- Znów idziemy na Brompton Bay?
- Nie. Nie tym razem.
- W takim razie dokąd?
- Dowiesz się za moment. Odrobinę cierpliwości.
Wywróciłam oczami i przeczesałam niesfornie włosy. Rozplątałam i tak potargany już warkocz, przyglądając się krytycznie swojemu odbiciu w lustrze na zapleczu. Chciałam wyglądać dobrze. Schludnie i elegancko tak jak zwykle wyglądała Cynthia. Właśnie to podobało się Maurice'owi. Ale to wcale nie było proste. Nie po sześciogodzinnej zmianie.
- Nie mam. Pete wyczerpał wszystkie zgromadzone zapasy. - odparłam, a Maurice zaśmiał się krótko pod nosem. - Szczerze mówiąc, wolałabym nawet żeby to było Brompton Bay.
- Dlaczego?
- Czuję się ohydnie. Nie dałeś mi czasu żeby wrócić do domu i się wykąpać. Smród popcornu zalega mi pod skórą.
Tym razem Maurice roześmiał się na głos i znacznie dłużej niż trwanie jednego wydechu.
- Nie ma w tym nic śmiesznego. - skarciłam go. - To zabija moją pewność siebie.
- Wcale nie śmierdzisz, Felicio, jeśli w ogóle to masz na myśli. - powiedział łagodnie, nie odwracając wzroku od nieokreślonego punktu przed sobą.
- Nie czujesz, bo idziesz trzy kroki ode mnie. Poza tym wiatr wieje nam prosto w twarz i niesie ten smród w przeciwnym kierunku.
Maurice zatrzymał się gwałtownie. Zrobiłam to samo. Mozolnie przekrzywił głowę i obrzucił mnie lekceważącym spojrzeniem, jakbym opowiadała największe bzdury, jakie do tej pory słyszał.
- No co?
Maurice nie odpowiedział. Zamiast tego skrócił pewnym krokiem dzielący nas dystans i choć odruchowo postąpiłam w tył, on zawahał się tylko przez moment. Spojrzał mi w oczy, jakby próbował w nich znaleźć zachętę lub reprymendę, a kiedy milczałam, oddychając krótko i płytko, nachylił się nade mną. Serce waliło mi jak oszalałe i byłam pewna, że musi to słyszeć. Przez jeden ułamek sekundy, głupio i naiwnie przeszło mi przez myśl, że spróbuje mnie pocałować. Nie miałam pojęcia dlaczego miałby to robić, ale zdążyłam wyobrazić sobie, że ujmuje moją twarz w dłonie, przyciska swoje wargi do moich. Tutaj na chodniku, kilkanaście metrów od przystani gdzie ludzie przechadzali się nieświadomi tornada w mojej głowie. Pomyślałam, że może zrobi to, by wreszcie mnie uciszyć. Coś ścisnęło mnie w żołądku.
Ale on zawiesił głowę tuż przy mojej szyi, zaciągnął się moim zapachem. Zachował bezpieczny, choć nikły dystans, a ja drżałam pod wpływem tego, bo jeszcze nigdy nasze twarze nie znalazły się tak blisko. Wystarczył jeden nieostrożny ruch, by mój nos musnął jego. Jego oddech łaskotał moją skórę na obojczyku i krtani. Uśmiechnęłam się mimowolnie, bo znalazłam w tym jakąś przyjemność.
- Wcale nie śmierdzisz Felicio. - odparł, odsuwając się i ponownie budując dystans. - Wręcz przeciwnie. Pachniesz. I do tego całkiem przyjemnie.
Mówił zdawkowo, jakby wstydził się wypowiadać to na głos. Ruszył dalej, a ja zostałam w tyle jeszcze przez chwilę, by skubnąć materiał koszulki i zaciągnąć się słodkim zapachem moich waniliowych perfum. Spychałam rozczarowanie, które dobijało się do wrót mojej głowy, tłumacząc sobie, że to czysty absurd. Być niepocieszonym, kiedy nie posmakowało się ust chłopaka, pragnącego rozkoszować się smakiem zupełnie innych warg. Bardziej pełnych. Tak bardzo niepodobnych do moich.
Pośpieszyłam za nim. On niczego więcej nie mówił i ja również nie odważyłam się odezwać. Obawiałam się, że moje struny głosowe zadrżą, przy próbie wyduszenia z siebie czegokolwiek. Że ton mojego głosu zdradzi jak poddenerwowana i jednocześnie podekscytowana byłam.
CZYTASZ
Tylko jeden taniec, Felicio
Teen FictionFelicia jest tą młodszą, mniej perfekcyjną siostrą Foster. Teraz ma zastąpić Cynthię, stanąć u boku jej partnera i przebrnąć przez kwalifikacje zawodów w tańcu towarzyskim. Ma wykonać tylko jeden taniec, zapewniając siostrze czas na rehabilitację. ...