Wysiadłyśmy z taksówki, która zawiozła nas pod dom Lee, który obecnie wyglądał już z zewnątrz, jak niezłe pobojowisko.
Widziałam dwóch chłopaków, którzy stali przy tujach i najprawdopodobniej rzygali, bo raczej nie wąchali ich.
Gdy ruszyłyśmy w stronę wejścia, zauważyłam również sporo puszek po piwie i innych śmieci. Ale co jak co, musiałam przyznać, że dom był bardzo ładny, pomijając to, że chwilowo zmienił swoją funkcję na klub dla małolatów.
Weszłyśmy z dziewczynami do środka, dom rzeczywiście w środku również wydawał się ogromny, pewnie w ciągu dnia było tu czysto i zadbanie, ale teraz raczej tak nie wyglądał. Wszędzie pełno imprezujących dzieciaków, walających się kubeczków po alkoholu i innych śmieci.
-Niezły dom, nie? Powiedziała Layla.
-No, ale kto idzie się ze mną napić. Nie piłam od tygodnia. Powiedziała Mia śmiejąc się.
-Swoją drogą, jeśli potrafię wytrzymać kilka dni bez alkoholu to oznacza raczej, że nie jestem alkoholikiem , nie?
-Chyba nie, to raczej oznacza, że lubisz pić. Powiedziałam śmiejąc się, zatem z dziewczyną.
-dziewczyny, wiecie co, wy idźcie się napić a ja na chwilę pójdę do łazienki. Nagle oświadczyła Layla.
-Okej... Wyszko w porządku. Spytałam, bo dziewczyna nie wyglądała jak by skakała z radości, że przyszła na imprezę.
-Tak, tak, potem do was dołączę.
Nie dopytywałyśmy już tylko, ruszyłyśmy w stronę kuchni, a raczej Mia mnie prowadziła, na pewno kiedyś już była tutaj, na jakiejś imprezie, bo świetnie wiedziała gdzie znajduje się alkohol.
Gdy dotarłyśmy już na miejsce, zastałyśmy tak dwójkę dziewczyn i chłopaków, ale chyba nawet się się zorientowali, że ktoś nowy wszedł do pomieszczenia.
-Chcesz, żebym zrobiła ci drinka, jestem, mistrzynią? Spytała mnie Mia, gdy już zgarniała wszystkie potrzebne jej składniki.
-W sumie czemu nie. Nie byłam fanką upijania się na imprezach i teraz też nie zamierzałam, ale jeden drink nie zaszkodzi.
Obserwowałam jak dziewczyna wlewa najpierw do kubeczków trochę soku pomarańczowego, dosłownie było to może z 5ml i resztę kubeczka zapełniła wódką i wrzuciła parasolkę na górę.
-Voila. Powiedziała, podając mi gotowego drinka, a raczej wódkę z kapką soku.
Wzięłam drinka i zrobiłam łyka, gdy tylko ciecz przeleciała przez moje gardło, poczułam jak parzy mnie w gardło i od razu zaczęło robić mi się gorąco.
-Cholera, mocne to Mia. Powiedziałam śmiejąc się kaszląc.
-Mocne, ale za to jak działa.
Nic więcej już nie powiedziałam gdy wmusiłam w siebie całego drinka, ruszyłyśmy na parkiet.
Weszłyśmy do salony, gdzie już tańczyło sporo osób, z głośników leciała głośna muzyka. Od razu ruszyłam na parkiet, uwielbiałam tańczyć, gdy byłam mała robiłam wieczorami pokaz mamie, a ona mnie nagrywała.
Trochę już tak tańczyłam, Mia zniknęła mi z oczu, ale nie zawracałam sobie tum głowy, czułam się świetnie, dawno już tak się nie wyluzowałam jak dzisiaj.
Z głośników poleciał kolejny kawałek, gdy poczułam czyjeś ręce na swojej talii, odwróciłam się w tamtą stronę, był to jakiś chłopak. Był wyższy obejmie i miał blond włosy, nie kojarzyłam go, ale to może przez fakt, że mało kogo kojarzę z tej szkoły.
Tańczyłam dalej, odwróciłam się do niego z powrotem tyłem, jego ręce nadal były na mojej talii, a ja zaczęłam kręcić pupą w rytm muzyki, robiłam to tak seksownie, aż samej sobie się dziwiłam. Normalnie bym tak nie zrobiła, ale alkohol trochę mnie rozbujał.
Poczułam jak chłopak nachyla się i szepcze do mojego ucha.
-Wyglądasz strasznie seksownie, w tej sukience. Mówiąc to zjechał rękoma trochę niżej. Zaśmiałam się cicho na jego reakcje.
Nadal nie przestawałam tańczyć, gdy nagle poczułam, jak chłopak upada na ziemię. Szybko się odwróciłam i zobaczyłam, CO DO KURWY NĘDZY? To był Jackson i właśnie okładał pięściami chłopaka.
-Jackson, przestań! Krzyknęłam ale ewidentnie miał mnie w dupie.
Dzięki bogu, nagle pojawił się ten jego przyjaciel i go odciągnął, mimo, że Jackson wydawał się wysportowany, a po twarzy chłopaka, który leżał na ziemi widziałam, że na pewno ma złamany nos, to Nicolas bez większych problemów go odciągnął.
Nagle podbiegli to tamtego chłopaka, pewnie jego znajomi i pomogli mu się pozbierać i zmyć. Gdy chłopak już zniknął, spojrzałam na brata, który wydawał się bardzo z siebie zadowolony.
-Czy ciebie do jasnej cholery pojebało?! Wydarłam się.
-Chyba raczej tobie powinienem zadać to pytanie. Co ty tu w ogóle robisz?
-To już nie mogę nawet wyjść z domu? A tak po za tym, to przyszłam tu z Mią i Laylą, więc wracam do nich.
-Nie, wracasz natychmiast do domu i nawet nie próbuj dyskutować, bo to się w końcu źle skończy. Widziałam, że powoli traci cierpliwość, ale byłam zbyt wkurzona aby zwracać na to uwagę.
-Wiesz co? Pierdol się, a ja idę tańczyć. Już miała się oddalić, ale nie było mi to dane. Jackson objął mnie w pasie i przerzucił mnie sobie przez ramię.
-Postaw mnie na podłogę! Krzyczałam i wierzgałam nogami, ale on nic sobie z tego nie robił, nawet moje próby uderzenia go. Widziałam tylko jak się oddalamy od salonu i Nicka, który śmiał się pod sosem. Stwierdziłam, że pokarzę mu środkowy palec, za to, że śmiej się z moje porażki.
Gdy w końcu wyszliśmy z domu, chłopak postawił mnie mną ziemię.
-Co ty sobie myślałaś tańcząc tak z tym typem?
-Najpierw masz problem do mnie o to, że tu jestem, teraz, że tu tańczę. Za kogo ty się uważasz do jasnej cholery?
-Jestem twoim starszym bratem, więc mam prawo ci mówić co jest dla ciebie odpowiednie.
Gdyby spojrzenie mogło zabijać, to właśnie bym to zrobiła.
-Nagle jesteś moim bratem, a gdzie byłeś przez te 16 lat? Co? Wysyczałam w stronę chłopaka.
Chwilę tak staliśmy ja zabijałam go wzrokiem, a on, wsunie to nie wiem, może był zły? Rozczarowany? Tylko niczym, przecież nawet mnie nie zna.
-Zawiozę cię do domu, choć.
-Nigdzie z tobą nie jadę.
-Jedziesz, albo wrzucę cię do tego auta. Wiedziałam, że to zrobi, więc z grymasem na twarzy, podążyłam za nim i wsiadłam do auta. Dopiero teraz zajarzyłam, że chłopak będzie prowadzić. Byłam trochę wstawiona, ale nie na tyle by wsiąść do auta z kimś pijanym.
-Czekaj, a ty nie piłeś?
-Nie, bo i tak miałem dzisiaj robić za kierowcę. Pokiwałam nie pewnie głową.
-Ej, ale ty jeszcze nawet prawa jazdy nie masz?
-Ale umiem prowadzić, więc luz. Patrzyłam na niego nie przekonana, ale się już nie odezwałam.
CZYTASZ
This was never supposed to happen.
RomanceCzy zastanawialiście się kiedyś jak życie potrafi być ulotne? Siedemnastoletnia Charlotte Juliet Valerie, mieszka wrzą z mamą w Los Angeles, miała sobie właśnie zdać z tego sprawę. Tak dużo wydarzeń: śmierć matki, ojciec którego nie znała, bracia, m...