Rozdział 5. - Boisz się, że chcę cię otruć?

903 30 4
                                    

Co ty robisz Gavira?

Brunet podszedł bliżej mnie, lustrując całe moje ciało. Spięłam się pod jego wzrokiem. Nie wiedziałam, czego ode mnie chciał.

Może ma zamiar mnie po prostu wyrzucić?

Czekałam w niepewności na jego ruch, ale nie chciałam dać po sobie poznać, jak bardzo niekomfortowa była dla mnie ta sytuacja. Zdawał się cieszyć z tego, że stałam grzecznie w milczeniu czekając, aż "Jego Wysokość" się odezwie. Już swoją posturą pokazywał swoją arogancję i ogromną pewność siebie. Postanowiłam nie dać mu satysfakcji, że ma nade mną przewagę, tym bardziej, że nade mną górował, mimo że do osób szczególnie wysokich nie należał.

Mało kto nade mną nie góruje.

- O co chodzi? Jakiś problem?

- Właściwie to tak - był ewidentnie zdziwiony tym, że ośmieliłam się odezwać pierwsza. - Ty nim jesteś, Słońce. Nie wiem, skąd nagle się wzięłaś i nie wiem, co masz na celu, ale mam co do ciebie złe przeczucia. Może Pedro oszukasz, bo ma złote serce i nie widzi złego w ludziach, ale mnie nie dasz rady. Jeśli go zniszczysz, okaże się, że zależało ci tylko na pieniądzach albo rozgłosie. - przerwał cały czas podchodząc bliżej mnie, co spowodowało u mnie ciarki. Jego zimny ton głosu był przerażający. - Jeśli okażesz się kłamliwą laską, która chciała tylko go wykorzystać... zniszczę cię - mówiąc to złamał mnie za brodę, podnosząc tym samym moją głowę tak, żebym patrzała mu wprost w oczy. Miałam wrażenie, że chłód od niego przeniósł się na całe pomieszczenie i przymroził mnie do podłogi. Nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Chciałam wytłumaczyć mu, że nie jesteśmy razem i nic nie jest na rzeczy, ale najwyraźniej za długo się zastanawiałam, bo chłopak wyszedł, trzaskając drzwiami i zostawiając mnie w totalnym osłupieniu.

To było dziwne, ale tak długo jak wiedziałam, że przecież nie mam złych zamiarów i Pablo myli się co do mnie, byłam bezpieczna. Postanowiłam nie zmartwiać się zbyt wiele. Nie chciałam sobie doszczętnie zepsuć humoru. Potrzebowałam energii Carli. Zdecydowanie i to jak najszybciej. Szybko załatwiłam swoją potrzebę i sprawdziłam stan makijażu. Jako że nic w moim wyglądzie nie wymagało poprawki, skierowałam się z powrotem do kuchni. Dziewczyna czekała na mnie opierając się o blat, na którym stało aż dziesięć kolorowych szotów.

- W końcu jesteś! Myślałam, że się zatrzasnęłaś czy coś - zaśmiałam się na jej słowa, ukrywając dość istotny szczegół mojego pobytu w łazience. - Okej, widzę, że sama mi nie powiesz. Widziałam, jak Pablo wychodził z tej samej łazienki, w której w tym czasie byłaś ty. Mogę wiedzieć, o co chodzi? Nie wyglądał na szczęśliwego, a nawet bardziej wkurwionego.

- Nie chciałam o tym mówić... - westchnęłam - ...ale widzę, że przed tobą się nic nie ukryje. Jest wkurwiony, bo myśli, że jestem z twoim bratem i chyba przesadza z opiekuńczością, bo wręcz mi groził, że zniszczy mi życie, jeśli go zranię - mówiąc to byłam bardzo niepewna, czy dobrze robię, bo bałam się, że blondynka mi nie uwierzy i posądzi mnie o opowiadanie bzdur o jej przyjacielu.

- To brzmi jak Gavi. Serio, nigdy w życiu nie spotkałam nikogo tak troskliwego jak on, a że często nie potrafi opanować emocji to wychodzi jak wychodzi - ulga to zdecydowanie zbyt małe określenie tego, co odczułam, gdy nie wydarzyło się to, o co się martwiłam. Jak widać to zapewne nie pierwsza sytuacja tego typu z udziałem bruneta. - Słuchaj, trzeba to naprostować. Powiem o tym Pedro, to z nim porozmawia, a jest osobą, co ma na niego największy wpływ, więc powinno zadziałać. Zgoda? - kiwnęłam głową na tak, w duchu ciesząc się zaoferowaną pomocą. Nie uśmiechało mi się mieć wroga w nowej grupie znajomych już z samego początku. - To co? Pijemy?

LATE NIGHT TALKING | PABLO GAVIRAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz