6. Przesłuchanie

174 18 79
                                    

Ze snu obudził Sarę lodowaty powiew powietrza wpadającego przez nieszczelne okno. Pierwszą jej myślą było, że musi je naprawić. Nic jej bardziej nie irytowało niż rzeczy, które nie działały. Tak jak inni ludzie mają odruch poprawiania nierówno położonej serwetki, albo krzywo stojącego krzesła, tak jej mózg stale analizował, czy wszystko wokół niej jest sprawne i nie odpuszczała, póki nie upewniła się, że tak właśnie jest. Dopiero po chwili przypomniała sobie, gdzie się znajduje i dlaczego spędziła z nieszczelnym oknem wystarczająco dużo czasu, żeby nabawić się kataru. Od ponad dwóch tygodni tkwiła w areszcie.

Leżała jeszcze chwilę z zamkniętymi oczami, próbując przypomnieć sobie sen, z którego wyrwał ją przenikliwy chłód. Zdawało jej się, ze dopóki ich nie otworzy może jeszcze tam wrócić. Był to ten sen, który zdarzał jej się odkąd pamięta, czyli odkąd miała jakieś dziesięć lat. Pamiętała z niego jedynie dźwięki. Wzbierający i cichnący szum wydawał się nieuchwytnie znajomy. Nie brzmiał jak żadne ze znanych jej urządzeń, odgłosy były miękkie, mniej metaliczne niż maszyna. Wiele razy zastanawiała się, czy był to jakaś mechanizm, przy którym pracowali jej rodzice. Myślała, że jeżeli przywoła w pamięci obraz, może udałoby się jej zobaczyć ich twarze. Jednak każda próba zawsze niezmiennie kończyła się niepowodzeniem. Jej rodzice zginęli, gdy była jeszcze dzieckiem. Trauma z tym związana spowodowała, że straciła pamięć, a czas z okresu zanim zostali z Chasem sami nie był nawet zamazany, on kompletnie nie istniał w jej pamięci, jakby ktoś z chirurgiczną precyzją usunął wspomnienia. Jedyne, co jej zostało to ten sen, choć nie wiedziała, czy miał jakikolwiek związek z rzeczywistością, oraz jej umiejętności. Jako dziesięciolatka posiadała wiedzę prawie akademicką i niezwykłą zręczność. Musiał to być dar, który przekazali jej rodzice. Całe życie starała się go rozwijać, po części również dla nich. Wierzyła, że w jakiś sposób może ją to do nich zbliżyć, może przywróci coś, co zostało zapomniane. Tak jednak nigdy się nie stało.

Usiadła na pryczy, przetarła dłońmi twarz i zaczęła po raz kolejny zastanawiać się nad sytuacją. Policja nie wydawała się zainteresowana jej przypadkiem choć nie mogli jej puścić, wojsko natomiast nie miało podstaw by przejąć jej sprawę. Być może ktoś wpadł na pomysł, żeby zupełnie ją zignorować, poczekać aż umrze na zapalenie płuc, co może wygenerowałoby masę  papierkowej roboty, ale rozwiązałoby zasadniczy problem. Nie miała pojęcia co się dzieje z jej bratem, ani czym tak bardzo naraził się wojsku i wolała się tego nie domyślać. Z Vincem też nie widziała się od dnia aresztowania, co nie wróżyło nic dobrego.

Z ponurych myśli wyrwał ją szczęk klucza w drzwiach. Zdążyła jeszcze ukryć w dłoni kawałek spinacza do papieru, który chowała pod materacem, tak na wszelki wypadek. Do celi wtoczyła się chodząca góra mięśni, o twarzy przypominającej dojrzałego ziemniaka, po którym pełzały dwie tłuste gąsienice udające brwi.

- Przesłuchanie - rzucił gburowaty strażnik pobrzękując pękiem kluczy - Ale najpierw to - z kieszeni wyjął kajdanki, gestem głowy nakazał, żeby wstała z rękami wyciągniętymi z przodu. Zabawne jak niewiele potrzeba do komunikacji w takim miejscu jak to.

- Przecież wam nie ucieknę - zadrwiła zrezygnowana, ale zrobiła to, czego od niej oczekiwał. Wiadomość o przesłuchaniu wzbudziła w niej zarówno niepokój jak i ekscytację. W końcu może czegoś się dowie, może cokolwiek zmieni się w jej sytuacji, a przynajmniej będzie miała o czym myśleć.

- Takie procedury - wzruszył ramionami gbur - Szef mówi żeby z tobą wyjątkowo uważać.

Zastawiała się, czy to może dlatego, ze po tygodniu gnicia w celi, w której do dyspozycji miała jedynie niewielką umywalkę bez lustra, zrobiła sobie spacer do służbowej łazienki. Drzwi w tym miejscu nie stanowiły dla niej prawdziwej przeszkody, a bardzo chciała wziąć porządny prysznic. Co prawda zapłaciła za to pełną dobą w izolatce, w porównaniu z którą pomieszczenie aresztu można było uznać za przytulny apartament. Raczej nie chciałaby tego drugi raz powtórzyć, ale zyskała też coś w rodzaju uznania w oczach strażników, którzy po tym incydencie przestali z niej żartować.

Dzieci Eteru [czeka na remont]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz