4. Aresztowanie

212 20 88
                                    

Zapadał zmierzch, gdy Sara wracała do domu, przemykając szybko i prawie bezszelestnie wąskimi zaułkami między wiekowymi kamienicami. Ich małe mieszkanie znajdowało się na uboczu dzielnicy, po której samotna dziewczyna nie powinna włóczyć się o tej porze. Była zmęczona i zgrzana długim spacerem. Na ramieniu ciążyła jej torba, a koszula pod ciepłym swetrem, pomimo chłodu, nieprzyjemnie kleiła się do ciała. Wspomnienie rozmowy z Chasem nie dawało jej spokoju przez cały dzień. Wiedziała, że powinni do niej wrócić, zanim sprawy zajdą za daleko. Pocieszała się, że może nie jest to nic bardzo poważnego, choć intuicja podpowiadała jej coś przeciwnego. Dystrykt 16, który odpowiadał za rozwój technologii, był specyficzny w kwestiach przestrzegania prawa, a utalentowani  inżynierowie mogli pozwalać sobie na nieco więcej, bo owoce ich pracy były zbyt cenne dla wojska i Konsorcjum. Dopóki polis wywiązywało się ze swoich obowiązków, władza przymykała oko na „nierozsądne poglądy" wypowiadane nawet głośno.  Pod warunkiem, że poglądy te krążyły w obrębie polis i nie wydostawały się poza granice miasta. Była niczym pobłażliwi rodzice, którzy są skłonni akceptować nieodpowiednie zachowanie zdolnego  dziecka, póki to osiąga sukcesy w nauce i nie próbuje wpłynąć na resztę potomstwa.

Lampy sodowe zdążyły się już rozświetlić, rzucając blade, rozproszone we mgle światło na ulice i ozdobne fasady domów, które lata świetności miały dawno za sobą. Było prawie pusto, nie licząc zamiataczy - niewielkich autonomicznych robotów oczyszczających bruk, które o tej porze pracowicie poruszały się na swoich małych gąsienicach wzdłuż krawężników usuwając kurz i brud nagromadzony w ciągu dnia. Lubiła obserwować je przy pracy. Bezpośrednio przed nią jeden z nich nagle się zatrzymał. Zauważyła, że mały robot próbuje wciągnąć zbyt duży dla niego odpadek, wydając przy tym niepokojące pomruki i buczenia. Obracał się w prawo i lewo, chcąc ominąć przeszkodę, jednak było już za późno. Skrawek materiału częściowo wystawał spod maszyny. Sara podeszła do urządzenia i ostrożnie go wyciągnęła.

- Już dobrze mały - pocieszyła robota, który natychmiast wrócił do pracy. Często personifikowała urządzenia, szczególnie, że łatwo jej było się z nimi utożsamiać. Robiły swoje, najczęściej bardzo skutecznie i starały się nie wchodzić w drogę ludziom. Zupełnie jak ona.

W ręku trzymała teraz niewielką ulotkę wykonaną z taniego szarego papieru, na której widniał jedynie krótki napis „WIATR SIĘ ZMIENIA". Wydawało jej się, że widuje je coraz częściej. Czasem obserwowała też napisy na murach, które jednak prawie natychmiast były usuwane. Hasła były różne, jak „NADCHODZI BURZA" czy „ZBLIŻA SIĘ SZTORM", ale każde z nich zapowiadało bliżej nieokreślone zmiany, a pod zagadkowymi napisami zawsze widniały szeregi liczb - długości fal, na których można było wysłuchać zakazanej audycji, za pomocą zwykłego, lokalnie działającego radioodbiornika. Zasada działania była prosta, specjalny modulator, odbierał fale dalekiego zasięgu i przerabiał je w czasie rzeczywistym na fale w lokalnych długościach. Było to dość skomplikowane, ale możliwe do wykonania. Z resztą nie przeszkody natury technologicznej były tu najistotniejsze. Większy problem stanowił fakt, że przyłapania na rozpowszechnianiu zakazanych audycji groziło w najlepszym razie utratą wolności na czas bliżej nieokreślony. Wolne stacje musiały więc liczyć, że ktoś odważy się zbudować modulatory w poszczególnych dystryktach. Nie było wielu takich śmiałków, jednak zawsze znalazł się ktoś wystarczająco zdolny i szalony, by podjąć ryzyko w imię wyższej sprawy. Sara nie chciała rozstrzygać, czy sprawa była tego warta, czy nie. Całkowicie zadowalała się faktem, że nie była to jej sprawa. Zmarszczyła brwi i zagryzła dolną wargę odruchowo myśląc o Chasie, po czym wsunęła pomiętą ulotkę do torby i przyspieszyła kroku.

W końcu znalazła się na miejscu. Już z oddali z ulgą zauważyła, że światło w mieszkaniu jest zapalone. Obskurny budynek, w którym mieszkali należał do najstarszej, zaniedbanej części miasta, leżącej stosunkowo blisko strefy granicznej, ale obecnie nie stać ich było na nic lepszego. Zszarzały tynk, niegdyś w liliowym kolorze, odłaził całymi płatami ze ściany odsłaniając plamy krwistoczerwonych cegieł, niczym świeżo otwarte rany. Jeszcze rok lub dwa i może będą mogli znaleźć coś bliżej centrum w bezpieczniejszej okolicy. Gdy wspięła się po wiekowych, wąskich schodach na drugie piętro zobaczyła, że przed mieszkaniem stoi policjant. Drzwi były uchylone, a sądząc po odgłosach dobiegających ze środka, wewnątrz również znajdowali się mundurowi. Dziewczyna niewiele myśląc zignorowała policjanta próbując dostać się do mieszkania. Ten jednak w ostatniej chwili zatrzymał ją stając jej na drodze. Teraz już była pewna, że wydarzyło się coś złego, zalała ją fala najgorszych przeczuć i tylko jedna myśl - Chase.

Dzieci Eteru [czeka na remont]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz