Rozdział 1. - Uważaj, tam są moje ulubione kieliszki!

1.4K 39 2
                                    

01.08.2023 - wtorek

Tego dnia moja pobudka wyglądała zwyczajnie. Daisy wskoczyła na moje łóżko z głośnym wołaniem, sygnalizując tym swój głód. Przetarłam oczy i wzięłam telefon, by sprawdzić godzinę. Zwykle budzę się o siódmej rano, więc nie straciłam dużo snu, gdyż cyferki na ekranie wskazywały 6:54. Przejrzałam Instagrama, a gdy mój budzik zadzwonił, zdecydowałam się by wstać z łóżka i zacząć dzień. Podeszłam do okna, by odsłonić rolety. Na moją twarz wpłynął uśmiech, ponieważ świeciło poranne słońce, a wokół niego gromadziło się kilka chmur. Od ponad miesiąca regularnie biegałam o poranku, więc obecność chmur miała dla mnie duże znaczenie, bo pozwalało chociaż na chwilę odsapnąć od wręcz piekących promieni. Zauważyłam też ciężarówkę, która stała po drugiej strony ulicy, zasłaniając piękny dom, który od dawna stał niezamieszkany. Z początku ucieszyłam się, że może poznam kogoś fajnego, jednak szybko przypomniałam sobie, że ta okolica zwykle bardziej przyciąga starsze małżeństwa, niż osoby w moim wieku. Mimo wszystko plusem było to, że była to spokojna i bezpieczna dzielnica.

Nie rozmyślając dłużej zgarnęłam z komody beżowy sportowy set składający się z legginsów i topu. Po wykonaniu porannej toalety zeszłam na dół, by napić się mojego ulubionego świeżo wyciskanego soku z pomarańczy, który mama codziennie rano przygotowuje. Schodząc po schodach usłyszałam głośny śmiech taty, który jak chwile później się okazało, popłakał się ze śmiechu oglądając filmik przedstawiający wczorajsze nocne wygłupy Daisy.

- Dzień dobry! - zawołałam do rodziców pełna energii i ekscytacji na myśl o porannym bieganiu. Naprawdę to polubiłam. - Na którą idziecie do pracy? - zapytałam, gdy rodzicielka odpowiedziała na moje powitanie.

- Już nas wyganiasz? - zapytał z udawanym oburzeniem tata, na co obie się zaśmiałyśmy.

- Właściwie to - tu zrobiła krótką przerwę - musimy powoli się zbierać. Niedługo zaczyna się nasza zmiana, a jeszcze trzeba dojechać - mówiąc to zaczęła zbierać talerze po śniadaniu z wyspy kuchennej.

- Zostaw, pozmywam jak wrócę i sama zjem śniadanie - na moje słowa mama przerwała czynność i uśmiechnęła się do mnie wdzięcznie, po czym ruszyła do łazienki.

Wzięłam czekającą na mnie szklankę soku i upiłam kilka łyków. Zaczęłam zastanawiać się, jakim cudem rodzice przygotowując sobie posiłek, robią tak mały bałagan. Ja mam wręcz talent do tego, by nabrudzić jak najwięcej się da. Zwykle wyglądało to tak, że mniej czasu zajmowało mi uszykowanie posiłku i zjedzenie go, niż sprzątanie kuchni. Do mojej głowy wrócił dzień, kiedy stwierdziłam, że upiekę chleb. No i cóż, najpierw spędziłam około dwadzieścia minut sprawdzając, czy dobrze zrozumiałam przepis, a w końcu, gdy zabrałam się za łączenie składników, wystraszona przez kotkę, która akurat w tamtym momencie postanowiła zrzucić kwiatka w pokoju obok, wysypałam cały kilogram mąki. Wtedy byłam zdruzgotana, teraz pozostaje się tylko śmiać.

- Monica, pośpiesz się! - zawołał tata, czekając przy drzwiach. Kobieta po chwili dołączyła do swojego męża i rzucając pożegnanie w moją stronę, wyszli z domu. Niedługo potem usłyszałam odjeżdżający z podjazdu samochód.

Monica Rivera i Luis Hernández to naprawdę cudowni ludzie. Ich życie od dawna było pełne poświęceń. Poznali się na studiach studiując medycynę, gdzie jak to mi sami opowiadali, byli przyjaciółmi z korzyściami. Śmiesznie to brzmi, jednak mowa tutaj o niestandardowym tego typu relacji. Dzieli ich jeden rok różnicy, więc mój tata będąc na drugim roku pomagał mojej mamie z egzaminami, notatkami i polecał wykładowców, a w zamian za to Monica miała go zapoznać z jej ówczesną koleżanką z grupy. W ten sposób zostali parą i gdy mama skończyła dwadzieścia trzy lata na świat przybył David. Mój braciszek był nie lada wyzwaniem dla pary zakochanych, jednak oboje byli zdeterminowani, by wychować go jak najlepiej potrafili, a zarazem ukończyć studia, by później móc pracować w swoich wymarzonych zawodach. Udało im się to, gdyż w końcu trafili do największego szpitala w Barcelonie, tworząc zgrany duet lekarzy. W międzyczasie urodziłam się również ja, więc naprawdę wiele osób było pełne podziwu, że potrafili połączyć dwójkę dzieci, wymagające studia i później dosyć ciężką pracę.

LATE NIGHT TALKING | PABLO GAVIRAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz