Rozdział 5

415 20 1
                                    

Całą noc spędziłam zamknięta w łazience. Kompletnie upokorzona i upodlona zostałam wypuszczona dopiero nad ranem, gdy nauczyciele zaczęli chodzić po pokojach i budzić wszystkich.

Czułam się okropnie, byłam niewyspana, a jeszcze gorzej zrobiło mi się, kiedy zobaczyłam mój plecak, który nie dość, że był cały przejrzany, to w dodatku mokry.

Niepewnie powąchałam pierwszą lepszą bluzkę, ale na szczęście ta ciecz nie była czymś obrzydliwym. Wygladało na to, że wlali mi do plecaka sok pomarańczowy. To nie zmieniało jednak faktu, że wszystko stało się bezużyteczne, bo nawet jeśli wyschnie... będzie lepkie i zostaną plamy.

Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że nie mogłam się poskarżyć. Po pierwsze to tylko pogorszyłoby sprawę, a po drugie... nikt by mi nie uwierzył.

Wszyscy pozostali z pokoju potwierdziliby, że kłamałam. W dodatku przy nauczycielach nigdy wobec mnie nie byli niemili, więc... dlaczego mieliby mi uwierzyć.

Stałam zatem bezradna nad swoim bagażem... tak bardzo wycieńczona i zmarznięta, że chciało mi się jedynie zakopać pod kołdrą i płakać.

Nawet nie przypuszczałam, że do tego stopnia, będę tęskniła za domem.

W końcu nie wytrzymałam. Nie zważając na to, że miałam na sobie jedynie piżamę, wyszłam z pokoju razem ze swoim plecakiem i bezradna pędęm pobiegłam na koniec korytarza, gdzie we wnęce przy oknie stał stary, podarty fotel oraz mały stolik kawowy, pod którym leżały książki.

Może to i było śmieszne, dziecinne, ale naprawdę miałam już tego wszystkiego serdecznie dosyć.

Ile można było słuchać, że jest się takim, siakim czy owakim.

- Co się stało? - zaskoczona podniosłam głowę i aż wzdrygnęłam się, widząc nad sobą Zacka.

Co on tu robił? Jak się tu znalazł? Czy ja miałam jakieś zwidy ze zmęczenia?

Nic nie odpowiedziałam.

- A co się stało twojemu plecaczkowi? - Uniósł pytająco brew. Czekał na jakieś wyjaśnienia, ale ja nie potrafiłam nic powiedzieć, bo za bardzo przerażała mnie jego obecność.

To był jakiś obłęd.

- Wyglądasz bardzo miernie. Chodź ze mną...

Od razu pokręciłam głową i poderwałam się z miejsca, gdy tylko zobaczyłam nauczycielkę zmierzającą do naszego pokoju.

- Beatrice? - Zmierzyła podejrzliwym wzrokiem mnie oraz Zacka. - Czy coś się stało?

Ewidentnie za winowajcę mojego stanu wzięła Zacka.

- Odnalazłem ją w takim stanie. I jestem tym głęboko zaniepokojony. Podejrzewam, że winne temu są koleżanki z pokoju.

- Nieee. To niemożliwe. To musi być jakiś żart. Pewnie ze strony chłopców - powiedziała nauczycielka z pełnym przekonaniem, na co Triss mało nie eksplodowała ze złości.

- Beatice w takim stanie nie może kontynuować wycieczki. Powinna zostać w pokoju i odpocząć.

- Nie może zostać...

- Pani profesor. Triss jest dorosła. Widzi pani, że ledwie stoi na nogach. Nie ma mowy, żeby gdziekolwiek szła. A jeśli wymaga opieki, to żaden problem. Jestem jej bratem ciotecznym i z miłą chęcią zaopiekuję się moją małą Triss. - Objął mnie ramieniem, a ja już chciałam skłamać, że wszystko było okej i chciałam iść, ale Zack znów mocno uszczypnął mnie w bok, sugerując żebym niczego nie mówiła i nie próbowała się wykręcić.

Miał rację. Byłam wykończona i zdecydowanie bardziej wolałam zostać w pokoju oraz trochę się przespać. Ale bez jego obecności.

Już myślałam, że nauczycielka znów mu odmówi; w końcu w ogóle go nie znała, nawet nie miała prawa wiedzieć, czy faktycznie był kimś z mojej rodziny; ale w moment na jej twarzy pojawił się dziwny strach, jakby za nami pojawił się duch, po czym zmieszana, stwierdziła, że to dobry pomysł. Zaraz potem odwróciła się, idąc prędko przed siebie, choć przecież przyszła tu, żeby zajrzeć do dziewczyn.

- Dzięki za dzień w pokoju, ale...

- Rozumiem dlaczego nie powiedziałaś jej, ale mi?

- Nie wiem, o co ci chodzi - skłamałam.

- Obserwowałem cię przez chwilę zanim się przekonałem i odważyłem podejść. Nie odczepiłaś jej. - Wskazał ręką na przypinkę w kształcie ważki, którą kupił mi wtedy nad morzem.

Nie wyrzuciłam jej. Była ładna i miała mi przypominać dlaczego nie powinnam ufać mężczyznom.

- W tym krótkim czasie zdążyłem zauważyć, że trzymasz się na uboczu i koleżanki ci dokuczają. Jeśli chcesz... mogę to załatwić... - Zaczął nakręcać sobie moje włosy na palec. - Mogę wszystko, Tris - dodał, a ja cofnęłam się, żeby uniemożliwić mu bawienie się moimi włosami.

Przerażał mnie. Moja reakcja mu się nie spodobała.

- Miałeś dać mi spokój. Śledziłeś mnie? - zapytałam, choć to było oczywiste.

- Dlaczego nie chcesz przyjąć do wiadomości, że to, co sobie uroiłaś, to była nieprawda?

- Słyszałam, co mówiłeś, więc wiem, a poza tym... ja nie chcę mieć chłopaka. Nie potrzebuję zatem znajomości z tobą.

- Będziesz tego żałowała, Tris. - Jego ton głosu stał się nieprzyjemny. - Nie wolałabyś na spokojnie się zdrzemnąć w jakichś cywilizowanych warunkach, a nie pokoju dwunastoosobowym? Potem zamówiłbym coś do jedzenia, ogarnęlibyśmy twoje ubrania... nie każę ci przecież iść ze mną do łóżka - powiedział z nutką rozbawienia w głosie, ale ja wcale nie zamierzałam pchać się w paszczę lwa.

Tylko CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz