Rozdział 16

317 20 2
                                    

Z początku nie wiedziałam, co zamierzał zrobić, ale zaraz wszystko się wyjaśniło.

- Cześć, Zack. Nie uwierzysz z kim mam przyjemność przebywać. To twoja ukochana dziewczyna. - Wygiął mi rękę, więc pisnęłam głośno.

Po drugiej stronie telefonu panowała absolutna cisza.

- Nie poznajesz?

- Nie. Zadaję się z tyloma dziwkami, że nie pamiętam każdej pojedynczej.

Jakoś od razu zrobiło mi się przykro. Pomimo tego, że miałam świadomość jaki był Zack.

- O! Czyli nie kojarzysz swojej ulubienicy Beatrice?! Może poznasz zatem po jękach?

- Nie... - Pokręciłam głową. - Proszę! Nie... - Zaczęłam powtarzać maniakalnie, gdy położył swoją obrzydliwą rękę na moim kroczu. - Zack! Nie! - Kręciłam się, usiłując odepchnąć od siebie mężczyznę.

- O patrz. Laleczka ciebie pamięta. - Zaśmiał się, robiąc krok w tył.

- Nie dziwię się. Pewnie miała jeden z najlepszych orgazmów ze mną. Szkoda, że była tylko na raz.

- Nie pieprz! Jeśli do rana nie dasz mi czego chcę, gwarantuję ci, że z tej małej gówniary nic nie zostanie. Dopilnuję, żebyś był świadkiem każdej sekundy jej horroru! - powiedział wściekle, po czym zaraz się rozłączył. - Cóż... wygląda na to, że Zack się do ciebie nie przyznaje. - Uśmiechnął się szyderczo. - To pewnie boli... Wyglądaliście słodko, gdy niósł cię przerzyconą przez ramię... taką pijaną. Cóż... radzę ci modlić się, żeby Zack odnalazł swoje uczucia do ciebie, albo chociaż się zlitował nad tobą, bo uwierz mi, że nie wytrzymasz połowy tego, co będę musiał ci zrobić za karę - oznajmił, po czym drugi ,,policjant" zabrał mnie z powrotem do celi.

***
Z jednej strony... ta mała klitka była najgorszym miejscem w jakim chciałam leżeć związana. Zimno, śmierdząco, ciemno... a jednak wolałam zdecydowanie bardziej być tutaj niż z tymi gangsterami, udającymi policjantów. Tu byłam względnie bezpieczna.

Próbowałam zasnąć, bo czułam się naprawdę zmęczona. Z resztą zapewne było już grubo po północy. Mimo to, nie potrafiłam zmrużyć oka nawet na kilka chwil. Każde skrzypnięcie zawiasów, tupot butów pobudzały strach, że ktoś szedł do mnie.

Naprawdę miałam nadzieję, że Zack coś zrobi... że pomimo tego, że miał mnie mieć w dupie, to ruszy go moja nieciekawa sytuacja, która swoją drogą była jego winą... bo to on nie potrafił się ode mnie odczepić... ale z każdą mijającą sekundą, która nie zmieniała nic w moim położeniu... zdałam sobie sprawę, że najpewniej Zack pozwoli mi umrzeć, żeby chronić swoje tajemnice.

Nagle rozległy się kroki, a następnie drzwi od mojego pokoju otworzyły się na oścież. Podniosłam głowę, mrużąc oczy, ale nim zdążyłam znów przyjrzeć się policjantom, podnieśli mnie z podłogi i zabrali znów do pomieszczenia z krzesłem.

Spanikowana wodziłam wzrokiem po pomieszczeniu, a także sylwetkach porywaczy, próbukąc ustalić, co zamierzali.

Nie odzywali się, a to nie wróżyło niczego dobrego. Już zdecydowanie bardziej wolałam, gdy pytali.

- Wygląda na to, że twój kochaś się na ciebie wypiął. Ale może świadomość, że to wszystko nie są żarty, troszkę rozwiąże ci język - oznajmił, po czym jego towarzysz na moich oczach napełnił strzykawkę.

Poruszyłam się niespokojnie, a następnie jakoś mimowolnie zadałam chrypliwie to głupie pytanie:

- Co to? Co chcecie mi zrobić?

- Spokojnie. - Zaśmiał się, po czym złapał mnie, żebym nie mogła przeszkodzić jego koleżce w podaniu mi zastrzyku.

Nie minęło dziesięć minut, gdy zaczęłam czuć się naprawdę okropnie. Moja głowa zaczęła robić się bardzo ciężka, a każda myśl w spowolnionym tempie przechodziła przez mój umysł. Czułam się, jakbym była na granicy snu.

- Teraz poopowiadasz mi trochę o swoim związku z Zackiem.

***
Obudził mnie kubeł zimnej wody wylany na moją głowę.

Przerażona od razy odzyskałam trzeźwość umysłu, ciężko łapiąc oddech j próbując zorientować się w sytuacji.

Dygotałam z zimna. Jak przez mgłę wracały do mnie pytania o Zacka. Jak się poznaliśmy, czy wiem, gdzie najczęściej przebywa, czy rozmawiał ze mną lub przy mnie o interesach... czy wiedziałam, czym się zajmuje...

Gdy tak powolnie przypominalam sobie wszystko sprzed czasu, gdy urwał mi się film, znów trafiłam na krzesło.

Miałam nadzieję, że wspomnienie o płakaniu, przy mówieniu o swojej miłości do Zacka jedynie wymyśliłam.

Od razu nabrałam podejrzeń, kiedy zobaczyłam ustawioną kamerę. Niestety zaraz moje obawy się potwierdziły.

- Przykro nam, ale Zack się nie wywiązał - oznajmił ten szczuplejszy. - Włącz nagrywanie i obetnij jej palca - rzucił ze spokojem, jakby kazał jedynie zamieść podłogę.

Od razu się rozpłakałam, nie potrafiąc z przerażenia wykrztusić z siebie nawet słowa błagania, żeby mi tego nie robili. Jedynie jak dziecko, zacisnęłam pięści, aby drugi z nich trzymający w rękach sekator, nie mógł się do nich dostać.

- Żal mi jej. Ona naprawdę go kochała, a on ją tak wystawił. Nawet nikogo nie wysłał na ratunek... - powiedział, włączając kamerę.

- Będzie miała nauczkę... do końca życia... - Uśmiechnął się upiornie.

- Może nie przesadzajmy na początek?

- Co proponujesz?

- Myślę, że będzie ładnie krzyczeć jak jej je tylko połamię.

- P-proszę... - wymamrotałam płaczliwie. - Ja... nie... mam... z tym... nic... wspólenego.

- Masz po prostu pecha - mruknął w odpowiedzi chudszy z nich, gdy grupy siłował się z moimi rękami, a gdy wydobył sobie jednego palca wygiął go mocno, czemu zawtórował mój donośny krzyk, a zaraz potem, mając świadomość, że to nie koniec, straciłam przytomność.

Tylko CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz