Rozdział 20

8 1 0
                                    

Winda zatrzymała się na poziomie 0, nim jej drzwi się rozsunęły spojrzałam na nasze odbicie w lustrze i wzięłam głęboki oddech. Byłam gotowa ponownie spojrzeć w te oczy.

Szliśmy pod rękę w zupełnej ciszy zmierzając do restauracji. Starałam zachowywać się naturalnie, mimo że byłam spięta i zestresowana, a do tego zmęczona fizycznie jak i psychicznie.

- Gdzie chciałabyś usiąść? – Zapytał Leon, gdy przekroczyliśmy próg restauracji.

Rozejrzałam się po dużej przestrzeni, którą wypełniały stoliki dwu, cztero lub sześcioosobowe i ciągnące się w nieskończoność stoły z jedzeniem, które aż uginały się od jego ilości. Ponad połowa miejsc była wolna, a ilość ludzi przechodząca z talerzami wypełnionymi różnymi pysznościami nie była znacząca na tak dużej przestrzeni. Prawdopodobnie latem to się zmieni.

- Może być tam. – Wskazałam wzrokiem na stolik znajdujący się nieco bardziej na uboczu, tuż przy oknie. Ujrzeć za nim można było basen, który był podświetlony różnymi kolorami, ponieważ słońce zaszło już jakiś czas temu.

- Wezmę nam jakieś wino. – Powiedział Leon i odszedł w stronę jednego z kelnerów.

Podeszłam do stosu białych talerzy i wzięłam jeden, a następnie wyruszyłam w kulinarną podróż. Żałowałam, że przez cały ten stres mam ściśnięty żołądek, bo jedzenie wyglądało wspaniale, była go obłędna ilość. Przechodziłam od jednego stanowiska z mięsami, gdzie na świeżo były przyrządzane przez kucharzy, do drugiego, od ryb po owoce morza, różne makarony, ryże. Im dłużej na to wszystko patrzyłam tym bardziej nie wiedziałam na co mam ochotę, ale ostatecznie postawiłam na jakąś rybę i ryż z warzywami i kilka nuggetsów, które upolowałam w strefie z jedzeniem dla dzieci. Idąc do stolika, który wcześniej wybrałam, minęłam Leona, który stał i czekał na steka. Widząc mnie i zawartość mojego talerza parsknął lekko śmiechem, za co tylko rzuciłam mu upominające spojrzenie.

Gdy podeszłam do naszego stolika czekały już na nas dwa kieliszki z białym winem. Odstawiłam talerz i zajęłam miejsce na krześle z granatowym welurowym obiciem. Z konsumpcją zaczekałam na Leona, aby nie okazać się niekulturalna. Nim się obejrzałam usiadł naprzeciw mnie z talerzem wypełnionym warzywami, wśród których znajdował się świeżo grillowany stek.

- Smacznego. – Powiedział Leon i podniósł kieliszek w winem. – I na zdrowie. – Podsunął go bliżej mnie, aby delikatnie zderzyć się z nim.

- Na zdrowie. – Uniosłam swój kieliszek i delikatnie trąciłam o jego po czym oboje upiliśmy po łyku.

- Dobre? – Zapytał, gdy zjadłam jednego z nuggetsów.

- Bardzo. – Odpowiedziała beznamiętnie, ale zgodnie z prawdą. – A Twoje?

- Jest naprawdę dobry, nie spodziewałem się, że będzie taki wybór. Chcesz spróbować? Na pewno nie tak dobre jak twoje, ale może ci posmakuje. – Powiedział ledwo powstrzymując śmiech.

- Nie, dziękuję. – W przeciwieństwie do niego nie było mi do śmiechu. Starałam się zachowywać normalnie, ale nie mogłam przestać wzrokiem szukać Nikodema.

- Liz.

- Tak? – Zwróciłam wzrok na mojego rozmówcę, który musiał zauważyć moje zdenerwowanie.

- Wszystko okej? – Nie mogłam znieść jego momentalnej zmiany ze skończonego dupka w wielce zatroskanego i przejętego.

- Tak, po prostu jestem zmęczona. – Odbiłam jego pytanie, nie chcąc zagłębiać się w temat.

- Przykro mi, że atmosfera nieco się zmieniła, mam nadzieję, że nie spędzisz tych dni z tą miną.

- Uwierz, że mi też jest przykro.

Resztę posiłku dokończyliśmy w ciszy, w połowie przestałam się rozglądać i skupiłam się na tym, aby jak najszybciej znaleźć się w pokoju. Na początku miałam plan spotkać Niko i pokazać mu jaka jestem super z innym przy swoim boku, ale ta niepewność czy się pojawi czy nie, wyssała ze mnie resztki energii.

- Przynieść ci może jakiś deser? – To jak Leon starał się być miły wprawiało mnie w jeszcze większy dyskomfort, czułam, że powinnam być dla niego milsza i wdzięczna za jego dobroć, która mogła prysnąć w każdym momencie. Im dłużej siedzieliśmy tym bardziej myśli mieszały mi się w głowie.

- Nie, dzięki. Chce już się położyć spać. – Zadeklarowałam odsuwając krzesło i wstając od stołu. Leon poderwał się od razu za mną i natychmiast pojawił się obok oferując mi swoje ramię. Nie zastanawiając się chwyciłam je i ruszyliśmy do wyjścia.

Przechodząc przez środek restauracji nie skupiałam się już na niczym, żaden detal w pięknym pomieszczeniu nie był w stanie przykuć mojej uwagi. Mozolnie stawiałam kroki wspierając się na Leonie, musiał czuć moje zmęczenie, bo nawet nie próbował podejmować żadnego tematu. Kilka kroków dzieliło nas od przekroczenia progu restauracji, gdy nagle pojawił się w nim Nikodem. Poczułam jak jego spojrzenie uderzyło we mnie, momentalnie stanęłam na równe nogi odpychając od siebie zmęczenie.

Ubrany był w krótkie białe spodenki i koszulę w kolorowe kwiaty, której kilka górnych guzików było rozpiętych, włosy miał idealnie zaczesane do tyłu i wyglądał tak dobrze, że nie mogłam przestać na niego patrzeć. A co, jeśli taki był jego zamiar? Co, jeśli grał w tą samą grę co ja? Nie mogłam przegrać, nie po raz kolejny. Odruchowo ścisnęłam mocniej ramię Leona, który pociągnął mnie abym nie stała w miejscu i nie gapiła się na mojego byłego chłopaka. Niko stał i nie miał zamiaru się ruszyć, ciężko mi było odczytać cokolwiek z jego wyrazu twarzy, za wszelką cenę starał się niczego po sobie nie pokazywać.

- O Nikodem, dobrze, że cię widzę. – Leon, jak gdyby nigdy nic zwrócił się do mojego ex. – Zacznijcie jutrzejsze spotkanie beze mnie. – Zarządził. – Mamy na jutro inne plany. - Położył swoją dłoń na mojej, którą trzymałam jego ramię, aby zaznaczyć naszą relację.

- Pewnie. – Odpowiedział Niko, jak gdyby mnie tam nie było i odszedł.

Leon od razu pociągnął mnie abym znowu zaczęła przebierać nogami. Niechętnie dotrzymywałam mu kroku aż znaleźliśmy się pod moim pokojem. Byłam zupełnie nieobecna, zabolała mnie obojętność Niko, ale też nie wiem na co liczyłam, że porwie mnie w objęcia i zacznie przepraszać? Leon nadal zaskakiwał mnie swoją postawą, byłam mu wdzięczna, że tak to rozegrał, bo ja prawdopodobnie stałabym tam dalej, nie miałam szans zebrać się i odejść sama jak kilka godzin wcześniej.

- Poradzisz sobie? – Zapytał otwierając mi drzwi.

- Tak. – Weszłam do pokoju i włączyłam światło, które momentalnie rozeszło się po całym pomieszczeniu.

- Jeśli chcesz to mogę zostawić otwarte te drzwi, którymi są połączone nasze pokoje. Jeślibyś czegoś jednak potrzebowała zamiast dzwonić wystarczy, że otworzysz swoje. - Zaproponował.

- Dziękuję, ale ma takiej potrzeby, od razu idę spać.

- W takim razie dobranoc Liz.

- Dobranoc.

Leon zniknął za zamkniętymi drzwiami a ja udałam się do łazienki, aby umyć twarz i zęby, po czym od razu wskoczyłam pod kołdrę i zasnęłam wycieńczona dzisiejszymi przeżyciami. 

White PeoniesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz