- No więc? Co sądzisz? Ładny?
Zagryzałam wargi i wspinałam się co jakiś czas na palce, umilając sobie oczekiwanie na odpowiedź. Pete trzymał w dłoni mój telefon, na którym wyświetlałam zdjęcie obrazu. Skończyłam go poprzedniego wieczora i ustawiłam na parapecie okna. Spoglądałam na widok klifu, rozdartego nieba i niespokojnej wody, w której majaczyła jedna, niewyraźna postać, nie mogąc się nim nasycić.
Pokazanie go Peterowi było eksperymentem. Chciałam sprawdzić czy człowiek zupełnie niewrażliwy na malarstwo, jakim on zdecydowanie był, dostrzeże w tej pracy to, co dostrzegł profesor Wallace. Czy rozszyfruje uczucia, które prowadziły moją rękę, chcąc wyrazić się przy jej pomocy. Musiałam wiedzieć czy jestem bezpieczna, czy może lepiej ukryć płótno gdzieś w ciemnym zakamarku szafy, w którym nikt go nie znajdzie, nie obejrzy, nie rozczyta, że Felicia Foster zauroczyła się w chłopaku. Nikt nie mógł wiedzieć. Maurice Henderson nie był odpowiednią osobą.
- Nic nie sądzę. Oślepłem od nadmiaru kolorów. - odparł w końcu Pete w charakterystyczny dla siebie, żartobliwy sposób. Zsunął oprawki okularów i mrugał zbyt gwałtownie, wręcz przerysowanie. - Felicio, przecież ty nie lubisz kolorów! Ograniczają wyobraźnię i jest ich zbyt wiele by się zdecydować, czy jak to tam szło? Co w ciebie wstąpiło? Kim jesteś i co zrobiłaś z tą melancholijną pasjonatką węgla?
Zaśmiałam się, kręcąc z dezaprobatą głową. Ton jego głosu rósł z każdym wypowiadanym słowem, aż w końcu zapiszczał cienko, przyprawiając mnie o dreszcz na kręgosłupie.
- Tak wiem. To zupełne przeciwieństwo wszystkich moich poprzednich prac. - wyrwałam mu telefon z dłoni i sama przyjrzałam się fotografii. - Ale uznałam, wbrew wszystkim swoim przekonaniom, że są obrazy, które nie zaistniałyby w wersji czarno-białej. Czasem trzeba odgórnie narzucić barwy, by oddać magię okoliczności.
Wróciłam wspomnieniem do czasu i miejsca, będącego moją inspiracją. Całkiem niekontrolowanie kącik moich ust zadrżał, wykrzywiając się ku górze. Widziałam jak Pete unosi badawczo brew do góry. Zmieszałam się. Zablokowałam urządzenie i wsunęłam je do kieszeni spodni.
- Mogę zapytać czego okoliczności chciałaś oddać?
Uśmiechał się dwuznacznie. Jego twarz przybrała niejasny wyraz, bo z całą pewnością zaczął coś podejrzewać. Wyminęłam go, by sięgnąć butelkę wody i jednocześnie, przerwać moment, w którym sczytywał ze mnie wszystkie emocje.
- Pytać możesz zawsze, Dobson. Ale nie zawsze uzyskasz odpowiedzi.
- A chociaż połowę? Odpowiedzi?
- Nie. I nawet nie jedną czwartą. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, nie słyszałeś o tym?
Rzuciłam do niego przez ramię, uśmiechając się figlarnie, a potem pociągając łyk z plastikowej szyjki. Wszystko to po to, by odwrócić uwagę od zakłopotania i palących policzka rumieńców.
- Kto powiedział, że nie zmierzam w tamtym kierunku?
- Jeśli zmierzasz, powinieneś się nad tym głęboko zastanowić. Twoja niewinna, irytująco gładka buzia zupełnie nie pasuje do piekielnych czeluści.
- Więc uważasz, że jestem aniołem?
Oparł się nonszalancko o blat, brodę wspierając na dłoni. Rozciągał wargi w przesłodzonym uśmiechu i mrugał o kilkanaście razy za często.
- Byłem pewien, że takie masz o mnie zdanie. Te twoje dogryzanie to tylko chowanie głowy w piasek. Boisz się przyznać na głos, że jestem wspaniały.
- Przystopuj z tym dmuchaniem balonika samouwielbienia, bo wkrótce pęknie.
- Dmuchaniem balonika? Jeszcze nawet nie zacząłem! Dopiero nabieram wdech.
CZYTASZ
Tylko jeden taniec, Felicio
Teen FictionFelicia jest tą młodszą, mniej perfekcyjną siostrą Foster. Teraz ma zastąpić Cynthię, stanąć u boku jej partnera i przebrnąć przez kwalifikacje zawodów w tańcu towarzyskim. Ma wykonać tylko jeden taniec, zapewniając siostrze czas na rehabilitację. ...