Stałam naprzeciwko ogromnego lustra, kołysząc się w tył i w przód. Przyglądałam się swojemu odbiciu. Schludny warkocz opadał na moje ramię i tylko kilka krótkich kosmyków, wysmyknęło się ze splotu tuż obok uszu. Byłam ubrana w cieliste body, które nie zapewniały mi nawet minimum komfortu. Dlatego splotłam dłonie z przodu i przygarbiłam się nieco, jakbym mogła w ten sposób skryć się przed bacznym spojrzeniem Maurice'a, który stał kilkanaście kroków za moimi plecami i zapinał mankiety swojej białej koszuli. Sama zagryzałam wargi, czekając na panią Holt, która cierpliwie szperała pomiędzy wieszakami.
- Co z tobą?
Nie zorientowałam się, kiedy Maurice skrócił dzielący nas dystans. Choć słyszałam stukot jego butów o drewniany parkiet, wydawał mi się on tylko odległym dźwiękiem.
- Co ze mną?
- Wydajesz się nieobecna. Wszystko w porządku?
Widziałam w lustrze jak Elizabeth zadziera głowę i spogląda w naszą stronę. Jej brew wygięła się w łuk i zmarszczyła czoło, bo z pewnością nie była przyzwyczajona do wymiany zdań pomiędzy nami. To speszyło mnie jeszcze bardziej.
- Zamyśliłam się. To wszystko. - niemal szepnęłam, nie odważywszy się odezwać głośniej. W sali było cicho i głucho, a każdy odgłos odbijał się od ścian echem, przybierając na sile. Zakłócanie tej harmonii wydawało się nie na miejscu. Jak w sanktuarium.
- Na jaki temat?
- Nieważne.
Skrzywił się, jakbym była mu winna odpowiedź.
- No co?
- Nic. Myślałem, że jesteśmy ze sobą szczerzy.
- Sądziłam, że to tyczy się tylko kwestii naszej współpracy. Chyba nie oczekujesz, że zacznę zdradzać wszystko co siedzi mi w głowie? Ty jakoś nie spowiadasz mi się z każdej pojedynczej myśli. - odburknęłam niezbyt przyjemnie.
- Oczywiście, że nie. - teraz to on uniósł się nieco pretensjonalnie. - Ale chyba nie uważasz, że jestem na tyle głupi, aby nie domyślić się, że to twoje naburmuszenie nie ma nic wspólnego z zaproszeniem twojej mamy?
Rozchyliłam usta, by zaprzeczyć, ale żaden dźwięk nie wydostał się z krtani. Maurice uśmiechnął się bez krzty wesołości z iskrą zawodu, ale i satysfakcji w spojrzeniu. Wyraz jego twarzy wyrażał, przyprawiające mnie o wyrzuty sumienia, stwierdzenie: "Wiedziałem". Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
- Naprawdę? Jesteś zła, że zgodziłem się przyjść, zjeść z wami obiad?
- Nie jestem zła.
- Myślałem, że między nami jest już okej. - zignorował moje zapewnienie, ale nie miałam mu tego za złe, bo nawet sama dla siebie brzmiałam nieprzekonująco.
- Jest okej.
- Jeśli tak bardzo ci to przeszkadza, mogę odmówić. Nie mam zamiaru robić nic wbrew tobie. Skoro moja obecność ma burzyć twój nastrój i...
- Matko święta, Maurice! - uniosłam głos, bo nie mogłam już znieść żalu w jego głosie, który tak skrupulatnie próbował zamaskować. Odwróciłam się do niego twarzą, by nie mówić dłużej do lustrzanego odbicia. Ignorowałam zaintrygowany wzrok Elizabeth, która na moment zaprzestała szeleścić sukniami. - Nie przeszkadza mi to, że się zgodziłeś. To miłe, zważywszy na to, że wielokrotnie odmawiałeś Cynthii. - nie mogłam się powstrzymać, by nie wypowiedzieć tego na głos. Musiałam uzyskać odpowiedź. Zaobserwować jego reakcję, a on wzdrygnął się na samo tego wspomnienie. - Chodzi o to, że ja w ogóle nie chciałam żadnego obiadu. Żadnego sztucznego celebrowania czegoś czego jeszcze nawet nie osiągnęliśmy. Komunikowałam to jasno i wyraźnie, a mama postąpiła wbrew mnie, nie zważając na moje zdanie.
CZYTASZ
Tylko jeden taniec, Felicio
Novela JuvenilFelicia jest tą młodszą, mniej perfekcyjną siostrą Foster. Teraz ma zastąpić Cynthię, stanąć u boku jej partnera i przebrnąć przez kwalifikacje zawodów w tańcu towarzyskim. Ma wykonać tylko jeden taniec, zapewniając siostrze czas na rehabilitację. ...