Rozdział 16. Baza na Sephos

10 4 0
                                    

Kayden i Parjon już któryś raz z kolei okrążyli bazę na lesistej planecie Sephos, którą to mieli za zadanie chronić w razie niebezpieczeństwa. Wiedzieli oni tyle, że w tej bazie budowana jest jakaś broń, która jeśli tylko ujrzy światło dzienne, to może spowodować wielkie szkody dla wroga. A to w sytuacji, kiedy Jedność straciła panowanie na kilku tysiącach planet, było kluczowe, żeby taką broń posiąść. Mimo iż obaj nie wiedzieli, w jaki sposób ona miałaby działać, to zgodnie stwierdzili, że jest to inny patrol niż zawsze. Zwykle mieli za zadanie patrolowanie jakichś ulic w centrum miast na przeróżnych planetach. Nie mieli tam za wiele do roboty. Tu jednak mieli dopilnować, aby baza była nienaruszona, a tym bardziej broń, którą konstruują naukowcy we wnętrzu bazy.

– Ależ tu jest ślicznie – przyznał Kayden, obserwując otaczające bazę tropikalne drzewa, obok których akurat przechodzili.

– Coś innego niż tysiące drapaczy chmur z Neluris, co? – dodał Parjon.

– Nie dziwne, że akurat tę bazę tutaj ulokowali. Wszystko tutaj otaczają tropikalne lasy. Z dala od wielkich cywilizacji, cisza i spokój... – rozmarzył się Kayden Narevis.

– Mnie za to wiesz, co zastanawia? – zmienił temat Parjon, omijając wystającą gałąź z ziemi.

– Co takiego?

– Ile ta wojna jeszcze będzie trwać, od niemal dwóch lat się to ciągnie. Pamiętasz jeszcze, co robiliśmy dwa lata temu?

– Hah – roześmiał się smętnie Kayden – Graliśmy w derta z jakimiś szmuglerami na zadupiastych planetach w pokątnych pubach. Chciałbym wrócić do tamtych momentów. Całe dnie spędzamy daleko poza Sektorem Centralnym, a na wieczór wracamy w końcu na cywilizowane Neluris. Ah...

– A pamiętasz tamtą ucieczkę przed tymi bandziorami? – spytał się ze szczerym uśmiechem Parjon.

– Tak, ledwo zdołaliśmy uciec – odparł z nieco mniejszym uśmiechem Narevis. – Tylko czemu ty wtedy tak po nich cisnąłeś?

– Widziałeś, jaką tamten jeden miał minę, jak przegrał po raz kolejny?

– Widziałem i co, chciałeś go jeszcze mocniej wnerwić?

– Dokładnie – roześmiał się Parjon.

– Mimo wszystko wydaje mi się, że ta wojna jeszcze trochę potrwa. – powrócił do poprzedniego tematu Kayden. – I mam nadzieję, że na korzyść Jedności.

– Dla mnie to jest niepojęte, skąd się wzięło te Wielkie Imperium Zendarskie? I co ważniejsze, skąd oni wytrzasnęli taką flotę i armię?

– Zadaję sobie te samo pytanie codziennie od początku wojny... – odparł, patrząc przed siebie Kayden.

– Przecież Jedności zostały głównie tylko planety w Sektorze Centralnym i Środkowym. Oczywiście, w Centralnym są te najważniejsze planety, ale mimo wszystko. Imperium w ciągu dwóch lat zdołało przejąć tysiące planet. Nie jestem w stanie tego pojąć.

– Ja też... – wykrztusił z siebie Kayden, nie wiedząc wprawdzie co powiedzieć.

Chwilową ciszę przerwało jakieś dziwne syczenie z oddali. Kayden oraz Parjon stanęli bezszelestnie, aby wsłuchać się w ten dziwny dźwięk. Ten natomiast zdawał się z sekundy na sekundę robić coraz głośniejszy. Kayden w pewnym momencie zauważył z oddali na niebie jakąś czarną plamę. Z każdą chwilą plama robiła się coraz większa, aż w końcu dotarło do niego (i po chwili również do Parjona), że jest to frachtowiec, który zdawał się lądować niespełna kilometr od ich bazy w tym gęstym lesie. Jednak tym, co bardziej nimi poruszyło, było to, że ten statek nie zdawał się, być statkiem Jedności, a więc musiał być to statek... wroga.

Enversum: Mroczna IskraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz