12. Anomalie

134 17 74
                                    

Pierwsza noc na statku pogodowym nie była łatwa. Niewielka kajuta prawdopodobnie wygrałaby konkurs na optymalne wykorzystywanie przestrzeni, ale przynajmniej nie musiała jej z nikim dzielić. Klaustrofobiczne pomieszczenie było pozbawione okien, a jedynymi elementami wyposażenia była koja z dość wygodnym ku jej zadowoleniu materacem, biurko z krzesłem i wąska szafa. W dodatku termostat ustawiony był automatycznie na 19 stopni i nie reagował na łagodne próby perswazji, a rozwiązania siłowe wymagałyby użycia narzędzi, których aktualnie nie miała pod ręką. Miała za to przylegającą prywatną łazienkę i choć ledwo była w stanie się w niej obrócić, nie miała powodów do narzekań.

List od Chase'a okazał się nie tyle listem, co zaszyfrowaną instrukcją. Użył kodu, który opracowali w dzieciństwie, był prosty, ale wymagał klucza, który znali tylko oni, co było sprytne, ale tłumaczenie wymagało sporo obliczeń, co było mozolne. Po godzinie porzuciła więc pracę nie kończąc nawet połowy pierwszej z kilkunastu stron i próbowała zasnąć. Przewracała się na łóżku godzinami, targana kłębiącymi się myślami i emocjami i dopiero po długim czasie udało jej się zapaść w płytki sen bez snów.

Obudził ją cichy sygnał bransolety. Otworzyła oczy i z przerażeniem spostrzegła, że zegar zawieszony na przeciwległej ścianie nieubłaganie wskazuje dziesiątą. W pierwszej chwili poderwała się z koi, po czym z powrotem na niej usiadła zrezygnowana. Kilka minut w tą czy w tamtą niewiele zmieni. Jęknęła z rozżaleniem zła na siebie. Wczoraj celowo zignorowała polecenie, ale nie chciała uchodzić za kogoś, kto nie potrafi wywiązywać się ze swoich obowiązków. Włożyła na siebie szarą bluzę, żeby nie rzucać się w oczy, bardziej niż to będzie konieczne, naiwnie myśląc, że ten element wojskowego stroju może ją upodobnić do pozostałych członków załogi. Jedno spojrzenie w lustro wyprowadziło ją z błędu. Zbyt obszerne ubranie smętnie na niej wisiało, przypominała raczej krasnala w worku, zamiast żołnierza. Wzruszyła tylko ramionami, związała niedbale włosy z tyłu głowy i wyszła.

O tej porze mostek kapitański zalany był ciepłym słonecznym blaskiem wpadającym przez szerokie okna. Światło odbijało się od mosiężnych elementów wystroju tworząc w pomieszczeniu migotliwą aurę. Przypomniała sobie wczorajszą rozmowę i odruchowo spojrzała na zegar dystryktu 5, dziś działał bezbłędnie. Mimowolnie się uśmiechnęła z satysfakcją. Holger siedział przy panelach sterujących odwrócony do niej tyłem. Wyglądał, dokładnie tak samo jak wczoraj, w tym samym kaftanie, jakby w ogóle nie opuszczał pomieszczenia.

- Spóźniłaś się Fowler – zganił ją na powitanie nawet się nie obracając - znowu.

- Przepraszam Komandorze, zaspałam - wyznała bezradnie, skruszona rozcierając zmarznięte ręce. Mimo nasłonecznienia w pomieszczeniu było jeszcze zimniej niż w jej kajucie. Nie chciała się nadmiernie tłumaczyć, ale też nie będzie udawać, że nic się nie stało.

- W porządku Fowler. Siadaj, mamy dożo do omówienia - powiedział już łagodniej odwracając się do niej i wskazując stołek przy stole nawigacyjnym. Jego nagła wyrozumiałość była zaskakująca, choć jak się nad tym zastanowiła - w pełni uzasadniona. Kluczowe było nawiązanie współpracy, zadali sobie sporo trudu by ją tu sprowadzić. Rozpoczynanie jej od konfliktu byłoby zwyczajnie niekorzystne dla niego. Wiecznie zestresowana na wiele się nie zda. Holger nie był wyrozumiały, po prostu działał strategicznie. Ale to też oznaczało, że współpraca z nim może nie będzie totalną katastrofą. Z racjonalnym dowódcą będzie w stanie się dogadać, nawet jeżeli ten jest bezdusznym bucem. O ile przestanie się spóźniać. Poczuła się lepiej, wiedząc, że będą mogli przejść do technicznych szczegółów, w których czuła się pewnie.

Na stole nie było map z poprzedniego wieczoru. Zamiast tego leżały na nim trzy stosy opasłych segregatorów.  Holger usiadł obok i zaczął od wyjaśnienia, co zawierają poszczególne skoroszyty.

Dzieci Eteru [czeka na remont]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz