Rozdział 13 - Przyjazny dzieciom (cz.2)

112 16 3
                                    

*****

- Podróżuję służbowo – oświadczyłam.

Było po kolacji i po minimalnych porządkach, a najbardziej obciążającą częścią było zanoszenie wszystkich chipsów z powrotem do kuchni. Ben i ja wróciliśmy na kanapę, ale ułożyliśmy się zupełnie inaczej.

To znaczyło, że ja leżałam na plecach, a Ben na mnie.

Kiedy doprowadził mnie do tej pozycji, zdecydowałam, że jeśli będę mogła, będę w niej żyć, oddychać, spać i jeść.

- Rozumiem to, skoro mieszkasz w Brownsburgu i jesteś tutaj – powiedział Ben z uśmiechem, a jego ręce, tak jak to robił, odkąd położył mnie na plecach, błądziły.

– Chcę powiedzieć, że zazwyczaj jestem poza miastem przynajmniej raz na dwa tygodnie. Zbieram mile za częste loty.

To spowodowało, że jego uśmiech pogłębił.

Zrozumiał mnie.

Straciłam jego uśmiech, kiedy opuścił głowę, tak że jego usta mogły dotknąć mojej szyi, po czym wymamrotał - Brzmi obiecująco.

– Tak – powiedziałam cicho, dochodząc do wniosku, że nie podoba mi się, że moje dłonie spoczywają na jego plecach na koszulce.

Opuściłam je nisko, potem pociągnęłam do góry i dostałam skórę.

Lepsze.

- Co masz zaplanowane na jutro? – zapytał moją szyję.

– Dwa spotkania – powiedziałam mu do ucha – Potem miałam lecieć z powrotem. Ale moja sekretarka już załatwiła mi niedzielny lot.

– Doskonale – mruknął.

Przestałam mówić, kiedy jego wędrująca dłoń przesunęła się po moim tyłku.

Ale mój umysł zamarł, gdy szepnął w moją skórę - Co cię przeraziło?

Wiedziałam, o co pytał i w tym momencie wpadłam w panikę, bo nie miałam odpowiedzi.

Podniósł głowę i spojrzał na mnie - Co cię przeraziło tamtego dnia w łazience, kochanie?

– Nie wiem – szepnęłam.

Jego głowa przechyliła się na bok, gdy jego dłoń przesunęła się z mojego tyłka, w górę po moim boku i owinęła się wokół mojej szyi, gdzie jego kciuk zaczął głaskać moją szczękę.

Kiedy obdarzył mnie swoim kojącym dotykiem, zapytał - Ani trochę?

– Theresa przyszła – powiedziałam cicho.

Jego usta zacisnęły się mocno.

Zacisnęłam wokół niego ramiona – Nie wiń jej.

- Nie ma mowy, żeby tak wchodziła do mojego domu, niezależnie od tego, czy wie, że mam w nim kobietę, czy nie. A prawdę powiedziawszy, wiedziała, że miałem w tam kobietę.

– To nie jej wina – naciskałam.

– Okej, może nie – lekko się poddał - Ale nie w tym rzecz. Jestem trzydziestopięcioletnim mężczyzną, a mama wchodzi do domu, krzyczy na schodach, po których wchodzi, kiedy w moim łóżku podniecam moją kobietę, a drzwi sypialni są otwarte? To gówno jest walnięte, zaczynając od tego, że w ogóle sobie na to pozwoliła.

W pewnym sensie tak było.

To też nie było takie miłe ze strony Theresy.

- Nie zrobi tego więcej – oświadczył Ben.

ObietnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz