Rozdział 10

452 18 0
                                    

Oczywiście myślałam, że to był jedynie jakiś głupi żart, albo przesłyszenie, ale kiedy usiadł na klapie sedesu z założonymi rękami... zrozumiałam, że najprawdopodobniej wcale nie żartował, a co gorsza... nie zamierzał wyjść.

- Jest późno, więc radziłbym ci się pospieszyć - mruknął, a ja cała się napięłam.

- Nie rozbiorę się przed tobą...

- A ja nie położę cię zarzyganej w łóżku - odparł śmiertelnie poważnie. - Daję ci dziesięć minut. Po tym czasie, widzę cię z powrotem w pokoju. - Wskazał głową na drzwi za nim, po czym wyszedł.

Wolałam nie sprawdzać, co się stanie, po tym jak wyznaczony czas minie, więc niemrawo zaczęłam się grzebać, żeby tylko zdążyć wziąć prysznic. Z resztą sama czułam się okropnie i chciałam ponad wszystko zmyć z siebie cały ten dzień, nieco się rozbudzić, żeby odzyskać trzeźwość umysłu w obecności Zacka. Nie mogłam sobie przecież pozwolić na żadną głupotę.

Zdjęłam wszystko i dopiero, gdy mokra wychyliłam się po ręcznik, dotarło do mnie, że nie miałam ani jakiegoś ubrania na przebranie, ani czystego ręcznika.

Chwilę stałam, starając się coś wymyślić, gdy nagle drzwi otworzyły się.

Pisnęłam głośno, chowając się za matową szybą kabiny i nie szczędziłam obraźliwych wyzwisk.

- Opanuj się. Przyniosłem ci świeże ubranie i ręcznik - mruknął, kładąc wszystko na szafce przy umywalce. - Z resztą nie wiem po co się chowasz, jak i tak nie raz widziałem cię nago - rzucił, na co jedynie tylko mocno przygryzłam wargę.

Nie musiał tego wspominać, ale oczywiście nie mógł się temu oprzeć. To było silniejsze od niego, żeby mnie upokorzyć.

W obawie, że za moment znów jak gdyby nigdy nic wejdzie do łazienki, prędko wytarłam się i z niechęcią naciągnęłam ubrania, które musiał wyjąć z mojego plecaka. Z jednej strony zdenerwowałam się, że w nim grzebał, ale z drugiej ani nie miałam tam żadnych kosztowności, ani nie chciałam, żeby dał mi coś swojego.

Wyszłam z łazienki orzeźwiona, powtarzając sobie w głowię formułkę, którą przygotowywałam cały czas, gdy zostawił mnie samą.

Nie było opcji, żebym została z nim w pokoju, więc zamierzałam mu podziękować, że mną potrząsnął oraz pozwolił na spokojnie się ogarnąć, a następnie chciałam wrócić do siebie. Jednak kiedy tylko wyszłam, a on zmierzył mnie tym swoim niesamowitym spojrzeniem, na moment zapomniałam jak się mówi.

- Do łóżka. - Kiwnął głową w jego kierunku po chwili ciszy.

Od razu się najeżyłam na samą myśl, że w ogóle pomyślał, że to zrobię. Nie wspominając o tym, że brzydziło mnie kładzenie się wśród pościeli, gdzie pieprzył Monicę.

- Wiem, że sobie ubzdurałeś, że możesz się rządzić, ale nie. To, że mi teraz pomogłeś, nie oznacza, że od tak zapomniałam wszystko i z uśmiechem wskoczę ci do łóżka - powiedziałam, próbując rozbawieniem ukryć moje zdenerwowanie. 

Chwyciłam swój plecak z zamiarem opuszczenia pokoju Zacka. Pociągnęłam za klamkę, jednak tak jak mogłam się spodziewać... drzwi nawet nie drgnęły.

Udzielał mi się coraz intensywniejszy stres. To nie wróżyło niczego dobrego. Mimo to zaśmiałam się pod nosem. Musiałam udawać, że się nie bałam. Musiał wiedzieć, że dłużej nie pozwolę się tłamsić strachem.

- Otwórz drzwi.

- Nie. - Założył ręce, a jego twarz nabrała poważnego wyrazu.

- Pomocy! - Zaczęłam krzyczeć, ale raptem tylko jeden raz zdołałam uderzyć pięścią w drzwi, gdy Zack znów jedną ręką zasłonił mi usta, a drugą wykręcił moją rękę i odsunął od drzwi.

Próbowałam go ugryźć, szarpnąć się, jednak to sprawiało tylko, że mocniej bolało mnie ramię.

- Naprawdę prosisz się, żebym zlał twój tyłeczek - mruknął wprost do mojego ucha.

Przeszły mnie upiorne ciarki, a sztuczna pewność siebie kompletnie uleciała. Naprawdę się bałam. Jeszcze kiedy zabrał mnie spod sklepu monopolowego, było to dość urocze. Zatroszczył się o mnie, choć wcale nie musiał. Nawet to przerzucenie przez ramię... ale to? Przekraczało granicę.

Wcale nie chciałam mu ulec. Pomimo bólu, próbowałam się uwolnić i naiwnie wierzyłam, że ktoś usłyszał moje wołanie. Patrzyłam z nadzieją na drzwi, próbując dalej piszczeć, żeby jeśli ktoś szukał źródła krzyku, mógł mnie usłyszeć.

W końcu Zack stracił cierpliwość.

- Jeśli się nie uspokoisz i jeszcze raz zaczniesz krzyczeć, przestanę grzecznie nalegać, żebyś się uspokoiła oraz położyła na spanie, tylko wyniosę cię stąd, wywiozę do mnie do domu, gdzie spiorę ci tyłek na sino za to wszystko co odwalasz, a ty będziesz mogła drzeć się do woli. - Dał mi moment na przyswojenie tego co powiedział. - Zrozumiała? - zapytał, na co przez chwilę nie reagowałam. - Zrozumiała? - dopytywał, więc w końcu przytaknęłam. - Świetnie! - skwitował, ale nie omieszkał wymierzyć mi dość mocnego klapsa, gdy tylko mnie puścił.

- Ała! - zawołałam, posyłając mu spojrzenie pełne zdenerwowania.

Zack położył palec na ustach, czym przypomniał mi o swojej groźbie, która brzmiała zastraszająco realnie.

- Jutro - wyszeptał, a następnie znów wskazał głową na łóżko.

Było to ostatnie miejsce, w którym chciałam się znaleźć, więc chwyciłam z łóżka małą poduszkę oraz szorstki koc w kratę, a następnie usadowiłam się na małym fotelu przy oknie. Skoro musiałam tu być. Okej. Ale przynajmniej nie w łóżku i jak najdalej od niego.

- Jak chcesz - westchnął, po chwili przyglądania się jak tworzyłam sobie kokon z koca.

Bez skrępowania rozebrał się do bokserek, gdy ja robiłam wszystko, żeby nie patrzeć w jego kierunku, a następnie położył się w łóżku i zgasił lampkę nocną.


Tylko CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz