Rozdział 16

89 9 0
                                    

chryste chyba wena do mnie wróciła XDD

Następne dni mijały jak minuty. Niemal codziennie odwiedzałam Nathana, gdyż jego rozprawę przesunęli o tydzień.

I w końcu nastał ten dzień.

Ubrałam na siebie czarną sukienkę, do kolana, która przylegała do mojego chudego ciała jak druga skóra. Założyłam na głowę kapelusz a włosy spięłam w koka, gdyż strasznie mi wypadały ze względu na chorobę.

Weszłam na sale i zajęłam miejsce w pierwszej ławce, zaraz obok Nathana, który siedział w ławce i słuchał co mówił do niego prawnik.

Położyłam torebkę na kolanach a Zoila, która siedziała obok mnie złapała mnie za dłoń w geście pociechy. Ale to nic nie dało.

Byłam przerażona jak nigdy i właśnie miałam się dowiedzieć jak zakończy się moje życie.

Szczęśliwe? Czy może jednak nie...

Sędzia zaczął rozprawę. Prawnik Nathana przemówił i zaczął rozmawiać z prokuratorem. Wyrywałam sobie skórki ze stresu.

Po godzinie kazali nam wyjść i zaraz wznowią. Usiadłam na krzesełku zaraz obok drzwi bliska płaczu.

Nie zapowiadało się to dobrze.

Nicholas usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem, więc się w niego wtuliłam. Zoila kucnęła przede mną i położyła dłonie na moich kolnach.

- Hej, robaczku, będzie dobrze, tak? Wszystko idzie w dobrą stronę - powiedział Nic a ja poczułam małą nadzieję w środku.

Pociągnęłam nosem by się nie rozbeczeć i w tym samym momencie Giovanii wraz z prawnikiem podeszli do nas. Wysoki mężczyzna, który nazywał się Jason sprawdzał coś w papierach a Gio włożył ręce do kieszeni spodni garniturowych a wzrok ulokował we mnie.

- Będzie dobrze? - zapytała Zoila, która usiadła obok mnie kładąc mi dłoń na udzie.

- Na razie jest kiepsko - mruknął brat mojego Nathana. - Ale staramy się. Ojciec nam nie ułatwia bo właśnie się pojawił ze swoim prawnikiem. Będą walczyć o to by Nathan został tutaj do końca swojego życia.

I to była dla mnie odpowiedź.

Nie będę miała swojego wymarzonego happy end'u.

Pamiętam, że Nathan kiedyś też mi powiedział, że w nie nie wierzy. A teraz już wiedziałam dla czego. Każdy w jego życiu, kto był dla niego ważny i był bliski, robił wszystko by ten nie miał szczęśliwego życia. Dlatego nie wierzył, że szczęśliwe zakończenia istnieją.

A ja zaczynałam wierzyć jego słowom.

***

W sali była cisza. W pewnym momencie było słychać tylko uderzenie młotka sędziego.

Koniec. Wyrok został wypowiedziany.

Spojrzałam na Nathana, który wstał z miejsca i uścisnął się ze swoim prawnikiem. Następnie przeniosłam spojrzenie na jego ojca, który wyglądał na bardzo zdenerwowanego. Wstał z krzesła, uderzył pięścią w drewniany stół i wycelował palcem wskazującym w Nathana.

- Powinieneś zgnić w tym pierdlu! - krzyknął a sędzia starał sie go uciszyć. Na marne. - Jesteś nic nie wartym gównem! Powinieneś umrzeć tam gdzie się urodziłeś! Nie nad...

- Cisza! - warknął mężczyzna siedzący na miejscu sędzi. - Wyprowadzić go.

Ochrona podeszła do ojca Nathana i skuła go w kajdanki, gdyż ten zaczął się szarpać i krzyczeć. W pewnym momencie wyciągnął zza paska broń i nim się obejrzałam albo zdążyłam coś zrobić nastąpił strzał.

Fighting for usOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz