Rozdział 40

128 5 0
                                    

Od kilku dni nie była w stanie myśleć o niczym innym , tylko o tym, że udało mi się wygrać wyścig. Nigdy nie czułam się lepiej.

Strasznie za tym tęskniłam i od dłuższego czasu chciałam do tego wrócić. Tylko miałam jedną przeszkodę, a mianowicie braci i nie tak dobra znajomość terenu i ludzi, jak w stanach.

Siedziałam właśnie na lekcji angielskiego z Mią i przepisywałam to co nauczycielka zapisywała na tablicy.

-O kurwa. Charlotta? Szturchnęła mnie niespodziewanie dziewczyna, przez co ten nieszczęsny długopis wypadł mi z ręki i upadł na podłogę. Czym zwróciłam na siebie uwagę kilku uczniów.

-O co chodzi? Spytałam, bo naprawdę nie wiedziałam o co tym razem mogło chodzić.

-No... ja ci chyba to po prostu pokarzę. Mówiąc to obróciła ekran swojego telefonu w moim kierunku i... zamarłam.

Po prostu mnie zmroziło.

Szybko wyrwałam Mii urządzenie z ręki i przyjrzałam się lepiej.

Post przedstawiał mnie na ostatnim wyścigu, przytulającą się z Nicolasem, przy jego aucie. Z napisem: Czy zaginioną siostrzyczkę braci Valerie, łączy coś więcej z dziedzicem fortuny Harrisonów?

Wpatrywałam się w to zdjęcie i nie mogłam uwierzyć, że to się wydarzyło. Dobra, było tam mnóstwo osób, ale nie udzielałam się jakoś bardzo w mediach, by ktoś przypadkowy mógł by mnie rozpoznać.

Co to w ogóle był za profil?

od razu kliknęłam w profil tej osoby, z nadzieją, że dokiem się kto to.

Ta, oczywiście. Ten ktoś był anonimowy! Bo jak że inaczej!

Jezu, przecież jak bracia to zobaczą, to mnie ukatrupią, a ojciec...

To musi zostać usunięte.

-Wszystko dobrze? Wiesz to tylko zdjęcie, w dodatku nie zbyt wyraźne. Równie dobrze mógł być to każdy. Lecz po jej tonie wyczułam, że nawet ona sama w to nie zbyt wieży.

-Znasz jakiegoś hakera? Wypaliłam.

-Co? Chyba ja tym zaskoczyłam. Nie dziwie jej się.

-No hakera.

-Chyba aż takich znajomości nie mam, przykro mi.

Przez resztę lekcji nie mogłam się w ogóle skupić, noga latała mi jak szalona pod stołem, ręce lekko mi się trzęsły. Nie wiedziałam, czemu to aż tak bardzo przeżywam, w końcu nie robiłam niczego złego. Pomijając wyścig, ale o tym nikt nie wspomniał, tylko o mnie i Nicolasie. Co z drugiej strony było trochę dziwne.

Właśnie Nicolas! Muszę go znaleźć.

Szukając go, miałam nie odparte wrażenie, że część uczniów uważnie mi się przygląda, ale już nie wiedziałam czy to ja mam coś z głową, czy tak jest naprawdę. Jednak jedno wiedziałam, ten post zobaczyło już zdecydowanie za dużo osób.

Po przeszukaniu prawie całej szkoły, znalazłam go w najbardziej oczywistym miejscy.

Przed szkołą, palącego papierosa.

Szybkim krokiem do niego podeszłam i próbowałam zachowywać się naturalnie.

Gdy już miałam się odezwać, on zrobił to pierwszy. Nie wiedziałam nawet jak mnie dostrzegł, w końcu byłam za nim.

-Chcesz jednego? Mówiąc to, odwrócił się do mnie i wyciągnął paczkę czerwonych malborro.

-Tak. Odpowiedziałam, szybko. Po czym wyjęłam jednego, a on podpalił mi go swoją zapalniczką.

This was never supposed to happen.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz