Przeglądałam ubrania, które mogła bym założyć na obiad świąteczny.
Nie wiedziałam co wybrać, by nikt się do niczego nie przyczepił i też nie wiedziałam jak bardzo elegancko się ubrać.
Stałam tak przed szafą dobre 20 minut. Wyciągnęłam w końcu sukienkę, którą miałam na sobie rok wcześniej na wigilii.
Kupiłam mi ją mama, strasznie mi się podobała, był czarna, przewiewna z długimi rękawami z delikatnej siateczki.
Szybko ją na siebie wciągnęłam. Stanęłam przed lustrem i trochę się zdziwiłam.
Bo ostatnio jak miałam ją na sobie, to pięknie opinała mnie w talii i piersi, a teraz. Teraz wszystko odstawało, w miejsce piersi mogła bym na spokojnie wepchnąć jeszcze po jednym melonie.
Przeglądałam się jeszcze chwilę i gdy doszłam do wniosku, że muszę znaleźć coś innego bo jak Jackson mnie zobaczy w niej, to na sto procent nie da mmi już spokoju na temat tego, że schudłam. Nie wiedząc czemu mimowolnie uśmiechnęłam się na tę myśl. Szybko jednak się otrząsnęłam i wróciłam do poszukiwań.
Końcowo postawiłam na białą sukienkę, która sięgała mi do połowy uda i miała rękawy, które sięgały mi do nadgarstków i były rozkloszowane na końcu.
Zrobiłam do niej lekki zimowy makijaż i założyłam czarne baletki.
Z racji tego, że do obiadu zostało nam 30 min, to stwierdziłam, że odpisze na wszystkie wiadomości, które dostałam.
Pierwszą wiadomością, którą dzisiaj dostałam, była ta od Mii. Reszta była od kilku osób ze szkoły. Szybko wszystkim poodpisywałam i podziękowałam za życzenia. Zasmuciło mnie trochę to, że żadne powiadomienie nie przyszło mi od Lili. Szybko odtrąciłam te myśli, weszłam na Instagram i przez resztę czasu przeglądałam co inni porabiają.
Równo o 17 zeszłam na dół, gdzie od razu poczułam przeróżne zapachy potraw.
Zaciągnęłam się zapachem, krocząc do kuchni, by zobaczyć co ugotowała Mery.
Oczywiście na miejscu zobaczyłam już trójkę braci, którzy tylko czekali by coś podkraść. Wszyscy byli ubrani w koszule, bliźniacy w czarne, a James w białą. Mieli ciemnego koloru eleganckie spodnie i paski. Przez co prawie wszyscy wyglądali jak bliźniaki.
-Witamy panią. Pierwszy zauważył mnie Jacob.
-Witam, witam. Odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.
-Zaraz umrę z głodu, tak jestem głodny. Marudził Jakson. Na co przewróciłam oczami.
-Nie zejdziesz. Powiedział i klepnął brata w plecy Jacob.
Po chwili jednak wszyscy siedzieliśmy przy ogromnym stole, który był obłożony przeróżnymi daniami, których pewnie nigdy wcześniej nie jadłam.
Ojciec siedział na „jego miejscu" czuli na szczycie stołu. Z jego lewej strony siedzieli bliźniacy, a ja z Jamesem po prawej.
Po krótkiej rozmowie, wszyscy zaczęliśmy jeść.
Najpierw spróbowałam indyka i musiałam przyznać, że Mary naprawdę potrafi gotować, bo był idealny.
Próbowałam jeszcze przeróżnych innych potraw, ale najbardziej nie mogłam się doczekać deserów. Jak dla mnie, to mogła bym jeść tylko jedzenie na słodko.
Spojrzałam podejrzliwie na pudding, który stal na środku, po czum sięgnęłam po niego. W życiu nie jadłam podczas świątecznego obiadu takich, rzeczy.
Zanurzyłam łyżeczkę w deserze i włożyłam do ust i cholera musiałam przyznać, że było to naprawdę dobre.
Sporo rozmawialiśmy i śmialiśmy, głównie przez żarty bliźniaków. Nawet ojciec nie mógł powstrzymywać śmiechu przez ich głupie historie. Po chwili jednak poczułam, że coś jest nie tak.
![](https://img.wattpad.com/cover/353107624-288-k828713.jpg)
CZYTASZ
This was never supposed to happen.
RomanceCzy zastanawialiście się kiedyś jak życie potrafi być ulotne? Siedemnastoletnia Charlotte Juliet Valerie, mieszka wrzą z mamą w Los Angeles, miała sobie właśnie zdać z tego sprawę. Tak dużo wydarzeń: śmierć matki, ojciec którego nie znała, bracia, m...