Rozdział 39

151 7 0
                                    

Wyścigi były naprawdę zajebiste. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak dobrze się bawiłam. Krzyczałam i klaskałam wraz z innym, gdy któryś z zawodników przekraczał linie mety.

-A teraz czas na niespodziankę tego wieczoru. Kto chce się zmierzyć z Adamem Risonem?! Rozbrzmiał głos prowadzącego.

Czyli można się zgłosić.

Charlotta nawet o tym nie myśl, nie ścigałaś się już długi okres czasu.

Jednak szybko zignorowałam ten głos i widząc, że nikt nie chce podjąć wyzwania, co już wtedy powinno mi dać do myślenia, podniosłam rękę do góry.

Chyba tym ruchem zszokowałam wszystkich, bo automatycznie kilka głów spojrzało na mnie ze zdziwieniem.

Nicolas za to wyglądał jak by chciał mnie zabić od razu na miejscu.

-Widzę, że mamy jednego ochotnika. Więc zapraszam panią w czarnym!

-Czy cię pojebało? Nie możesz się ścigać. Szarpnął mną Nicolas.

-Mogę i to zrobię. Nic mi nie będzie.

-Nie pozwolę, on jest niebezpieczny, nie ściga się fair.

-Tak jak mówiłam idę i nie odciągniesz mnie od tego. Chce znowu to poczuć, nie muszę wygrać.

Wiedział, że mnie od tego nie odwiedzie, więc tylko westchnął i ze spodni wyciągnął swoje klucze od auta.

-Masz. Bym miał pewność, że nikt nie grzebał przy silniku.

Patrzyłam przez chwilę na niego totalnie osłupiała. Czy on daje mi właśnie swoje auto?

-Nie patrz tak, tylko bierz i postaraj się nie zabić.

Podziękowałam i miałam zamiar się nie zabić.

Po kilku minutach siedziałam już w aucie na linii startu, obok mnie w aucie siedział ten cały Adam.

Widziałam jak się ścigał w poprzednim wyścigu i musiałam przyznać, że jest dobry, ale ma problem z przyśpieszaniem na zakrętach, zresztą jak większość ich tutaj. Wystraszy, że nie zwolnię do jego prędkości na zakręcie, a może i uda mi się wygrać. Muszę tylko uważać by samej nie wylecieć z trasy przy tym.

Nagle usłyszałam jak mój przeciwnik odsuwa szybę, więc też odsunęłam swoją.

-Pamiętaj mała, jeśli przegrasz zawsze będę mógł ci pozwolić przejechać się czymś innym. Powiedział, po czym się uśmiechnął.

Co za oblec. Już ja mu pokarzę gdzie jego miejsce.

-Wal się. Warknęłam i zasunęłam szybę.

-Trzy!

-Dwa!

-Jeden!

Ruszyliśmy w tym, samym czasie. Mimo to jechał przede mną, ewidentnie starając udaremnić mi wyprzedzenie. To miał być krótki wyścig, trzy kulka.

Co jednak trochę utrudniało, mniej czasu na wyprzedzenie.

Zakręt, zmieniłam szybko bieg i docisnęłam gazu. Tak jak się spodziewałam, zwolnił, nie jakoś bardzo ale na tyle bym się do niego zbliżyła.

Teraz jechaliśmy już prawie obok siebie.

Kolejny zakręt, znowu docisnęłam gaz, wspomagając się dźwignią by nie wylecieć z trasy. Już prawie go wyprzedzałam.

Pierwsze okrążenie i kolejny zakręt.

Tym razem nie miałam tyle szczęścia co poprzednio, bo auto wpadło w poślizg i o mały włos nie przyfasoliłam w bramkę, obok zakrętu, przez co musiałam lekko przyhamować.

This was never supposed to happen.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz