Rozdział 10

463 14 0
                                    

Wysiadłyśmy z taksówki, która zawiozła nas pod dom Lee, który obecnie wyglądał już z zewnątrz, jak niezłe pobojowisko.

Widziałam dwóch chłopaków, którzy stali przy tujach i najprawdopodobniej rzygali, bo raczej nie wąchali ich.

Gdy ruszyłyśmy w stronę wejścia, zauważyłam również sporo puszek po piwie i innych śmieci. Ale co jak co, musiałam przyznać, że dom był bardzo ładny, pomijając to, że chwilowo zmienił swoją funkcję na klub dla małolatów.

Weszłyśmy z dziewczynami do środka, dom rzeczywiście w środku również wydawał się ogromny, pewnie w ciągu dnia było tu czysto i zadbanie, ale teraz raczej tak nie wyglądał. Wszędzie pełno imprezujących dzieciaków, walających się kubeczków po alkoholu i innych śmieci.

-Niezły dom, nie? Powiedziała Layla.

-No, ale kto idzie się ze mną napić. Nie piłam od tygodnia. Powiedziała Mia śmiejąc się.

-Swoją drogą, jeśli potrafię wytrzymać kilka dni bez alkoholu to oznacza raczej, że nie jestem alkoholikiem , nie?

-Chyba nie, to raczej oznacza, że lubisz pić. Powiedziałam śmiejąc się, zatem z dziewczyną.

-dziewczyny, wiecie co, wy idźcie się napić a ja na chwilę pójdę do łazienki. Nagle oświadczyła Layla.

-Okej... Wyszko w porządku. Spytałam, bo dziewczyna nie wyglądała jak by skakała z radości, że przyszła na imprezę.

-Tak, tak, potem do was dołączę.

Nie dopytywałyśmy już tylko, ruszyłyśmy w stronę kuchni, a raczej Mia mnie prowadziła, na pewno kiedyś już była tutaj, na jakiejś imprezie, bo świetnie wiedziała gdzie znajduje się alkohol.

Gdy dotarłyśmy już na miejsce, zastałyśmy tak dwójkę dziewczyn i chłopaków, ale chyba nawet się się zorientowali, że ktoś nowy wszedł do pomieszczenia.

-Chcesz, żebym zrobiła ci drinka, jestem, mistrzynią? Spytała mnie Mia, gdy już zgarniała wszystkie potrzebne jej składniki.

-W sumie czemu nie. Nie byłam fanką upijania się na imprezach i teraz też nie zamierzałam, ale jeden drink nie zaszkodzi.

Obserwowałam jak dziewczyna wlewa najpierw do kubeczków trochę soku pomarańczowego, dosłownie było to może z 5ml i resztę kubeczka zapełniła wódką i wrzuciła parasolkę na górę.

-Voila. Powiedziała, podając mi gotowego drinka, a raczej wódkę z kapką soku.

Wzięłam drinka i zrobiłam łyka, gdy tylko ciecz przeleciała przez moje gardło, poczułam jak parzy mnie w gardło i od razu zaczęło robić mi się gorąco.

-Cholera, mocne to Mia. Powiedziałam śmiejąc się kaszląc.

-Mocne, ale za to jak działa.

Nic więcej już nie powiedziałam gdy wmusiłam w siebie całego drinka, ruszyłyśmy na parkiet.

Weszłyśmy do salony, gdzie już tańczyło sporo osób, z głośników leciała głośna muzyka. Od razu ruszyłam na parkiet, uwielbiałam tańczyć, gdy byłam mała robiłam wieczorami pokaz mamie, a ona mnie nagrywała.

Trochę już tak tańczyłam, Mia zniknęła mi z oczu, ale nie zawracałam sobie tum głowy, czułam się świetnie, dawno już tak się nie wyluzowałam jak dzisiaj.

Z głośników poleciał kolejny kawałek, gdy poczułam czyjeś ręce na swojej talii, odwróciłam się w tamtą stronę, był to jakiś chłopak. Był wyższy obejmie i miał blond włosy, nie kojarzyłam go, ale to może przez fakt, że mało kogo kojarzę z tej szkoły.

Tańczyłam dalej, odwróciłam się do niego z powrotem tyłem, jego ręce nadal były na mojej talii, a ja zaczęłam kręcić pupą w rytm muzyki, robiłam to tak seksownie, aż samej sobie się dziwiłam. Normalnie bym tak nie zrobiła, ale alkohol trochę mnie rozbujał.

Poczułam jak chłopak nachyla się i szepcze do mojego ucha.

-Wyglądasz strasznie seksownie, w tej sukience. Mówiąc to zjechał rękoma trochę niżej. Zaśmiałam się cicho na jego reakcje.

Nadal nie przestawałam tańczyć, gdy nagle poczułam, jak chłopak upada na ziemię. Szybko się odwróciłam i zobaczyłam, CO DO KURWY NĘDZY? To był Jackson i właśnie okładał pięściami chłopaka.

-Jackson, przestań! Krzyknęłam ale ewidentnie miał mnie w dupie.

Dzięki bogu, nagle pojawił się ten jego przyjaciel i go odciągnął, mimo, że Jackson wydawał się wysportowany, a po twarzy chłopaka, który leżał na ziemi widziałam, że na pewno ma złamany nos, to Nicolas bez większych problemów go odciągnął.

Nagle podbiegli to tamtego chłopaka, pewnie jego znajomi i pomogli mu się pozbierać i zmyć. Gdy chłopak już zniknął, spojrzałam na brata, który wydawał się bardzo z siebie zadowolony.

-Czy ciebie do jasnej cholery pojebało?! Wydarłam się.

-Chyba raczej tobie powinienem zadać to pytanie. Co ty tu w ogóle robisz?

-To już nie mogę nawet wyjść z domu? A tak po za tym, to przyszłam tu z Mią i Laylą, więc wracam do nich.

-Nie, wracasz natychmiast do domu i nawet nie próbuj dyskutować, bo to się w końcu źle skończy. Widziałam, że powoli traci cierpliwość, ale byłam zbyt wkurzona aby zwracać na to uwagę.

-Wiesz co? Pierdol się, a ja idę tańczyć. Już miała się oddalić, ale nie było mi to dane. Jackson objął mnie w pasie i przerzucił mnie sobie przez ramię.

-Postaw mnie na podłogę! Krzyczałam i wierzgałam nogami, ale on nic sobie z tego nie robił, nawet moje próby uderzenia go. Widziałam tylko jak się oddalamy od salonu i Nicka, który śmiał się pod sosem. Stwierdziłam, że pokarzę mu środkowy palec, za to, że śmiej się z moje porażki.

Gdy w końcu wyszliśmy z domu, chłopak postawił mnie mną ziemię.

-Co ty sobie myślałaś tańcząc tak z tym typem?

-Najpierw masz problem do mnie o to, że tu jestem, teraz, że tu tańczę. Za kogo ty się uważasz do jasnej cholery?

-Jestem twoim starszym bratem, więc mam prawo ci mówić co jest dla ciebie odpowiednie.

Gdyby spojrzenie mogło zabijać, to właśnie bym to zrobiła.

-Nagle jesteś moim bratem, a gdzie byłeś przez te 16 lat? Co? Wysyczałam w stronę chłopaka.

Chwilę tak staliśmy ja zabijałam go wzrokiem, a on, wsunie to nie wiem, może był zły? Rozczarowany? Tylko niczym, przecież nawet mnie nie zna.

-Zawiozę cię do domu, choć.

-Nigdzie z tobą nie jadę.

-Jedziesz, albo wrzucę cię do tego auta. Wiedziałam, że to zrobi, więc z grymasem na twarzy, podążyłam za nim i wsiadłam do auta. Dopiero teraz zajarzyłam, że chłopak będzie prowadzić. Byłam trochę wstawiona, ale nie na tyle by wsiąść do auta z kimś pijanym.

-Czekaj, a ty nie piłeś?

-Nie, bo i tak miałem dzisiaj robić za kierowcę. Pokiwałam nie pewnie głową.

-Ej, ale ty jeszcze nawet prawa jazdy nie masz?

-Ale umiem prowadzić, więc luz. Patrzyłam na niego nie przekonana, ale się już nie odezwałam.

This was never supposed to happen.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz