Rozdział 14

377 18 2
                                    

W najczarniejszych snach, nie przypuszczałam, że kilka dni poza domem okaże się dla mnie aż takim horrorem. Wydawało mi się, że gorzej niż w domu nie będzie, a chyba po raz pierwszy w życiu zatęskniłam za swoim pokojem i błogim spokojem, który czasem miałam.

To był jakiś obłęd.

Nie dość, że dopiekali mi w szkole, to musiałam trafić jeszcze na tego dupka, który śmiał mnie dotknąć. Świat jednak był bardzo mały...

Patrzyłam przez okno na mijaną okolicę i starałam się odwieźć swoje myśli od beznadziejności mojego życia. Żadnych perspektyw, nadziei, czy marzeń... Nie wierzyłam, że kiedykolwiek mogę stać się szczęśliwa. Kiedyś wierzyłam, że poznam faceta, który odmieni moje życie. Uczyni je lepszym, ale szybko okazało się, że faceci to dupki. A pokazał mi to Zack... wylał mi kubeł zimnej wody na głowę. To była bolesna lekcja, ale naprawdę ważna.

Bałam się, że Zack nie da mi spokoju. Że będzie śledził autobus i dotrze do tego, gdzie mieszkałam.

Nie wierzyłam w jego obietnice.

Nagle autobus zatrzymał się na środku autostrady, a wszyscy uczniowie ze strachem i zaciekawieniem, patrzyli na radiowóz i samochód z niebieskim kogutem, które nas zatrzymały. Była to scena niczym z filmu.

Policjanci wysiedli z aut, a następnie dwóch, skierowało się do wejścia.

Brakowało jeszcze tylko, żeby okazało się, że kierowca złamał prawo i resztę trasy musimy pokonać pieszo - pomyślałam zdenerwowana.

Funkcjonariusze wylegitymowali najpierw nauczycieli oraz kierowcę, a następnie zaczęli przechadzać się wzdłuż siedzeń.

- Czy złamaliśmy prawo? - zapytała znów jedna z nauczycielek.

- Dostaliśmy informację, że są tu uczennice mające istotne informacje w sprawie pewnego zajścia. Musimy je zabrać na przesłuchanie - oznanajmił z obojętnością gruby policjand, który ledwie mieścił się w mundur.

- Słucham? Jakiego zajścia? - Odpowiedź funkcjonariusza, nie satysfakcjonowała nauczycielki.

- Nie mogę pani udzielić takiej informacji...

- To ta! Zgadza się z rysopisem. - Przerwał mu jeden z towarzyszy o podłużnej twarzy i ciemnych włosach, wskazując długopiesem na Monic. Ta od razu cała pobladła.

- J-ja... - wymamrotała niepewnie, kompletnie zdjęta strachem.

Tęgi policjant podszedł, żeby się przyjrzeć, a gdy potwierdził słowa towarzysza, kazał sprawdzić jej dokumenty i zabrać ją do radiowozu.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Karma chyba zaczęła robić swoje. Nawet jeśli była to pomyłka, a potem odstawią ją do domu z przeprosinami... widok spanikowanej Monic był warty wszystkiego. Wyglądała jakby za moment miała się popłakać ze strachu. I dobrze. Zasłużyła na zdecydowanie gorsze rzeczy za to, co mi robiła.

- Odpowiadam za nią... - zaczęła nauczycielka.

Nawet nie przypuszczałam, że będą próbowały się za nią wstawić. Chociaż z drugiej strony, to była jedna z ich pupilek.

- Droga pani! - Wciął jej się ostro. - Ja wykonuję swoją pracę. Sprawa jest poważna. Proszę nie utrudniać wykonywania procedur.

- Johnny. Ta chyba też... - Kiwnął głową w moją stronę mężczyzna, prowadzący Monic.

W moim gardle od razu pojawiła się ogromna gula. Moja radość od razu uleciała, a w zamian narosła panika. Od razu ta cała obecność policji przestała mnie cieszyć.

Grubawy policjant przecisnął siędo mnie, a po przejrzeniu notatek, potwierdził słowa kolegi.

- To jakaś pomyłka? O co chodzi? - zaczęłam mimowolnie powtarzać słowa spanikowanej Monic.

Czy chodziło o tą rzekomą kradzież, a może wyjście do klubu? Przecież ja nic nie zrobiłam!

- Wszystkiego dowiedzie się na komisariacie. Wyprowadź je...

- Ale...

- Proszę nie stawiać oporu, bo inaczej urzyjemy środków przymusu bezpośredniego - zagroził policjant, gdy nie podnosiłam się z miejca.

W końcy jednak uległam. Co miałam innego zrobić, jak tylko liczyć, że ten obłęd w końcu się wyjaśni.

- Dokąd je zabieracie? - Na drodze do wyjścia stanęła nauczycielka.

- Na najliższy komisariat, na złożenie stosownych wyjaśnień. Po wszystkim zostaną odwiezione do domu - poinformował, gdy drugi, ciągnął nas w kierunku auta. - Rodzice oczywiście zostaną poinformowani...

- Ręce! - warknął funkcjonariusz, gdy tylko wysiedliśmy z autokaru.

- O co jesteśmy oskarżone? - Schowałam ręce za plecy.

- Nic nie zrobiłyśmy - powiedziała ze łzami w oczach Monic. - Po co te kajdanki?

- Cisza! Na tłumaczenie się jeszcze przyjdzie czas! - warknął, nakładając nam kajdanki, a następnie otworzył drzwi od auta, do którego kazał nam wsiąść.

- Odwieziecie nas potem do domu?

- Wszystkiego dowiecie się później! - Zatrzasnął drzwi, po czym wsiadł do środka na miejscu kierowcy.

Zaraz potem we wnętrzu znalazł się także jego kolega.

- Czy teraz możemy dowiedzieć się, o co chodzi?

- Dla własnego bezpieczeństwa lepiej na razie zachowajcie spokój. Wszystko niebawem się wyjaśni - powiedział ten grubszy, więc nie pozostało nam nic innego, jak tylko czekać.

Tylko CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz