40. Próba

94 11 39
                                    

Pomimo wczesnej pory Sara czuła się wyjątkowo wyspana. Spędziła w łóżku ponad dobę i, choć okoliczności z tym związane były traumatyczne, a jej spokojny sen wywołany przez resztki narkotyku w krwiobiegu, w końcu porządnie odpoczęła, czego od dłuższego czasu bardzo potrzebowała. Zdążyła się właśnie przebrać w świeże ubrania, które ktoś wspaniałomyślnie jej dostarczył, gdy do pokoju wszedł doktor Walsh uśmiechając się do niej życzliwiej niż zazwyczaj:

- Bardzo panią lubię, panno Fowler, ale wolałbym, żebyś więcej tu nie wracała — powitał ją od progu — jak tak dalej pójdzie, obawiam się, że zaczną o nas plotkować na statku — starszy mężczyzna popatrzył na nią znad okularów z udawaną surowością.

- Dzień dobry doktorze, za nic nie chciałabym zrujnować pana reputacji — odparła rozbawiona, jednocześnie próbując spacyfikować sterczące na wszystkie strony włosy, szybko je upinając w coś, co miało przypominać kok — To moje wyniki? - zapytała ożywiona, wskazując na stertę luźnych kartek przypiętych do teczki, którą trzymał w dłoniach — będę żyć?

- Tak... właśnie o tym chciałem z tobą porozmawiać — powiedział niepewnie i odchrząknął — masz jeszcze trochę czasu?

- Po takim wstępie raczej znajdę — stwierdziła poważnie zaniepokojona — coś nie tak?

- Nic, co mogłoby być niepokojące z medycznego punku widzenia — zapewnił ją szybko — pod tym względem jesteś okazem zdrowia. Zadziwiającym — chrząknął znacząco z dezaprobatą, jak gdyby każdy z pobytów w skrzydle szpitalnym był jej winą — Jednak... niektóre twoje wyniki są dość... nietypowe. Pewne antygeny, które zazwyczaj są obecne, wygląda na to, że ty ich nie masz. Naturalnie, jest to możliwe, ale mało prawdopodobne... Widywałem już jednak takie rzeczy... Żeby mieć pewność, należałoby jednak przeprowadzić dodatkowe testy...

- Pewność czego, doktorze? - przerwała mu niecierpliwie, patrząc na niego spod zmarszczonych brwi – proszę się nie znęcać nad prostym mechatronikiem. Co chce pan powiedzieć?

- Mówiąc wprost, panno Fowler — mężczyzna nagle spoważniał — Zarówno twoje wyniki, jak i manipulacje pamięcią mogą wskazywać, że stosowano na pani niedozwolone praktyki, być może wprowadzono znaczące modyfikacje...

- Jakie modyfikacje, genetyczne? Chodzi panu o to, że ktoś na mnie... eksperymentował? - Cała wcześniejsza wesołość w okamgnieniu gdzieś się ulotniła, poczuła, jak nogi się pod nią uginają. Ciężko usiadła na łóżku.

Pogodziła się już z brakiem szczęśliwego dzieciństwa, a nawet rodziców, ale to było już nieco za wiele, nawet dla niej. Wszystko, co o sobie myślała, mogło okazać się kłamstwem. Czy jest wynikiem czyjegoś eksperymentu? Sztucznym tworem? Czy jej cechy zostały zaprojektowane w laboratorium? Zamiast darem, są tylko produktem? Po chwili dezorientacja przerodziła się w złość. Ktoś powinien ją był chronić. Skoro nie potrafił, jakie ma teraz prawo się z nią kontaktować. Myślała o Wavie, nie potrafiła nazywać go ojcem. Nie tylko ją zostawił, zrzucił na nią obowiązek opieki nad młodszym bratem, nie potrafił też uchronić jej przed utratą pamięci i być może czymś jeszcze gorszym.

- To tylko hipoteza. Musiałbym wykonać dodatkowe testy, o ile oczywiście zgodzi się pani na to i chciałaby się więcej dowiedzieć. Oczywiście wyniki będą poufne, zostałyby między nami.

- Dziękuję doktorze — odparła cicho — czy ktoś jeszcze o tym wie?

- Przepisy wymagają ode mnie, abym poinformował dowódcę o wszystkim, co może wpłynąć na bezpieczeństwo załogi panno Fowler. Nie przekazywałem tej informacji Komandorowi, jeżeli o to pani pyta. Natomiast dowódca ma dostęp do wszystkich wykonywanych testów, naturalnie bez wglądu w wyniki.

Dzieci Eteru [czeka na remont]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz