Rozdział 30

283 13 0
                                    

Czy myślałam kiedyś o tym jak umrę?

Nie.

Czy w tamtym monecie myślałam co czuła moja matka gdy umierała?

Czasem.

Czy ją to bolało? Jak długo cierpiała zanim nastał koniec?

Ludzi nie myślą o śmierci, dopóki się o nią nie otrą.

Dopiero wtedy zaczynają doceniać to swoje marne życie, bo gdy nie zdajemy sobie sprawy z poczucia zagrożenia to tylko narzekamy. Narzekamy na to jak mamy ciężko, narzekamy, że ktoś jest od nas w czymś lepszym i piękniejszym, że my nigdy nic nie osiągniemy.

Jednak gdy to wszystko ma się skończyć, nagle tego nie chcemy. Będziemy robić wszystko by przeżyć. Tylko czy każdemu się to uda?

***

-Jak to nie da się już nic więcej zrobić?! To moja córka, macie coś zrobić, bo przestanę wspierać finansowo ten cholerny szpital!

-Proszę pana. Jesteśmy w szpitalu, proszę się uspokoić, bo inaczej będę zmuszona zawiadomić ochronę.

***

-Myślisz, że kiedy się obudzi?

-Myślisz ty, że ja jakaś wróżbita. Nie wiem, oby jak najszybciej.

Znałam te głosy. Czy to Jackson i Jacob? Tak bardzo chciałam otworzyć oczy i powiedzieć im, że nic mi nie jest, że żyje, ale nic z tego, znowu nastąpiła ciemność i cisza.

***

-Nie powiedziałem ci wcześniej dlaczego cię unikałem. Myślałem, że tak będzie lepiej dla ciebie, by cię chronić, bym cię nie zranił i zepsuł, tak jak to robię ze wszystkimi innymi.

-Sam nie wiem... Może robiłem to wszystko dla siebie, bym to ja nie czół się zraniony, gdybyś mnie odtrąciła... A teraz gdy tak leżysz, nie mogę się pogodzić z myślą, że miał bym cię już nigdy nie zobaczyć. Nie usłyszeć twoich uszczypliwych uwag i dziwnych żartów, które i tak mnie bawią nie wiadomo dla czego.

-Proszę cię Lotta, zrób to dla mnie i się obudź.

***

Powoli poruszyłam palcami u rąk, zupełnie jak by nie były moje. Zaczęłam rejestrować czyjeś głosy i szmery.

Ruszyłam lewą nogą, jednak gdy miałam zrobić to samo z drugą, poczułam okropny bul.

Otworzyłam oczy, chwile mi zajęło zanim obraz dokładnie mi się wyostrzył.

Zamrugałam parę razy i rozejrzałam się.

Leżałam w szpitalu, pod białą kołdrą, obok stał jakiś sprzęt medyczny, pewnie sprawdzał czy wciąż żyje.

Jednak nie leżał nikt obok mnie, leżałam tylko ja, nie było też żadnych innych łóżek. Dopiero po chwili dostrzegłam, że przed moim użkiem pod ścianą jest jasno niebieska kanapa, a na niej ktoś śpi.

Nie do końca wiedziałam kto to był, był zbyt daleko i twarz miał zasłoniętą przez rękę.

Chciałam się podciągnąć na rękach, by usiąść w pół siadzie, jednak gdy tylko uniosłam się, skłam z bólu, przez tą cholerną nogę.

Dopiero wtedy dotarło do mnie co się stało. Wspomnienia zaczęły zalewać moją głowę. Rozmowa bliźniaków, auto, las, dwójka wariatów, szyba, strzały, Aiden i ciemność.

Boże. Postrzelili mnie.

Odruchowo spojrzałam na okno i zorientowałam się, że jest wieczór lub poranek, a może młoda noc.

This was never supposed to happen.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz