Rozdział 4

19 1 0
                                    

Miesiąc temu

- Od miesięcy czekamy na ten koncert – opadłam zrezygnowana na kanapie jednocześnie rzucając obok telefon – a jak już nadchodzi w końcu ten moment, to się okazuje, że nigdzie nie idziemy.

- Dlaczego? Co się stało? – zapytał przejęty odwracając wzrok od ekranu laptopa.

- Nel nie ma z kim zostawić Tymka, a nie ma opcji żebym poszła sama, nie bawiłabym się dobrze.

- A jej mama? – zapytał o najbardziej oczywistą osobę, jakby Nel na to nie wpadła.

- Już dawno ją o to pytała, żeby móc sobie zaplanować wszystko i żeby nie było takiej sytuacji jaka jest teraz. Ale niestety złapał ją jakiś ból pleców i nie może się ruszać, a przy 3-latku lepiej być sprawnym.

- To ja z nim zostanę – krótkie zdanie, które w sekundę przywróciło mi nadzieję – zna mnie, widujemy się często, nie powinien si..

- NAPRAWDĘ?! – wtrąciłam mu się wpół zdania i rzuciłam się na szyje, o mały włos nie strącając jego macbooka na podłogę. – Mógłbyś to dla mnie, to znaczy dla Nel, to znaczy dla nas, zrobić?!

- Tak kochanie, z chęcią zostanę z Tymkiem, żebyście mogły spełnić wasze marzenie i zobaczyć na żywo swojego idola. – odgarnął mi włosy za ucho i dodał - Tylko proszę cię, nie zakochaj się i wróć do mnie. – Pocałował mnie w czoło i sięgnął po telefon, żeby zadzwonić do Nel i zaoferować swoją kandydaturę niańki na dzisiejszy wieczór.

Teraz

Rano obudziły mnie głośne dźwięki muzyki dobiegające z mieszkania obok, komuś dopisywał naprawdę doby humor o 7:14, tak dobry, że postanowił podzielić się nim z innymi sąsiadami. Budzik miałam i tak na 7:20, ponieważ przed otwarciem kwiaciarni musiałam udać się na giełdę w celu zakupu kwiatów na dzisiejsze zamówienia.

Wyłączyłam budzik nim zaczął dzwonić i odsłoniłam okna, zza których świeciło już słońce. Założyłam dres, umyłam zęby i zrobiłam sobie kawę do kubka termicznego jednocześnie związując włosy w niedbały kok i wyszłam z domu z zamiarem kupna pięknych kwiatów.

Z racji, że w soboty realizujemy jedynie wcześniej złożone zamówienia, wiedziałam konkretnie, ile i jakich kwiatów muszę kupić, przez co o 9:00 byłam z powrotem w domu. Zrobiłam sobie śniadanie i weszłam po ponadtygodniowej przerwie na instagrama. Za wiele się nie wydarzyło, przynajmniej nic na co zwróciłabym uwagę. Zebrałam się w sobie i weszłam na swój profil, aby zarchiwizować kilka postów, wiem, że nie to jest najważniejsze po zerwaniu, ale czułam, że jest to jeden z kamieni milowych, które muszę pokonać. Robiąc to starałam się nie zatrzymywać wzroku na żadnym ze zdjęć, aż udało mi się dotrzeć do ostatniego, które jeszcze do niedawna miałam na tapecie. Dumna ze swojej postawy ruszyłam przygotować się do pracy i spakować na weekend poza domem.

Godziny w kwiaciarni mijały bardzo szybko, nim się obejrzałam zrealizowałam ostatnie zamówienie i przystąpiłam do sprzątania, które nie zajęło mi wiele czasu, ze względu na dzisiejszą ilość pracy.

Podróż do domu rodzinnego nie trwała długo, półtorej godziny zlecało aż za szybko, nie zdążyłam ułożyć sobie tego co powiem rodzicom, którzy nie mają pojęcia o rozstaniu, przez ostatnie dni ich zbywałam, powtarzając, że nie mam czasu, albo że źle się czuję, co w sumie było prawdą.

- No w końcu – przywitała mnie mama, gdy stanęłam w progu, uściskała mnie mocno, a ja poczułam jak powoli zaczynam się sypać, mimo, że od dwóch dni radzę sobie całkiem dobrze. Z całych sił starałam się nie rozlecieć, musiałam jedynie stawić czoła rzeczywistości – już dawno cię tu nie było, a przez telefon ostatnio rozmowna też nie jesteś.

White PeoniesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz