Rozdział 8

369 18 1
                                    

Serce podeszło mi do gardła, gdy zobaczyłam Monicę wystrojoną jak stróż na Boże Ciało. Może jej strój nie do końca wpasowywał się w klubową atmosferę, ale makijaż i bajeczne loki... jak najbardziej.

Nie mogłam pozwolić na to, żeby mnie zobaczyła, więc wykorzystując to, że nie zostałam dostrzeżona od razu skręciłam w bok, chcąc wten sposób uniknąć napatoczenia się na nią.

Przez chwilę dziewczyna rozglądała się, aż ruszyła przed siebie, żeby mieć okazję spojrzeć na nowe twarze.

Dopiero po kilku chwilach to Zack ją odnalazł, a ja nie mogłam przepuścić takiej okazji do zobaczenia, co z tego wyniknie.

Początkowo rozmawiali, kelnerka przyniosła im drinki, które Monica z chęcią piła z szerokim uśmiechem, wpatrzona w Zacka jak w obrazek... a we mnie coraz mocniej rosła chęć, żeby zepsuć im ten miły wieczorek.

Mimo to nie ruszałam się ze swojego kąta, czekając na dalszy rozwój zdarzeń. Dopiero po drugim drinku, poszli na parkiet.

Nie potrafili się od siebie oderwać, tańcząc niezwykle blisko siebie. Obdarzali się spojrzeniem zakochanej nastoletniej pary, a gdy Monic zaczęła ocierać się pośladkami o jego krocze, po czym Zack przymknął oczy i wtulił głowę w jej szyję... domyślałam się do czego to wszystko powoli zmierzało.

Znów pojawiła się chęć, żeby zepsuć im ten przesiąknięty erotyzmem taniec. Nie mogłam uwierzyć, że... to naprawdę się działo. W dodatku na naszej wycieczce szkolnej.

Patrzyłam na nich, gdy nagle Zack wyszeptał coś do jej ucha, a następnie ruszyli w kierunku wyjścia. Zmusili mnie tym samym do wtopienia się w tłum, ale wcale nie zrezygnowałam z dalszego śledzenia ich.

Adrenalina buzowała w moich żyłach, bo wiedziałam, że gdyby mnie zobaczyli... nie zniosłabym drwin.

Myślałam, że ta cała eskapada skończy się niewinnie... w końcu wracali do motelu, ale moje wątpliwości rozwiały się, kiedy zabrał ją do swojego pokoju, gdzie już w drzwiach nie mogli powstrzymać się od czułości.

To było nazbyt oczywiste, co zamierzali robić, a mimo to stałam jak kołek... o dziwo zdziwiona, rozczarowana i zażenowana.

Chyba jednak miałam Zacka za kogoś zupełnie innego. Nawet nie wiedziałam dlaczego. Przecież żyłam z nim i wiedziałam na czym mu głównie zależało. Dla niego liczył się tylko seks.

Kiedy do moich uszu dotarły dźwięki seksu, dochodzące z pokoju, za którego drzwiami zniknął Zack i Monic, coś jakby we mnie pękło.

Najwyraźniej tylko o to mu chodziło. Próbował ze mną, a gdy skutecznie odmawiałam, znalazł sobie inną głupią naiwniarę.

Mój humor jeszcze bardziej się pogorszył. Wyszłam prędko z motelu, brzydząc się tego miejsca i wszystkich, którzy tam byli. Miałam dość tego całego wyjazdu... szkoły, a najbardziej swojego życia.

Dlaczego w życiu nie było jakichś checkpointów, do których możnaby się cofnąć, żeby podjąć inne decyzje?

Tak wiele zmieniłabym w swoim żyviu. Zwłaszcza w kwestiach związanych z Zackiem.

Stanęłam pod sklepem monopolowym i jak chyba nigdy przed tem chciałam się napić, żeby złagodzić swój ból.

Nie stawiałam się temu pragnieniu, a jakiś młody, przysypiający chłopak nawet nie wymagał ode mnie dowodu, gdy drżącymi rękami, odliczałam na ćwiartkę wódki.

Już w drzwiach odkręciłam ją i krzywiąc się wypiłam dość sporo. Zaraz zaniosłam się jednak kaszlem, nieprzyzwyczajona do palącego uczucia w przełyku.

Przeszło mi nawet przez myśl, że mogłabym się zapić.

Już naprawdę zwątpiłam w ludzi. Zwątpiłam, że kiedyś poznam kogoś kto naprawdę mnie pokocha.

Co miałby pokochać?

Ten kłębek niedoskonałości, którym byłam? Oskarżany o najgorsze zło świata i wyszydzany przez wszystkich rówieśników?

Napiłam się znów, ale tym razem uczucie palenia w gardle nie zrobiło już na mnie takiego wrażenia.

Moja sytuacja to jedna wielka beznadzieja. Ileż można było znosić takie traktowanie?

Przysiadłam na jakimś schodku, wychylając raz po raz kilka łyków z butelki.

- A ja zaczynałam wierzyć, że... - wymamrotałam i od razu pokręciłam głową, śmiejąc się z samej siebie.

Nie wiem, jak mogłam zaczynać mu wierzyć, gdy wszystko słyszałam na własne uszy. On miał jakiś dar omamiania. Urok osobisty, czy coś. A może to ja byłam tak dziwna, że każdy przejaw jakiejś pseudo troski był dla mnie czymś atrakcyjnym, a tym samym niezwykle przyciągającym?

A może nadal byłam głupią nastolatką, na którą działała byle bajera?!

Zaczęło mnie potwornie mdlić. Nie miałam pewności, czy to z obrzydzenia do samej siebie, czy to przez wódkę.

Rozłożyłam się bardziej na schodach, biorąc głębokie wdechy i wpatrzyłam się w niebo, czując jak coraz szybciej szumiało mi w głowie.

Tylko CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz