Rozdział 17. - Potrzebujesz plasterka?

919 31 1
                                    

- Co tu robisz? - zapytałam z konsternacją. - Nie masz teraz treningu czy coś?

- Właśnie z niego wracam - odparł Gavi.

- I? Potrzebujesz czegoś? - rzuciłam dosyć niemiło, choć nie miałam tego w zamiarze. Moje ciało domagało się położenia z powrotem.

- Jakaś ty niemiła - parsknął. - Mogę wejść? - zapytał z nikłym uśmieszkiem.

- Jak musisz - westchnęłam i otworzyłam szerzej drzwi. Chłopak momentalnie przeszedł obok mnie i bez pytania zaczął iść na górę. Zatrzasnęłam drewnianą powłokę i przekręciłam zamek. Zabrałam z salonu telefon i ruszyłam śladem bruneta. Chwilę później dotarłam do mojego pokoju i mocno się zdziwiłam. Pablo leżał na łóżku, opierając się o zagłówek. Na stoliku nocnym leżało pudełko lodów i butelka wina.

- Gotowa na wieczór? - zapytał szarmancko.

- Z jakiej to okazji? Dobrze się czujesz? - rzuciłam podejrzliwie. W końcu nic tutaj się nie zgadzało. Jeszcze tydzień temu był wrakiem człowieka przez to, co stało się w Miami i przepraszał mnie. Mało tego, karał się za to wszystko. A teraz tak po prostu przyszedł do mnie, chcąc spędzić czas? Już dawno temu pogubiłam się w naszej relacji.

- Pedro powiedział mi, że masz okres, więc pomyślałem, że przyda ci się zestaw Carli na tę okazję - mówiąc to kiwnął głową na rzeczy, które tu przyniósł.

- No dobrze, ale dlaczego tu przyszedłeś? - ciągnęłam dalej. - Nie zrozum mnie źle, ale jakby...

- Carla co miesiąc groziła nam, że jeśli nie dostarczymy jej standardowych składników to nas zabije, zanim przekroczymy próg domu - zaśmiał się. - Chciałem zrobić dobry uczynek dla świata i uratować potencjalne ofiary...

- Pablo, pytam poważnie. O co chodzi?

- Jak jeszcze Aurora mieszkała w domu rodzinnym to zawsze lubiła oglądać ze mną bajki. Pomyślałem, że mogę umilić ci ten czas - oznajmił, a ja nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam co. Nadal nie dostałam odpowiedzi na moje pytanie. Miałam wtedy też chwilę, żeby bardziej przyjrzeć się chłopakowi. Miał na sobie szare dresy i czarną koszulkę. Byłam pewna, że wcześniej miał na sobie pomarańczową bluzę, jednak po chwili rozglądania się, wyłapałam ją wzrokiem przewieszoną przez fotel. Jego włosy były zmierzwione i lekko posklejane, co mogło oznaczać, że nie zdążyły wyschnąć po prysznicu albo dopadł je deszcz, który nadal panował nad Barceloną. Albo jedno i drugie. Jego twarz wyglądała lepiej niż tydzień temu. Zniknęły wory pod oczami oraz zarost. Ucieszyłam się, ponieważ to oznaczało, że nasza rozmowa pomogła i Pablo trochę odżył. - Po prostu nie chciałem, żeby było między nami niezręcznie. Po tym wszystkim... ja po prostu chcę to naprawić. Chyba możemy się po prostu kolegować czy coś? W końcu siłą rzeczy będziemy się spotykać - dodał, gdyż nie odzywałam się przez dobrą minutę. Widać było po nim, że nie chciał tego tak dosłownie mówić, ale cisza z mojej strony go do tego zmusiła. - Jeśli uważasz, że to za dużo to po prostu zostawię to i sobie pójdę - westchnął, a ja zdałam sobie sprawę, że wciąż siedziałam w mojej głowie. Zrobiło mi się przykro, gdy widziałam, jak zrezygnowany był, gdy podnosił się z łóżka. Zależało mu na tym.

- Czekaj - zatrzymałam go ruchem dłoni. - Po prostu ciężko mi sobie to poukładać w głowie. Też chcę, żeby nie było między nami niezręcznie. Więc... chciałabym, żebyś został - wydusiłam to z siebie. Ulga na jego twarzy dodała mi otuchy. Zamknęłam drzwi i usiadłam po drugiej stronie łóżka. Gavi podał mi pudełko z lodami.

- Nie mamy łyżeczek - stwierdziłam i podniosłam się, chcąc po nie iść.

- Siedź, przyniosę - oznajmił, na co pokiwałam głową.

LATE NIGHT TALKING | PABLO GAVIRAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz