Rozdział 12

430 18 1
                                    

To wszystko przypominało jakiś chory absurd. Jakieś szaleństwo, albo koszmar... Nawet był moment, że już chciałam uszczypnąć się w udo, żeby to sprawdzić, ale czy nie wystarczająco miałam obolałe pośladki i głowę, żeby nabrać przekonania, że to najprawdziwsza jawa?

Mimo to niedowierzałam, że znów na własne życzenie wpakowałam się w kłopoty.

Zack westchnął ciężko.

- Wcale nasz poranek nie musiał tak wyglądać.

- Masz rację - odparłam. - Mogłeś dać mi odejść.

- Widzę, że moja obecność odebrała ci zdolność racjonalnego myślenia. Wiem, że gdy byliśmy razem, zapewniałem cię o twoim bezpieczeństwie, ale teraz gdy nie chcesz mnie znaćzdecydowanie mi to utrudniasz.

- Jedynym zagrożeniem dla mnie jesteś ty - powiedziałam płaczliwie, na co Zack wywrócił oczami.

- Uwierz mi, że nie napraszałbym się, gdybyś grzecznie została w pokoju. Zamiast tego postanowiłaś mnie śledzić, a potem upić się z żalu, czym zwróciłaś uwagę grupki pijanych facetów, którzy zapewne nie spłoszyliby się, gdybym prędko nie zareagował. - Zmarszczyłam brwi, bo nie byłam pewna, czy kłamał. - A gdyby nauczycielki znalazły cię pijaną? Miałabyś poważne kłopoty. Bo nie napiłaś się tylko trochę, a schlałaś niemal do nieprzytomności! - powiedział pełen złości. - I ty masz jeszcze czelność mieć do mnie pretensje, że uratowałem ci dupę? Zamierzałem darować ci karę. Nie jesteśmy już w relacji i... po prostu myślałem, że robisz to z zazdrości. Ale widzę, że zgrywasz zranioną księżniczkę i myślisz sobie, że zamierzam zmuszać cię do powrotu. Nie! Chyba robię to trochę z poczucia winy... bo choć nie zrobiłem tego, o co mnie obwiniasz, chcę ci wynagrodzić krzywdy oraz pomóc, zwłaszcza, gdy widzę, że tego potrzebujesz.

- Po pierwsze... nie śledziłam cię. Ale  ty najwyraźniej mnie tak, skoro doskonale wiesz, gdzie byłam, a gdzie nie. A po drugie nie miałeś żadnego prawa, żeby mnie dotykać! - Moje wargi zaczęły drżeć. Przecież on w nocy mógł ze mną zrobić wszystko, skoro nawet się nie obudziłam, gdy przeniósł mnie na łóżku. - O tym, że obudziłam się w łóżku nie wspomnę...

- Zatem po pierwsze... nie musiałem cię śledzić. Przynajmniej nie od początku. Widziałem, że weszłaś do klubu i już miałem do ciebie podejść, ale przyszła Monic.  Ale nie musisz się złościć. Miałem cię na oku i gdyby coś, zareagowałbym. A potem była to już kwestia bezpieczeństwa. Po drugie byłaś w fatalnym stanie. Musiałem zmusić cię do prysznica. A co do łóżka, zależało mi na twoim komforcie. Możesz być za to wściekła, ale uspokoję cię, że to ja dziś czuję każdą kość i mięsień, bo to ja spałem w fotelu.  A co do klapsów, to sama przyznasz, że zasłużyłaś. Zrobiłaś głupotę i nawet nie czułaś skruchy. Poza tym, alkohol to nic dobrego. Nie powinnaś w ogóle pić.

- To nie jest żadne wytłumaczenie dla tego co robisz.

- Sama do tego wszystkiego doprowadzasz. Ja zamierzałem dać ci tabletkę od bólu głowy, podać smaczne śniadanie... ale to ty wszystko psujesz swoimi humorkami.

- Bo nie chcesz mnie wypuścić.

- Bo jest do cholery siódma rano! Macie pobódkę dopiero o dziewiątej, więc na spokojnie mogłabyś coś zjeść, ogarnąć się i dopiero wrócić do pokoju. Ale nie... wolisz się kłócić.

- Bo nie rozumiem, po co mnie zatrzymujesz, skoro chcesz dać mi spokój?!

- Bo chciałem ci pokazać, że nie chcę źle. Już ci to mówiłem. Chciałem zrobić ci coś smacznego, dać odpocząć... wiem, że koleżanki ci dokuczają. I to w bardzo niemiły sposób.

Zaśmiałam się pod nosem.

- Cieszę się, że masz z nimi tak dobry kontakt. Może zajmij się nimi. Tak jak Monic dzisiaj. Choć zważywszy na to, jak szybko się zjawiłeś, wasze uniesienie nie potrwało długo. - Nie mogłam się powstrzymać od wbicia mu szpili.

Zack uśmiechnął się krzywo.

- Zdecyduj się, czy jesteś zazdrosna, czy chcesz, żebym się odczepił. A w kwestiach łóżkowych... wiesz jaki jestem. Swego czasu nie narzekałaś. - Zamknęłam oczy, czując przypływ obrzydzenia do samej siebie. - Poza tym ty jesteś na mnie zła o jakieś teksty, które nigdy nie miały miejsca, a sama potwornie mnie okłamałaś. Zrobiłaś ze mnie jakiegoś zboczeńca, gdy ja po prostu ci zaufałem, bo wyglądałaś na pełnoletnią i widziałem jak kupujsz alkohol. I kto tu powinien być bardziej obruszony?

- Daj mi po prostu wreszcie wyjść - poprosiłam.

Nie miałam już siły na tę wymianę zdań.

- Dobrze. Nie będę zatrzymywał cię na siłę. Miałem dla ciebie niespodziankę i chciałem ci zrobić jakieś drobne aftercare, ale skoro już nie możesz na mnie patrzeć to dobrze... Nie chcesz też nic zjeść... okej. Nie będę uszczęśliwiał cię na siłę. - Odsunął drzwi. - Zamierzałem dodać, że gdyby coś się działo, możesz zawsze się do mnie zgłosić, ale dotarło do mnie, że wolisz umrzeć niż poprosić o pomoc, więc wiedz, że choćby mieli cię obedrzeć żywcem ze skóry na moich oczach... nie kiwnę palcem. Ewentualnie zadzwonię na policję, która może zdąży, nim skończą.

Tylko CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz