Krocząc za Jamsem przekroczyłam próg drzwi, to co oznaczyłam jeszcze bardziej mnie onieśmieliło. W środku było elegancko, jasno, czysto, naprawdę jak w jakimś pałacu.-Twoje rzeczy zaraz zaniesiemy do twojego pokoju, a gdzieś tu powinni być wszyscy. Powiedział odwracając się w moją stronę.Po chwili za rogu wyłoniła się dwójka chłopaków, obydwoje byli brunetani, mieli brązowe oczy, na pewno ćwiczyli bo widać było zarysy mięśni. Jeden z nich wyglądał jak by mu ktoś gówno pod nos podłożył, a drugi, normalnie.-A więc, to jest Charlotta.-Charlotta? A nie Julieta? Odezwał się ten milej wyglądający, i o czym im chodziło z tym moim drugim imieniem.-Nie Charlotta, na drugie ma Julieta. -A więc tak, ten po prawej to Jackson, a po lewej Jacob. Powiedział najstarszy chłopak. W sumie nie zdziwiłam się, że James ostrzegł mnie przed Jacobem, bo naprawdę patrzył się na mnie jak na intruza, którym w teorii byłam.Za nim, któryś z nich zdążył cokolwiek jeszcze powiedzieć, za ich pleców usłyszałam ciche chrząknięcie.Gdy zobaczyłam kto przede mną stoi, stanęło mi serce, na chwilę przestałam oddychać. Przede mną stał wysoki mężczyzna, o brązowych oczach, nie miał brody, ale na oko miał z 40 lat. Stałam tam jak wryta, nie byłam w stanie odezwać się ani słowem.-Witaj Charlotto. Uśmiechnął się do mnie. Nic nie zrobiłam, stałam jak wryta.-Chłopcy weście rzeczy Charlotty i zanieście je do pokoju.Widziałam jak, tan najmniej przyjaźnie nastawiony do mnie chłopak wywraca oczami. Nie powiem, że nie, zrobiło mi się trochę przykro.-A ty Charlotto, chodź do mojego biura.Nadal nic nie odpowiedziałam, mimo, że mogło wydawać się to trochę niegrzeczne, ale podążyłam za ojcem, boże jak to dziwnie brzmi, przecież ten facet jest mi kompletnie obcy.Szliśmy przez długi korytarz, spoglądałam kątem oka na obrazy po bokach przedstawiające jakieś postacie, różne meble, podejrzewałam, że były warte więcej niż mój dom. W końcu zatrzymaliśmy się przed jakimiś drzwiami, otworzył je i gestem ręki zaprosił mnie do środka. Pomieszczenie wyglądało bardzo elegancko, było urządzone w ciemnych barwach, biurko przede mną było wykonanie z brązowego drewna, przed nim czarna skurzana pufa, a po boku, również ciemna skurzana kanapa. Za biurkiem stała wielka komoda wykonana też z brązowego drewna i szklanymi drzwiami, przez które na kilku pułkach prześwitywały przeróżne rodzaje alkoholi, wyglądały na drogie.-Więc usiądź. Wskazał mi wielki czarny fotel, gdy sam usiadł za biurkiem. Czułam się jak bym poszła na rozmowę o pracę.-Rozumiem, że to dla ciebie trudna sytuacja. Wtedy coś we mnie pękło, co druga osoba mówiła te same słowa, więc nie wytrzymałam.-Nie! Nie wiecie co czuje! Co czuje osoba, która żyje sobie normalnie, po czym dowiaduje się od dyrektorki o tym że jej matka nie żyje. Więcej nic nie powiedziałam, bo gardło ścisnęło mi si, a do oczy zaszkliły mi się.-Rozumiem twój wybuch złości. Powiedział to tak spokojnie, że trochę mnie to zdezorientowało.-Ale faktycznie, to trudna sytuacja, ale wiec, że to teraz będzie twój dom, oraz zależy nam na tobie, bardziej niż myślisz.-To nie jest prawdą, ty nie chciałeś mnie znać, nie skontaktowałeś się ze mną ani razu. Zaczynałam podejrzewać, że nie żyjesz, a Jacob patrzy się na mnie jak na intruza.-To skomplikowane, ale Jacobem się nie przejmuj, o już taki jest, ale spróbuje ci wytłumaczyć na tyle ile mogę, dlaczego się z tobą nigdy nie skontaktowałem.Patrzyłam na mężczyznę przede mną i zastanawiałam się jak zamierza mi wytłumaczyć prawie 18 lat nieobecności.-Poznałem twoją matkę 19 lat temu, byłem akurat w stanach, w sprawach służbowych. Razem z najlepszym przyjacielem poszliśmy do klubu, wypiliśmy trochę i dobrze się bawiliśmy. Po jakimś czasie natknąłem się na piękną kobietę, która siedziała na kanapie, stwierdziłem, że się dosiądę. Rozmawialiśmy dość długo, umówiliśmy się do kawiarni następnego dnia i tak jeszcze kilka razy. Którejś nocy trochę nas poniosło i zapomnieliśmy użyć zabezpieczenia. Po tygodniu zadzwoniła do mnie płacząc, że jest w ciąży, od razu wsiadłem w samolot i do niej przyleciałem. Zaczęła mnie wyzywać, że to wszystko moja wina, że jak ja to teraz widzę skoro mam żonę. W końcu doszliśmy do porozumienia, bo ona jak i ja chcieliśmy cię wychowywać, ale Adel, uznała, że najlepiej będzie jak zniknę z jej i twojego życia. Próbowałem ją jakoś przekonać, ale była nie ugięta, udało mi się tylko wynegocjować twoje imię, ale jak się potem dowiedziałem to i z tym zrobiła mnie w konia, bo dała ci na drugie imię Juliet, a miała na pierwsze. Zależało mi na tym bardzo, bo każdego imię w naszej rodzinie zaczyna się na J. tu urwał nie wiedział chyba co jeszcze może mi powiedzieć, a ja byłam lekko oszołomiona, to wszystko było nie możliwe, takie rzeczy się normalnie nie dzieją, chyba, że w książkach, tylko to nie książka, a pierdolona rzeczywistość. -Rozumiem, że możesz mieć mi to wszystko za złe, ale spróbuj mnie też zrozumieć. Nie wiedziałam co mu mam odpowiedzieć, a on chyba wyczuł, że nic nie powiem, więc kontynuował.-Zaraz James pokarze ci twój pokój, a szkołę zaczynasz w następnym tygodniu, mundurek masz w szafie. Mundurek? Oby to nie była szkoła dla jakiś bogatych figasów, ale patrząc na posiadłość, mogłam się mylić.
CZYTASZ
This was never supposed to happen.
RomanceCzy zastanawialiście się kiedyś jak życie potrafi być ulotne? Siedemnastoletnia Charlotte Juliet Valerie, mieszka wrzą z mamą w Los Angeles, miała sobie właśnie zdać z tego sprawę. Tak dużo wydarzeń: śmierć matki, ojciec którego nie znała, bracia, m...