Rzozdział 3

950 19 1
                                    

Po opuszczeniu samolotu i odebraniu bagaży, zaczęłam się rozglądać za kimś kto mógł by przypominać mojego ojca. Rozglądałam się za jakimś mężczyzną w średnim wieku, może z wąsem, ale nikogo takiego nie dostrzegłam. Myślałam by zadzwonić, ale dopiero po sekundzie ogarnęłam, że nikt nie przekazał mi jego numeru telefonu. W sumie to nic o nich nie wiedziałam, tylko to, że ojciec nazywa się Joseph Valerie i, że posiadam trzech braci, których imion też nie znałam. Boże, to będzie porażka, przecież jak pomyślą, że jestem jakimś nie ogarniętym kurczakiem to szybko pożałują, że mnie przyjęli do swojego domu.

Usiadłam na najbliższej ławce i dalej się rozglądałam.

Siedziałam tam tak z 15 min, już myślałam, że w ogóle o mnie zapomnieli i będę dziś spała na lotnisku.

-Hej, ty jesteś Juliet? Z letargu wyrwał mnie męski głos, tak się zamyśliłam, że nawet nie zauważyłam, gdy do mnie podszedł.

-Hej...mam na imię Charlotte, na drugie Juliet.

-No tak, przepraszam. Jestem James, twój brat. Powiedział wysoki blondyn, o zielonych oczach. Trochę mnie wmurowało, bo nie przypuszczałam, że odbierze mnie jeden z nich.

-Dobrze, to wezmę twoje bagaże i pójdziemy do auta.

Nie mogłam nic więcej z siebie wydusić więc tylko pokiwałam głową.

James, wziął moje bagaże i wyszliśmy z lotniska Heathrow.

Gdy wyszliśmy na parking trochę oniemiałam, stał przed nami wielki czarny jeep, to auto było cudowne, mogłam się wypowiadać na ten temat, bo uwielbiałam jeździć autami, z kolegami kiedyś ścigałam się na opuszczanej autostradzie, oczywiście, że to ja zawsze wygrywałam, a oni się wkurzali, że przegrywają z dziewczyną. Uwielbiam to, odstresowuje mnie to, zapominam o błogim świecie, a skupiam się na drodze.

Odrzuciłam szybko te myśli i wsiadłam do auta, na początku jechaliśmy w zupełnej ciszy, gdy odezwał się James.

-To, jak tam się czujesz?

Miałam już dość tego pytania, ale nie chciałam wyjść na niewdzięczną.

-Trochę lepiej.

-Słuchaj wiem co czujesz, naprawdę.

Pokiwałam głową, mimo, że nie wierzyłam mu, nie wiedział co czuje, mama była jedyną najważniejszą osobą w moim życiu.

-Nie mówię tego, by cię pocieszyć, kilkanaście lat temu nam też zmarła mama. Ty się zawiesił, jak by żałował, że mi to powiedział.

-Przykro mi , naprawdę, nie wiedziałam. Powiedziałam.

-dobra, może odpuśćmy sobie te smutne tematy, tylko porozmawiamy czymś innym. Może opowiem ci trochę o nas.

-Więc mieszkamy niedaleko centrum, mamy dom oddalony od innych, więc nikt nie hałasuje, oprócz Jacksona i Jacob . oni są bliźniakami, ale w ogóle nie są do siebie podobni, mają na razie 18 lat, ja za to jestem najstarszy mam 21 lat.

Tak mi się właśnie zdawało, że nie jest nastolatkiem, sama jego postawa mówiła, że jest poważnym 21 latkiem.

-Studiujesz? Wymsknęło mi się.

-Skończyłem studia teraz i pomagam ojcu w firmie.

-A czym się on zajmuje? Spytałam, bo szczerze mnie to ciekawiło.

-To już on ci opowie wszystko.

Resztę drogi spędziliśmy w ciszy, ja podziwiałam widoki przez okno i rozmyślałam jak to będzie, a James kierował w skupieniu, podróż zajęła nam 40 min. 

Wjechaliśmy w leśne tereny, wszędzie były drzewa, przeszło mi nawet przez myśl, że chłopak chce mnie tu zabić i zostawić, lecz moje obawy zniknęły gdy zobaczyłam wielka, czarną bramę, a za nią, o Chryste, to nie był dom, to był jakiś pierdolony pałac. Z daleka nie widziałam dokładnie budowli, za to przed nim rozciągał się długi chodnik, na środku wielka fontanna, po bokach zielone tuje idealnie podcięte, widać było, że ktoś o nie dba.

-A więc jesteśmy. Powiedział James.

Gdy brama się elektrycznie otworzyła, wjechaliśmy przez nią i pojechaliśmy w stronę ogromnego garażu, którego wcześniej jakimś cudem nie dostrzegłam. Gdy wysiadłam z auta zobaczyłam, że wokół nas znajduje się masa innych aut, były tam przeróżne modele, mój wzrok spoczął na mustangu z lat 80, pragnęłam zawsze tego auta. Miałam wiele okazji przejechać się mustangami, ale tego jednego nie było mi dane się nim przejechać.

Szybko się otrząsnęłam by nie wyjść na wariatkę, która gapi się na auto, jak by nigdy na oczy nie widziała klocka na czterech kółkach.

Chłopak stanął prze dumną, nawet nie zajarzyłam kiedy się tam znalazł.

-Słuchaj, wiem, że ci ciężko, ale wszystko się ułoży, ale tak dla pewności, nie bierz do siebie słów, które mogą puść z ust Jacksona, jest trochę nietypowy i mówi szybciej niż myśli.

Trochę się zestresowałam, nie chciałam

Byś intruzem, a z tego co powiedział James wywnioskowałam, że jeden z bliźniaków wcale mnie nie chce poznać.

This was never supposed to happen.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz