30. Odkrycie

97 15 54
                                    

Przez chwilę obserwowała oddalającego się Shade'a, aż jego sylwetka bezszelestnie zniknęła między zniszczonymi budynkami. Porucznik podszedł do niej i delikatnie położył dłoń na ramieniu w opiekuńczym geście.

- W porządku? Mam nadzieję, że usiądziesz z przodu. Chyba przyda ci się towarzystwo? - zapytał tonem sugerującym, że próbuje ukryć niepewność. Albo tak jej się zdawało.

Dziewczyna poczuła się nieco lepiej, pierwszy szok minął. W końcu mogła spokojnie zastanowić się nad swoją sytuacją, ogarnął ją przejmujący smutek. Teraz, jak nigdy wcześniej odczuła, że przez bardzo długi czas najprawdopodobniej nie będzie miała możliwości zobaczyć się z Chasem. A nawet jeżeli uda się jej naprawić statek, wrócić na Ziemię, co dalej ich czeka? Już nie będzie powrotu do spokojnego życia w Dystrykcie 16tym. Na szczęście jej zadaniowy charakter pozwolił szybko odgonić ponure myśli i skupić się na bieżących problemach. W pierwszej kolejności należało wyjaśnić, co tak naprawdę się wydarzyło. Kiwnęła potakująco głową i ruszyła za Porucznikiem do kabiny pilotów.

- To moja wina - przyznał niespodziewanie Thorsten odwracając się do Sary, gdy już wznieśli się w powietrze i ustabilizowali kierunek lotu - popełniłem duży błąd. Pewnie zastanawiasz się, jak to się mogło stać?

- Nie wiem, co o tym myśleć James - przyznała szczerze. Nie była pewna, czy może tak otwarcie z nim dyskutować, ale miał nad nią pełną przewagę i już domyślał się, że ma wątpliwości.

- Nie dziwię ci się, nie mam nic do ukrycia – powiedział pewnie - muszę ci najpierw wytłumaczyć, jakie są procedury. Nie wszędzie mamy warunki do lądowania. Za każdym razem, gdy jakaś jednostka leci na misję, dostaje podstawową lokalizację i kilka awaryjnych. Zapewnia to większe bezpieczeństwo. W razie, gdy coś się stanie, korzysta się z innego najbardziej dogodnego miejsca lądowania.

- Czyli to miejsce było wcześniej wybrane? Kto znał te lokalizacje przed wylotem?

- No cóż... W zasadzie jedynie ja i Komandor. Formalnie. Ale rejestr nie  jest zaszyfrowany.

- Kto je wprowadza przed wylotem?

- Holger. Robi to zdalnie.

- Drogą radiową - bardziej stwierdziła niż zapytała. Już wystarczająco dużo wiedziała o statku, żeby domyślić się, w jaki sposób przekazywane są takie informacje – czyli każdy, kto dysponuje odpowiednim sprzętem mógłby przejąć sygnał... - zastanawiała się głośno. Odruchowo pomyślała o Rodericku, ale nie powiedziała tego na głos. Przypuszczała, że wiele osób mogłoby to zrobić, na przykład którykolwiek z techników, a może nawet zwykła przeszkolona osoba.

- Postąpiłeś zgodnie z procedurami, nie widzę tu błędu - zdziwiła się.

- Powinienem kazać ci czekać tam, gdzie byłaś i sam po ciebie przyjść. Nie przypuszczałem, że coś ci może grozić - spojrzał jej prosto w oczy i nieznacznie pochylił się w jej stronę. Wyrzuty sumienia miał aż nadto wypisane na twarzy. Ale dostrzegła tam coś jeszcze, jakby liczył na jakiś gest zachęty z jej strony - Naraziłem cię, gdyby ktoś ci zrobił krzywdę... - miała wrażenie, że jego troska wykracza daleko poza profesjonalne poczucie odpowiedzialności.

- W porządku James, ostatecznie nic się nie stało - zapewniła go szybko, pochyliła głowę przerywając kontakt wzrokowy, który dla niej trwał już zdecydowanie zbyt długo.

Thorsten jeszcze chwilę na nią patrzył po czym uśmiechnął się smutno, następnie odwrócił w stronę sterów i skontrolował parametry lotu.

- Wszystko się niedługo zmieni, prawda? - zapytała przerywając krępującą ciszę, która zapadła w kabinie. Porucznik wyczuł niepokój w jej głosie, ale ton sugerował, że zaczęła się już godzić z tym, co ma nastąpić. Przez dłuższą chwilę milczał.

Dzieci Eteru [czeka na remont]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz