Rozdział 8

164 9 4
                                    

Nicole Smith, tydzień później.

Ceremonia pożegnania Williama była dla mnie strasznie ciężka. Jedyne co pamiętałam to to, że przepłakałam większość z niej.

Po tym, gdy każdy się zbierał - ja zostałam. Usiadłam na ziemi przy jego nagrobku i patrzyłam. Patrzyłam tępo w imię i nazwisko mojego najlepszego przyjaciela.

Wiele razy się szczypałam, gdyż miałam nadzieję, że to sen. Jednak to nie był sen.

Kilka razy podchodził do mnie Nicholas prosząc, żebym szła do domu, bo powinnam odpocząć. Jednak ja nie chciałam zostawiać Williama samego.

Żałowałam bardzo tego co zrobiłam. Gdyby nie ja to on by żył.

Tydzień później, mogłam wrócić do domu ze szpitala. Na szczęście wypuścili mnie tylko na pogrzeb Willa, później kazali mi wrócić.

Otworzyłam drzwi od mieszkania Williama. Bo to tam mieszkałam przez ostatnie kilka dni przed moją próbą.

Wstrzymałam oddech a następnie przekroczyłam próg drzwi. Niemal od razu poczułam jego zapach, przez co poczułam łzy w oczach.

Mówi się, że nadzieja umiera ostatnia, prawa? To właśnie wtedy moja umarła. Gdy wypowiedziałam dwa słowa, modląc się, żeby usłyszeć potwierdzenie.

- Willie, jesteś?

Jednak odpowiedź nie nadeszła. Zamiast śmiechu, i jego cudownego głosu, usłyszałam okropną ciszę, która złamała moje serce na nowo.

Pociągnęłam nosem i weszłam w głąb mieszkania, zostawiając torbę na ziemi.

Przeszłam do salonu i zauważyłam porozrzucane cichy Williama, tak jakby miał tutaj w każdej chwili wrócić. Zeszyty leżały na stoliku, co oznaczało, że się uczył. Niedopita kawa obok, a w niej już zaczęło pojawiać się nowe życie.

Usiadłam na kanapie, wcisnęłam dłonie między udam i rozejrzałam się dookoła.

Wszystko wyglądało jakby tutaj był. Jakby miał wrócić albo wyjść z jakiegoś zamkniętego pomieszczenia.

Westchnęłam i pomrugałam trochę, żeby rozgonić gromadzące się tam łzy. Jednak i tak dwie lub trzy spłynęły po moim policzku.

Położyłam się na kanapie, sięgnęłam po poduszkę i wtuliłam w nią twarz. Zaciągnęłam się zapachem Williama zanosząc sie szlochem.

Bolało mnie to. Strasznie bolało, że już nigdy miałam go nie zobaczyć, czy usłyszeć.

Ostatnio wszystko w moim życiu się komplikowało. Nie byłam na to wszystko gotowa. Nie wiedziałam, jak miałam sobie z tym poradzić. Niby byłam dorosła, jednak było mi ciężko. Zbyt ciężko.

Zwłaszcza, że straciłam bardzo ważną dla mnie osobę, która wiedziała o wszystkim i tak samo o wszystkim mogłam mu powiedzieć.

W pewnym momencie dostałam wiadomość. Zerknęłam na telefon i moje serce się znowu zatrzymało.

Nathan: cześć, wiem ze pewnie jestem ostatnia osoba z która chciałabyś pogadać, ale bardzo chciałbym z tobą wyjaśnić pewna sytuacje zrozumiem jak nie czujesz się na siłach

Oczywiście, że nie byłam gotowa. Ale myślałam, że gorzej być nie może.

Owszem mogło.

Nicole: za 20 minut w parku obok rynku

Może zgodziłam się dlatego, że nie chciałam teraz myśleć o Williamie.

Pół godziny później znalazłam się w parku. Widziałam go. Siedział tam i mimo mojego spóźnienia nie poszedł. Zaczekał.

Fighting for usOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz