- Jak miewają się wasze portfolio? Ufam, że świetnie, bo przypominam, że musicie złożyć je w komisji już w najbliższy piątek. - pan Wallace klasnął w dłonie, zakłócając harmonię i rytm jazzowych dźwięków siąpiących się ze szkolnego komputera. Podskoczyłam na miejscu, bo do tej pory płótno i pędzel, jaki trzymałam w dłoni pochłaniały całą moją uwagę.
- Jednocześnie powtórzę, że wystąpicie przed członkami tejże komisji, by nieco o waszych pracach podyskutować, a będzie to miało miejsce dzień po zakończeniu przez was wszystkich pozostałych egzaminów. Najlepsze z tworów zostaną wybrane do kampanii i rozprzestrzenione w okręgu w przeciągu pięciu następnych tygodni. Czy są jakieś pytania?
Jedna dłoń poszybowała w górę.
- Panna Stacy?
Nie słuchałam jakich informacji Stacy Brooks próbowała się dowiedzieć. Ponownie zwiesiłam głowę nad paletą, mieszając pomarańczową farbę z farbą białą. Chciałam uzyskać delikatniejszy odcień, którym wykończyłabym krawędzie płótna.
Malowałam zachód słońca nad Brompton Bay, chcąc jak najlepiej odzwierciedlić to dziwne połączenie ciemnych, burzowych chmur z sielskim spokojem zatoki. Po raz pierwszy malowanie sprawiało mi tyle przyjemności. Nie było w tym nic wymuszonego. Nic irytującego.
Mieszanie barw i próba naśladowania krajobrazu stworzonego przez samą naturę nieco mnie odprężała. Miałam poczucie celu, jakby moim obowiązkiem było zamknięcie tamtego wieczoru w ramach obrazu z zachowaniem każdej jego wspaniałości. Bo właśnie tam, na tle porośniętych klifów, w ciepłej, niewzburzonej wodzie, czułam się wyjątkowo inaczej. Otoczenie przyjęło niewyobrażalnie baśniowy klimat, który nie rozgościł się pomiędzy tymi skałami nigdy dotąd. Choć może to ja dostrzegłam go po raz pierwszy. A może to nie sceneria miała znaczenie. Może to obecność Maurice'a Hendersona, odcisnęła we mnie ślad, który wciąż pulsował i za sprawą, którego świat nagle wydał mi się piękniejszy.
- Felicio Foster, czyżby twoje portfolio nie było jeszcze kompletne? Z tego co pamiętam zdołałaś ukończyć z powodzeniem jedną, wymaganą pracę malarską. - głos profesora Brenona dobiegł mnie zza pleców jak niemal za każdym innym razem. Znów się wzdrygnęłam, choć nie tyle z powodu jego bezszelestnego podejścia, co z poczucia obnażenia. Jakby patrząc na moją pracę, wyczytywał z niej prywatną opowieść, w której sama odegrałam główną rolę.
- Oh, tak. Dobrze pan pamięta. - zmieszałam się i odwróciłam w jego kierunku twarzą. - Tak się składa, że zapieczętowałam już portfolio. To... maluję tylko i wyłącznie dla przyjemności.
Ponownie popatrzyłam na rozpoczętą pracę. Tak niekompletną, że niemal nic jeszcze nie znaczącą.
Pan Wallace kiwał głową. Świdrował ją spojrzeniem zza szkieł okularów i podpierał brodę w charakterystyczny dla siebie sposób. Długo się zastanawiał.
- Intryguje mnie ten kontrast. Niebo rozdarte na pół i jasno nakreślona granica, która zaciera się w nienaturalnie naturalny sposób. Czy to w ogóle ma sens? To co mówię?
Zachichotałam cicho i pokręciłam ledwie zauważalnie głową.
- Nie mam pojęcia profesorze. Być może ma go tyle, że sami nie rozumiemy. - odparłam, zarzucając go jego własnymi słowami, co musiało mu się spodobać, bo również się uśmiechnął.
- Czy ten obraz ma jakiś morał? Głębszy przekaz? Z całą pewnością ma. - odpowiedział sam sobie. - W końcu należy do ciebie, a ty lubujesz się w zawieraniu nauk i prawd w swoich pracach. Pozwól więc, że zgadnę. Walka dobra ze złem? Choć nie. To zbyt spowszedniałe jak na twój umysł.
CZYTASZ
Tylko jeden taniec, Felicio
Novela JuvenilFelicia jest tą młodszą, mniej perfekcyjną siostrą Foster. Teraz ma zastąpić Cynthię, stanąć u boku jej partnera i przebrnąć przez kwalifikacje zawodów w tańcu towarzyskim. Ma wykonać tylko jeden taniec, zapewniając siostrze czas na rehabilitację. ...