Rozdział 25. - Policzymy się później, Rivera.

653 28 1
                                    

10.11.2023 - piątek - trzynaście dni później

Naprawdę nie sądziłam, że to się uda. Nie dawałam nam wielkich szans przez to, jak bardzo nie potrafiliśmy się dopasować. Jak się okazało, wystarczyło szczerze porozmawiać i próbować planować nasze dni do przodu. Pamiętna noc po gali charytatywnej była przełomem w naszej relacji. Gdy zajechaliśmy do jego domu, no cóż, krótko mówiąc, rzuciliśmy się na siebie, oddając się pragnieniom i tęsknocie. Nasze serca biły we wspólnym rytmie, a wszystko wokół nabrało magicznego blasku. Najważniejsza wtedy była chwila, w której leżeliśmy przytuleni do siebie i postanowiłam rozpocząć temat. Co prawda bałam się lekko, że wszystko popsuję, że Pablo odbierze to jako moje narzekanie, ale pozytywnie się zaskoczyłam. Przyznał mi rację i wspólnie chcieliśmy coś na to zaradzić.

To właśnie dzięki tamtej nocy widywaliśmy się częściej. Pablo często odbierał mnie z uczelni, by potem spędzić czas razem na gotowaniu, oglądaniu seriali czy graniu w jakieś gry. Któregoś wieczora namówiłam go nawet na zrobienie domowego SPA, co końcowo wyszło naprawdę komicznie. Jego mina, gdy nakładałam mu odżywcze płatki pod oczy była bezcenna i do dziś miałam w głowie ten obraz. Zresztą nie tylko w głowie, bo był obecny również na tapecie mojego telefonu. Zastanawiałam się, jak długo uda nam się utrzymać naszą relację w tajemnicy. Było to nie lada wyzwanie, ale dla mnie nie było innej opcji. Byłam zwyczajną studentką, kompletnie nieprzygotowaną na ogromny świat celebrytów. Dlatego też musiałam zmieniać tę tapetę, za każdym razem, gdy szłam na uczelnię. Mogłoby się wydawać to upierdliwe, aczkolwiek wytworzyłam już sobie w tym nawyk i nie sprawiało mi to problemu. Musiałam uważać na głupie błędy, które zaprzepaściłyby wszystko.

- Myślałam, że tam zasnę - marudziła Mikky, gdy wracałyśmy tego dnia z uczelni. Pogoda nie dopisywała, mimo że poprzednie dni były pełne słońca. Piątek postanowił być tym ponurym dniem, w którym chce się jedynie spać i nic więcej.

- Mnie chyba na chwilę ścięło - zaśmiałam się.

- Kto układał ten plan? Jeden wykład w piątek i to na ósmą... przecież to powinno być zabronione! - blondynka wyrzuciła ręce w powietrze.

- Nie wiem, jak ty, ale ja, jak wrócę to idę spać z powrotem.

- Najpierw śniadanko - zaświergotała podekscytowana. Można było powiedzieć, że robienie przeróżnych śniadań, czy to na słodko, czy na słono, było jej pasją. Nie zamierzałam narzekać, w końcu dzięki temu, czasem przynosiła specjalną porcję dla mnie.

Ruch uliczny był zdecydowanie mniejszy niż jeszcze dwie godziny wcześniej, ale wciąż trzeba było bardzo się skupiać. Padał deszcz, który ograniczał widoczność, nie mówiąc już o delikatnej mgle, która unosiła się na ziemią. Z głośników rozbrzmiewała jedna z piosenek zespołu The Neighbourhood, która wręcz idealnie pasowała do klimatu panującego na zewnątrz. Byłam wdzięczna, że mój samochód był wyposażony w podgrzewane siedzenia, które dały mi ogromne ukojenie po półtora godzinnym wykładzie, kiedy to wykładowca stwierdził, że na sali jest gorąco i trzeba otworzyć wszystkie okna. Dla jasności, nie było gorąco. To była pieprzona Antarktyda. Nie wiem, jak oni to robili, że w budynkach uczelni, która przypominam, znajduje się gorącej Hiszpanii, temperatura była o wiele niższa niż na zewnątrz.

- Będziesz na meczu? - doszedł do mnie słodki głos Mikky, gdy dojeżdżałam na jej osiedle.

- Raczej tak, chyba że pogoda jeszcze bardziej się spierdoli - zaśmiałam się. - Z tego, co patrzyłam to powinno przestać padać.

- Oby! - kiwnęła ze zgodą blondynka. - Do później - pożegnała się, gdy zatrzymałam samochód. Odpowiedziałam jej i od razu ruszyłam w drogę do domu. Tak bardzo potrzebowałam snu.

LATE NIGHT TALKING | PABLO GAVIRAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz