Rozdział 25

171 18 3
                                    

Zack ścisnął palcami nasadę nosa, a następnie westchnął ciężko.

- Wiem, że przyzwyczaiłem cię, że mam duże pokłady cierpliwości wobec ciebie, ale jak raz... nie jest mi do śmiechu - powiedział poważnie.

- Bałam się, że znów ją zgubię. Poza tym Monic...

- Dobra. Gdzie jest!?

- Dlaczego tak ci na niej zależy?

- Tris... chciałaś się mnie pozbyć, więc oddaj i rozejdźmy się w swoje strony.

- Jest w domu.

- Okej. Zawiozę cię - rzucił, wyciągając z kieszeni kluczyki.

- Ale obiecujesz, że potem dasz mi spokój?

Zack wywrócił oczami.

- Zniknę z twojego życia, skoro właśnie tego sobie życzysz. - Uśmiechnął się złośliwie.

I choć wcale nie miałam ochoty od tak się poddać, doszłam do wniosku, że zrobię co chciał, a potem znów wrócę do mojego nudnego, beznadziejnego życia.

Jednak kiedy, znów ujrzałam jego samochód, a obok stojącą Monic... od razu się zatrzymałam, mówiąc:

- Nie wsiądę z nią do jednego auta.

- Nie mam pojęcia czemu stoi pod moim samochodem - mruknął w odpowiedzi.

- Jesteście w relacji. Nie musisz kłamać - rzuciłam, ledwie panując nad drżącym głosem.

To nadal bolało, bo przecież on miał kochać tylko mnie.

- Wrócę piechotą. Zjawisz się za godzinę pod blokiem, to co go oddam - oznajmiłam, odwracając się na pięcie, ale Zack znów złapał mnie za rękę.

- Nie rób scen. Tobie zaproponowałem podwózkę. Jej nie - odparł ostro, ciąganąc mnie w kierunku samochodu.

Nie protestowałam, bo po tych słowach, spodziewałam się ciekawej sceny.

- Zack! - zawołała z grymasem na twarzy, gdy tylko zobaczyła, że byłam z nim.

- Co chcesz?

- Nie... przyjechałeś do mnie? - zapytała wyraźnie zawiedziona.

- Jestem tu tylko przejazdem. Mam pewne rachunki do wyrównania - odparł szorstko, otwierając dla mnie drzwi. - Wsiadaj. - Kiwnął głową.

- A ja?

- Mówiłem ci już, Monic. Było fajnie, ale to koniec. Mało ci przeze mnie problemów?

- Ale... ja... - Zaczęła się jąkać.

- Jestem zajęty, więc nie przeszkadzaj - mruknął, a następnie zatrzasnął drzwi, obszedł samochód i usiadł za kierownicą.

Nawet nie sądziłam, że zrobi mi się żal Monic.

- Nie musiałeś być bucem - wyznałam cicho.

- Od kiedy jej bronisz? Myślałem, że sprawiła ci dużo przykrości, więc nie jest ci jej żal - powiedział, ruszając spod szkoły. - Z resztą... wiedziała, że to nic przyszłościowego.

- Nie wyglądała na świadomą tego.

- Będziesz prawiła mi morały? Dlaczego?

- Bo... wiem jak chujowo jest być tak potraktowaną.

- Słownictwo...

- Nie da się tego ująć inaczej. Byłeś z nią w relacji. Dałeś jej nadzieję, a potem chamsko ją zdeptałeś. Mogłeś być choć trochę subtelniejszy.

- Skoro się tak tego czepiasz, to nie byłem z nią w relacji DDlg. Monic naoglądała się Greya, więc chciała, żebym ją wiązał, używał gadżetów i smagał po tyłku. To było tylko urozmaicenie igraszek. Nic głęboko emocjonalnego. I nigdy nie dawałem jej sygnału, że będzie z tego coś więcej.

- Ona patrzy na to inaczej.

- I co? To jej problem.

- No tak... - Zaśmiałam się szorstko. - Co cię to obchodzi, że komuś zależy, stara się, podchodzi do związku poważnie... ty masz to w dupie. Ty się zabawiasz, a jak ci się znudzi, to następna!

Zack zacisnął szczękę.

- Skończyłaś?

- Nie! Całe życie myślałam, że jestem tylko postacią trzecio... czy dalszo planową. Jak byłam z tobą miałam wrażenie, że stałam się to pierwszo, ale szybko się okazało, że byłam zapchajdziurą, do pokazania tego jakim jesteś zepsutym człowiekiem. Jak jakaś bohaterka kryminału, która ma zginąć potworną śmiercią w pierwszej scenie, żeby ukazać jaki jest nasz antagonista. Pod koniec książki... już nikt nie pamięta o tej ofierze... - wyrzuciłam z siebie część żali, ale gdy tylko one padły... od razu pożałowałam tego.

Wychodziłam na jeszcze bardziej żałosną, niż byłam w rzeczywistości. Wyjawiałam mu ile dla mnie znaczył, gdy w rzeczywistości on miał to w dupie. Spodziewałam się, że za moment także to wyśmieje, ale kiedy dotarliśmy pod blok, naszym oczom ukazał się radiowóz.

Zack od razu zawrócił i nie zważając na żadne ograniczenia, zaczął jechać jak najdalej stąd.

- Czy oni...

- Tak myślę.

- Przyjechali mnie przesłuchać? A może rodzice zgłosili włamanie?

- Dorobiłem sobie klucze. Nie zostawiłem śladu.

- Co? - Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. - To...

- Pewnie szukają ważki. Gdzie ją schowałaś?

- Dlaczego mieliby jej szukać?

- Kurwa! - Walnął pięścią w kierownicę. - Po chuj ją zabrałaś?!

- Po chuj mi ją dawałeś?! - odparłam zdenerwowana.

- Co jest na pendrivie? Wyjaśnij mi to wszystko! Może policja szuka ciebie!?

- Ci, co porwali was z autokaru. To prawdziwi gliniarze.

- Co? Ale...?

- Nie ufaj policji. Pytali o pendrive?

- Chyba... chyba tak.

- Świetnie. To gdzie go schowałaś?

- W poduszce.

- Co?

- Ma dziurę. Jak się wyjmie ją z poszewki, to w środku jest dziura, w którą można schować kilka rzeczy.

- Jasne...

- Myślisz, że ją znajdą? - zapytałam niepewnie.

- Mnie się nie udało, więc... może im też nie - westchnął ciężko.

- Wrócimy po nią?

- Nie mamy wyboru, ale na pewno nie teraz.

- Dokąd jedziemy?

- Zobaczysz?

Tylko CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz