Rozdział 4

230 12 4
                                    

ważna informacja na dole, prosiłabym abyście ją przeczytali. miłego!

Tydzień później.

- Will, nie jestem tego taka pewna, teraz wiesz? - mruknęłam cicho wychodząc z samochodu.

Znajdywaliśmy się przed dość wysokim budynkiem. Był to jakiś biurowiec, ale znajoma mojego przyjaciela właśnie tam pracowała. A ja miałam iść do niej na pierwszą sesję.

Stresowałam się strasznie.

- Chodź nie marudź. Pamiętaj tylko, że w każdej chwili możesz wyjść i skończyć na dzisiaj, jasne? - odwrócił się na sekundę w moją stronę, więc odpowiedziałam mu kiwnięciem głową.

Weszliśmy do środka i niemal od razu poczułam zapach pieczonej zapiekanki. Nie wiem dlaczego akurat to, ale ten cudowny aromat unosił się w powietrzu.

Podeszliśmy do recepcji, gdzie siedziały trzy kobiety. Mamrotały coś do siebie, a gdy tylko jedna z nich spojrzała na nas uśmiechnęła się szeroko i podeszła bliżej.

- Cześć, Willi! - pisnęła podekscytowana patrząc na mojego przyjaciela.

- Cześć, Ami - odpowiedział mężczyzna opierając jedną rękę na blat. - O szesnastej mam umówioną wizytę z Laurą.

Kobieta nazwana przez Willa Ami, zmrużyła oczy i wpisała coś na komputerze. Zagryzłam wargę w oczekiwaniu.

Dłonie miałam mokre od stresu, całe ciało mi lekko drżało. A serce prawie przebiło moją klatkę piersiową.

- Ah, tak, tak. Mam już, znalazłam - powiedziała dziewczyna. - Prywatne spotkanie, powiadasz?

- Tym razem nie ja, tylko moja kochana przyjaciółka Nicole. A teraz wybacz, idziemy bo i się spóźnimy.

Pomachał jej a ona zrobiła to samo. Przewróciłam oczami i udałam się za nim, gdy ruszył szybkim krokiem w stronę wind.

Akurat jedna przyjechała. Weszliśmy do środka i kliknęłam odpowiednie piętro, które wcześniej powiedział mi William. Jechaliśmy w ciszy.

Potrzebowałam przemyśleć, co bym chciała powiedzieć. I czy na pewno byłam pewna, że chcę tam wchodzić.

Jednak byłam świadoma, że jeżeli chciałabym w przyszłości pomagać innym, pierw musiałam pomóc samej sobie.

Musiałam pierw pogodzić się, że Nathan mnie zostawił. Później temat mojego brata. A później, pomyśleć co chciałabym zrobić dalej.

Winda zatrzymała się na piętrze, na którym znajdowała się Laura, bo tak miała na imię. Przeszliśmy długim korytarzem aż w końcu zatrzymaliśmy się przy brązowych drzwiach z napisem ,,Dr. Mattinson".

- Zapukaj i wchodź - poinstruował Will.

Stanęłam przed drzwiami. Uniosłam jedną rękę i byłam gotowa do zapukania. Jednak zawahałam się.

Pytania krążyły w mojej głowie. I ta jedna myśl, która nie zniknęła od tygodnia.

Przecież inni mają gorzej, u ciebie nie jest tak źle, po co będziesz jej zawracać głowę.

- Nicole - z zamysłu wyrwał mnie jego głos. - Jesteś już dorosła. Powinnaś sama umieć wejść do gabinetu.

Może i go to bawiło. Ale mnie nie. Zbyt bardzo stres mnie zjadał. Kawałek po kawałeczku.

Odetchnęłam i cicho zapukałam. Usłyszałam pozwolenie na wejście. Nacisnęłam klamkę i weszłam do środka.

Pomieszczenie było małe. Ściany były szare, podłoga z jasnego dębu. Na środku stała duża zielona kanapa z poduszkami. Na przeciw niej stał fotel, na którym pewnie siedziała zawsze terapeutka. Po między nimi stał nie duży, nie mały, stolik na którym znajdowała się miseczka z cukierkami oraz kubek kawy.

Fighting for usOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz