Rozdział 9

403 19 1
                                    

Przez długi czas walczyłam z mdłościami oraz szumem w głowie. Czułam się naprawdę słabo i dopiero teraz przyszło nieco otrzeźwienia, że szczytem głupoty było picie na pusty, wygłodzony żołądek.

Teraz żałowałam wydanych pieniędzy na alkohol... i tego, że nie potrafiłam walczyć o swoje i głośno powiedzieć, że nie chcę jechać na żadną wycieczkę.

Zemdliło mnie potwornie, więc czując, co się święciło, podniosłam się prędko i nachyliłam za jakimś krzakiem. Wytarłam usta ręką, po czym oddaliłam się nieco od miejsca zbrodni, aby usiąść na ziemi.

Chciałam, żeby ktoś zabrał mnie do domu... zaopiekował się mną niczym małą dziewczynką... Przebrał w piżamkę, położył w ciepłym łóżku, przytulił, mówiąc, że wszystko będzie w porządku...

Nie chciało mi się wstać, a nawet, gdy już chłód oraz zmęczenie dawały mi w kość, wystarczyło przypomnieć sobie, gdzie miałam wrócić i od razu mi się tego odechciewało.

Znów zaczęło robić mi się niedobrze, więc chcąc nie chcąc podniosłam się znów.

- Tu jesteś! - Usłyszałam słowa pełne ulgi, a następnie zwymiotowałam wprost pod nogi Zacka, który ledwie zdążył odskoczyć.

Nie chciałam i nie miałam odwagi na niego patrzeć. Nie byłam nawet pewna, czy to nie była jakaś delirka, czy inne omamy.

Złapał mnie za rękę, jednak wyraźnie nie spodziewał się tego, że w ogóle nie ucieszę się z powodu jego obecności.

- Zostaw mnie - powiedziałam stanowczo i tym bardziej zniszczyło mnie to, że kiedy się zbliżył, wyraźnie poczułam tandetny zapach perfum Monic. Pachniał jakby się w nich dosłownie wykąpał.

Zachciało mi się znów płakać. Może robiłam to po to, żeby poczuć się lepiej... jakoś usprawiedliwić, ale dotychczas wmawiałam sobie, że ta "przygoda" z Zackiem przytrafiła mi się bo byłam jakaś wyjątkowa... że naprawdę był czas, gdy czuł do mnie coś prawdziwego i niesamowitego.

- Piłaś? - Zabrzmiał na zdziwionego, jednak chwilę potem, kiedy zobaczył mój plecak, na którym leżała butelka z resztką wódki, moja odpowiedź okazała się zbędna.

Zaśmiał się pogardliwie i pokręcił głową.

- Pójdziesz po dobroci, czy księżniczka dalej będzie robiła sceny? - Jego ton głosu nabrał dziwnej surowości.

Nie traktowałam go poważnie i pewnie już próbowałabym uciec, a raczej odejść chwiejnym zygzakiem, ale trzymał w rękach mój plecak.

- Oddaj mi moje rzeczy i daj mi wreszcie święty spokój, który mi obiecałeś - rzuciłam bełkotliwie, naiwnie wierząc, że posłucha.

Nie posłuchał. Nawet nie zdążyłam wyłapać momentu, gdy podszedł niebezpiecznie blisko, po czym przyrzucił mnie sobie przez ramię.

Pisnęłam kompletnie zszokowana, ale pomimo tego, że chciałam zacząć krzyczeć, musiałam włożyć dużo wysiłku w to, żeby znów nie zwymiotować.

- Puść mnie - powiedziałam, gdy tylko zrobiło mi się trochę lepiej.

Uderzyłam w jego plecy pięściami, jednak to zdawało się w ogóle na niego nie działać.

- Puszczaj! Idź sobie do tej zdziry!

- Nie wierzgaj! - warknął. - Zastanów się komu będzie bardziej wstyd, jeśli zmusisz mnie, żebym przełożył cię tu przez kolano i wymierzył z dwadzieścia klapsów na goły tyłek.

Cała zesztywniałam, nie będąc pewną na ile była to pusta groźba, a na ile realne zagrożenie. Spodziewałam się raczej, że po upojnej nocy z Monic, nie będzie miał złego humoru. Mimo to wszystko wskazywało na to, że był naprawdę wkurzony. Dlatego wolałam nie ryzykować.

Z każdą chwilą mdliło mnie coraz mocniej od intensywnego zapachu Monic, a pokusa, żeby mu to wypomnieć stawała się aż nazbyt kusząca. Wtedy też dowiedziałby się, że wiedziałam i może pomyślałby, że byłam zazdrosna... na to nie mogłam mu pozwolić.

Po kilkunastu minutach weszliśmy na teren motelu. Modliłam się, żeby nikt nas nie przyłapał, a przez to mimowolnie zaczęłam się kręcić, żeby Zack mnie postawił.

Wymierzył mi klapsa, zmuszając mnie ostatkami sił do powstrzymania krzyku.

Mogłabym rozkręcić aferę, ale kłopoty nie ominęłyby także mnie.

Postawił mnie dopiero w swoim pokoju.

- Nie chce tu być. Daj mi wyjść! - kazałam, ale Zack był niewzruszony.

Rzucił mój plecak w kąt, a następnie posłał mi spojrzenie pełne gniewu.

- Jesteś nietrzeźwa, więc rozmowę i konsekwencje odkładam na jutro. Teraz idź grzecznie się umyć, chyba, że zależy ci na tym, żebym ci pomógł. - Na jego twarzy pojawił się głupkowaty uśmiech.

Stałam kompletnie skołowana. Czułam się niczym w jamie lwa, który w każdej chwili był gotowy do ataku. W dodatku przez ten pieprzony alkohol... byłam na straconej pozycji w tym starciu.

- Daj mi spokój, Zack. Chcę już iść. - Spróbowałam, ale on bez słowa podszedł do mnie, a następnie przerzucił sobie znów przez ramię.

- Puszczaj! - Zawołałam. - Napatrzyłeś się już dziś na cycki! Sam powinieneś się umyć, bo śmierdzisz dziwkami! - Uderzałam w jego plecy.

- Nie krzycz! - Zasłonił mi usta ręką, ale o dziwo był bardziej radosny niż zły. - To nieamowite, że kazałaś mi spieprzać, a jednak jesteś cholernie zazdrosna, że inna śmiała mnie dotknąć.

Poczułam intensywne ciepło na twarzy. Odsunęłam się i odwróciłam wzrok, żeby nie widzieć jak się cieszył całą tą sytuacją.

- Rozbieraj się.

Tylko CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz