy bojowe. Kayden natychmiast wstał i spróbował wyjąć swój blaster, który zawsze był przypięty do pasa, lecz okazało się, że go nie ma. Najwidoczniej musieli mu zabrać całe uzbrojenie, gdy ten był nieprzytomny. Najwidoczniej nie przeszukali go dokładnie, bowiem w wewnętrznym małym schowku pancerza, pozostał mu granat elektromagnetyczny, którego jednak w tej chwili nie zamierzał wykorzystywać. Kiedy droidy podeszły do Kaydena, ten odruchowo zrobił krok w tył.

– Spokojnie panie Kayden – znów pojawił się uśmiech na twarzy nieznajomego – One tylko pana zaprowadzą – oznajmił, po czym odszedł.

Choć ten fakt wcale ani odrobinę nie pocieszał Kaydena, to ten nie miał zbytnio wyboru. Przecież nie był szaleńcem i nie zacząłby się tu z nimi szarpać. Wszyscy doskonale wiedzą, jakby to się skończyło. Zatem bez żadnych sprzeciwów dał się złapać za ręce droidom, a te wyprowadziły go z celi. Kiedy wyszli z celi, zaczęli iść przez dwa długie korytarze o bordowym kolorze. Oświetlone były białym i ostrym światłem. Podczas drogi Kayden zaobserwował okna po lewej stronie korytarza. Zauważył również pojedynczą kapsułę ratunkową, która jednak była znacznie mniejsza niż ta, za którą pomocą razem z Parjonem uciekli z superpancernika. Jedyne co Kayden przez te okna teraz widział, to czarna przestrzeń kosmiczna, co znaczyło, że znajdują się na jakimś okręcie gwiezdnym.

,,Dlaczego ja znajduje się na jakimś okręcie gwiezdnyn?!", ,,Gdzie frachtowiec, którym leciałem jeszcze przed byciem nieprzytomnym?" – kołatały mu się w głowie myśli.

W końcu dotarli pod jakieś szare drzwi, które otworzyły się natychmiast, kiedy tylko do nich podeszli. Kayden razem z trzymającymi go droidami weszli do małego pomieszczenia. Szare metalowe ściany, białe jarzeniowe lampy oświetlały głównie środek pokoju, w którym nie było nic poza jednym również metalowym stołem i dwoma krzesłami. Jedno było puste, a na drugim siedział mężczyzna, który jak można było zauważyć po mundurze, był kimś zdecydowanie ważnym.

– Proszę usiąść – oznajmił mężczyzna, który skinieniem głowy dał znać droidom, aby zostawiły ich samych.

Kiedy droidy wyszły z pomieszczenia, a drzwi znów się zamknęły, to Kayden dopiero wtedy usiadł na pustym krześle.

– Nazywam się Jonar Cayer, jestem dowódcą tego okrętu, który należy do Floty Wielkiego Imperium Zendarskiego – przedstawił się ludzkiej rasy siwy i zadbany mężczyzna siedzący naprzeciwko Kaydena. – Chcę ci zaoferować coś, czego na pewno nie pożałujesz.

Kayden obserwował badawczo Jonara, nie odzywając się przy tym.

– Oferta wygląda następująco: Dostanie pan dziesięć tysięcy telirów w zamian za to, że zostanie pan naszym szpiegiem.

– Już mówiłem, nie zamierzam zdradzać Jedności Galaktycznej – odparł, wahając się Kayden.

Jonar uśmiechnął się, nieco słysząc to.

– Pan chyba nie do końca zrozumiał, to nie było pytanie, czy pan chce...

Kayden wiedział już, co się stanie, albo przyjmie ofertę i zostanie ich szpiegiem, albo straci życie. Jednak zdrada Jedności nie wchodziła w grę, ojciec Kaydena, Odphar zginął, służąc w Armii Jedności Galaktycznej. Kayden od małego był wychowywany w świadomości, że to Jedność ustanowiła pokój w galaktyce, a śmierć ojca w imię Jedności tylko Kaydena utwierdzała w przekonaniu, że nie może zdradzić Jedności.

– Nie będę służył żadnemu Wielkiemu Imperium Zendarskiemu – odparł gniewnie Kayden.

– Dobrze, w takim razie już pan wybrał – rzekł Jonar, po czym jak spod ziemi pojawiły się przy Kaydenie dwa droidy, które agresywnie go podniosły z krzesła i wyprowadziły z pomieszczenia.

Zaczęli iść korytarzem, którym już wcześniej szli. Teraz jedyna różnica była taka, że droidy trzymały go znacznie mocniej niż przedtem. Kayden doskonale wiedział, co zaraz one zrobią, albo zaprowadzą go do pomieszczenia, w których będą go torturować na śmierć, albo zastrzelą blasterem, albo ostatni wariant: wypuszczą go w próżnie, w której umrze po kilku sekundach. Ten jednak nie miał najmniejszej ochoty umierać, a zatem jedynym sposobem, aby tego uniknąć, było wykorzystanie granatu elektromagnetycznego, który załatwi droidy, a przy tym on w najmniejszym stopniu nie ucierpi, ponieważ to droidy są najbardziej narażone na działanie tego granatu.

Zatem Kayden jednym agresywnym szarpnięciem uwolnił się z rąk droidów, a zanim te ponownie go złapały, to ten już podrzucił granat. Droidy w jednej krótkiej chwili padły na ziemię.

Szybko podbiegł do pojedynczej kapsuły ratunkowej i do niej wskoczył. Chwilę później oddalał się już od statku.

Enversum: Mroczna IskraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz