Rozdział 26

4 2 0
                                    

POV ELIZA

Podbiegłam do Leona pomagając mu złapać równowagę. Objął mnie ramieniem i wytarł krew z policzka. Do Niko dobiegł Piotr, który w ostatnim momencie powstrzymał go przed ponownym rzuceniem się na Leona.

- Pojebało cię? – Leon spojrzał na Niko, w którym nadal wrzało.

- No już stary, opanuj się. – Piotr starał się sprowadzić go na ziemię.

- Chodź, idziemy. - Przesunął swoją rękę na moją talię i zaczął ciągnąc mnie w stronę wyjścia.

- Odpierdol się od niej! – Niko z całych sił próbował wyrwać się Piotrkowi.

- Nie krzycz, bo zaraz ochrona po ciebie przyjdzie. – Uspokajał go.

Odchodząc spojrzałam na Niko, miał rozszalałe spojrzenie, cały się trząsł i nie był w stanie nad sobą panować. Byłam wdzięczna Piotrowi za to, że był przy nim, gdy ja snie mogłam, choć serce niemal wyskoczyło mi z piersi, aby z nim zostać, to mózg kazał iść z Leonem.

- Wszystko w porządku? – Zapytał Leon patrząc na moje odbicie w lustrze wewnątrz windy.

- To ja powinnam zapytać ciebie. – Odwróciłam się do niego i obejrzałam ranę na policzku.

- Cała się trzęsiesz. - Objął moje dłonie swoimi i przycisnął do siebie.

- Nie zauważyłam.

- Chodź, nie zostawię cię teraz samej. – Gdy winda się zatrzymała na naszym piętrze chwycił moją dłoń i pociągnął za sobą prowadząc do swojego pokoju.

Niepewnie przekroczyłam pokój, który był odbiciem lustrzanym mojego, tyle że na biurku i komodzie walała się sterta dokumentów. Leon otworzył okno balkonowe zapraszając byśmy usiedli na zewnątrz, po czym udał się do lodówki, aby skorzystać z dobrodziejstw minibarku.

- Masz jakąś wodę utlenioną? – Zapytałam czując poczucie winy przez czyn Nikodema.

- Nie. Ale mam duży wybór alkoholi, czego się napijesz? – Podsunął mi pod nos kilka malutkich buteleczek z różną zawartością.

- Najpierw trzeba ci to przemyć. – Rzuciłam wzrokiem na ranę Leona, na całe szczęście nie było to nic głębokiego, ale należało to zdezynfekować.

- To nic takiego. Nawet nie boli. – Nie wiedziałam, czy mogę mu wierzyć, czy może przypadkiem nie udaje twardziela.

- Powinieneś przyłożyć coś zimnego, bo oprócz rozcięcia będziesz miał jeszcze siniaka. – Poleciłam mu wyjmując z jego dłoni jedną z buteleczek, które wyjął w minibarku i przyłożyłam mu do zaczerwionego miejsca. – Trzymaj tak a ja przyniosę płyn antyseptyczny.

Otworzyłam drzwi, które prowadziły bezpośrednio do mojego pokoju, kolejne otworzyłam przykładając do nich kartę i gdy znalazłam się w swoim pokoju od razu udałam się do łazienki po płyn i waciki.

Wróciłam do pokoju Leona i odnalazłam go już na balkonie. Siedział na plecionym fotelu i nadal trzymał małą buteleczkę przy twarzy, reszta natomiast stała na niskim stoliku obok. Podeszłam do niego i psiknęłam kilka razy na ranę i delikatnie ją przetarłam, na co Leon delikatnie się wzdrygnął.

- Wybacz, zapomniałam uprzedzić, że będzie szczypać.

- Nic nie poczułem. – Skłamał.

- To dobrze. Mam nadzieję, że szybko się zagoi. - Odłożyłam płyn na stolik i zajęłam drugi fotel. – Przepraszam cię za zachowanie Nikodema, czuję się cholernie winna, że zrobił ci krzywdę z mojego powodu. – Wyznałam. – I okropnie się z tym czuję.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 31 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

White PeoniesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz