Rozdział 10

11 1 0
                                    

Nim zdążyłam zjeść kolację, na ekranie telefonu pojawiło się powiadomienie przychodzącego maila. Otworzyłam jego zawartość i moim oczom ukazała się oferta siedmiodniowej wycieczki na Teneryfę jednego z najbardziej znanych biur podróży. Z treści, które otrzymałam można wywnioskować, że jest to wycieczka dla większej grupy, cena obejmowała bilet lotniczy w obie strony, transfer lotniskowy, zakwaterowanie z wyżywieniem all inclusive, kilka wycieczek oraz jakiś bankiet.

Całość wyglądała całkiem normalnie, nie było w tym nic podejrzanego ani niebezpiecznego. Wpisałam w Google nazwę hotelu chcąc zobaczyć jego wygląd, gdy zdjęcia się załadowały nie mogłam nie wyobrazić sobie siebie leżącej na leżaku przy basenie z drinkiem w ręce albo na plaży z książką. Był wspaniały, nowoczesny, ale bardzo przytulny, niestety nie miał żadnych opinii, bo był otwarty od niedawna. Całość kompleksu stanowiło kilka budynków, pomiędzy którymi ciągnął się basen, w odległości zaledwie kilku metrów była prywatna plaża. Z opisu dowiedziałam się, że obiekt obejmuje kilka restauracji, siłownię, strefę spa oraz wile innych atrakcji.

Nie myślałam w ostatnim czasie o wakacjach, miałam zbyt dużo innych rzeczy na głowie, chociażby leżenie całymi dniami i patrzenie w sufit, potem pojawił się Leon, który chciał uprzykrzyć mi życie, a teraz oferuje mi wyjazd, którego nawet nie miałam pojęcia, że potrzebuję.

Pozostała jedynie kwestia mojej roli na tym wyjeździe, po co chciał żebym z nim jechała? Nie rozmyślając dłużej spojrzałam na zegarek i wybrałam jego numer.

- Witaj Elizo. – Odebrał po drugim sygnale.

Ciężko mi było uwierzyć w to co zamierzałam zaraz powiedzieć. Nie wiedziałam, dokąd zaprowadzi mnie ta decyzja i czy podjęcie jej nie przysporzy mi więcej problemów, ale wiedziałam, że dopóki nie zaryzykuję to się nie dowiem. Czas wyjść ze swojej strefy komfortu, którą sobie zbudowałam, gdy Nikodem ze mną zerwał, wcześniej on był moim safe place, a po jego odejściu odizolowałam się od wszystkiego i wszystkich, którzy mogliby w jakikolwiek sposób narazić mnie na niepożądane emocje, których miałam ponadto. Z dnia na dzień zaczęłam stawiać coraz większe kroki poza swoją strefę komfortu, aż nadszedł czas na niebotyczny krok w siedmiomilowych butach, które przeniosą mnie aż na Ocean Atlantycki.

- Jeśli mam z tobą lecieć na Teneryfę mów mi Liz. – Nie przywykłam do zwracania się do mnie pełnym imieniem, a jeśli miałam znaleźć się prawie 5 000 kilometrów od domu, z zupełnie obcym facetem, to wolałam stworzyć sobie jak najlepsze warunki do tego.

- Zdecydowałaś się? – Wyczułam w jego głosie lekki uśmiech.

- Najpierw mam kilka pytań. – Starałam się zachowywać jak najbardziej oschle, aby nie dostrzegł tego, jak bardzo chcę tam lecieć.

- No więc? – Zapytał, gdy z mojej strony nie padło jeszcze żadne pytanie.

- Dlaczego chcesz żebym z tobą leciała?

- Nie chcę. – Odpowiedział krótko, a ja poczułam się urażona i czekałam, aż wybuchnie złowieszczym śmiechem wypominając mi jak jestem naiwna i jak łatwo można mną manipulować. – Nie mam wyjścia, potrzebuję osoby towarzyszącej. – Nieco się uspokoiłam, słysząc, że to nie jest żaden żart, aby jeszcze bardziej mi dołożyć.

- Co to za wyjazd? – Potrzebowałam więcej szczegółów, aby być pewną w stu procentach, że wrócę stamtąd cała i zdrowa.

- Integracyjno-biznesowy. – Był tak oszczędny w słowach, że dopisałam to w myślach do mojej listy powodów, dla których go nienawidzę. Za to z całych sił starałam się stworzyć listę jego pozytywów, aby móc w miarę znosić jego towarzystwo. Jedyne co przychodziło mi do głowy to to, że zawsze jest dobrze ubrany. I ogólnie dobrze wygląda.

- A ja? W jakim charakterze mnie potrzebujesz? – Przy ostatnim słowie lekko się skrzywiłam, nie chciałam, żeby odebrał to w sposób, w który nie powinien.

- Co roku zabieram kilkanaście osób z mojej firmy na jakiś wyjazd, na którym organizujemy bankiet i zapraszamy naszych obecnych klientów lub potencjalnych. Każdego roku pojawiam się z piękną partnerką u boku, którą tak się składa przepędziłaś jakiś czas temu.

- Nie ja. – Nie mogłam się powstrzymać i musiałam odezwać się, oczyszczając swoje imię. Choć i tak wiedziałam, że to niczego nie zmieni, a on nagle nie zaprosi na wyjazd Nel. Bo to ze mną miał problem, a nie z pomyleniem bukietów.

- Nieważne. – Rzucił obojętnie. – Przez cały wyjazd będziesz robić co tylko chcesz, a w dniu bankietu masz wcielić się w rolę mojej partnerki. – Słysząc ciszę w słuchawce dodał – Nie oczekuję żadnych czułości, ani zbędnej otoczki, nie jestem taki w relacjach więc to by było zbyt sztuczne.

- Okej. – Pomimo, że w głowie miałam milion pytań, udałam, że wszystko jest jasne.

- No i? Lecisz czy nie? – Zapytał z dobrze mi już znaną obojętnością.

Nie wymagał ode mnie niczego, co byłoby niestosowne czy szczególnie wymagające. Miałam możliwość spędzić tydzień na pięknej wyspie i poświęcić tylko jeden wieczór, za który odzyskam kwiaciarnię.

- Kiedy podpisujemy umowę? – Po wypowiedzeniu tego pytania na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech, nie wiedziałam czy bardziej cieszyło mnie rozwiązanie problemu, czy spontaniczne wakacje.

- Zaraz moja asystentka wyśle ci skan.

- Już podpisałeś? – Byłam w szoku, nie spodziewałam się, że był tego aż tak pewny.

- Zawsze jestem dwa kroki do przodu.

- Jeszcze jedna sprawa! – Dodałam szybko, bo czułam, że w każdej chwili może się rozłączyć bez ostrzeżenia.

- Tak?

- Chcę sama za siebie zapłacić.

Chciałam, żeby wiedział, że jestem niezależna i nie dam się w żaden sposób kupić, nie chciałabym przez cały wyjazd mieć poczucia, że jestem mu coś winna.

- Firma płaci za wszystkich uczestników wyjazdu, oraz za ich osoby towarzyszące. A jako że ty będziesz moją osobą towarzyszącą zapłaci również za ciebie. – Wyjaśnił krótko.

- To twoja firma, czyli ty płacisz. – Nie dałam za wygraną.

- Tak, ale jak zrobisz mi przelew to zobaczy to kilka osób, a jako moja partnerka nie wypada, żebyś płaciła za siebie, może się to wydać dziwne. Zwłaszcza, że w tym roku będziemy w nowo otwartym hotelu mojego starego wspólnika, który w ramach promocji zaoferował nam darmowy pobyt. – Czułam, że z tymi argumentami już nie mam szans, więc zrezygnowałam z walki o swoją niezależność. – Ale jak bardzo chcesz, to możesz mi postawić obiad na lotnisku.

- Jedzenie na lotniskach jest cholernie drogie. – Zażartowałam, ale potem szybko pożałowałam, bo mój rozmówca wydawał się mieć kija w dupie. Ale po chwili w słuchawce usłyszałam lekkie westchnięcie, które prawdopodobnie świadczyło, że w jakimś stopniu moja uwaga go rozbawiła.

- Zaraz moja asystentka skontaktuje się z tobą w celu uzupełnienia wszystkich potrzebnych danych do wyjazdu. Będę po ciebie o 7:00 przed wylotem. – Zatkało mnie, nim zdążyłam zareagować dodał mniej formalnym tonem, którym posługiwał się większość rozmowy - Śpij dobrze Liz. – i się rozłączył. 

White PeoniesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz