Wcale nie planowałam dzwonić do Maurice'a Hendersona. Pomimo umowy, jaką zawarliśmy, mówiącej o tym, że będziemy wzajemnie informować się o każdej wolnej chwili, którą gotowi jesteśmy przeznaczyć na dodatkowy trening, ten wieczór chciałam zachować w sekrecie. Potrzebowałam oddechu. I choć długo biłam się z myślami, postanowiłam przedłożyć własny komfort ponad wymagania innych. Zataić te kilka godzin spędzonych w łóżku, jakby były czymś niedozwolonym i zupełnie niepoprawnym w obliczu tego co miało nas czekać za dwa tygodnie.
Ale złapałam za telefon całkiem niekontrolowanie. W przypływie emocji, które wcale nie należały do pozytywnych, wybrałam jego numer, obgryzając paznokcie u rąk i odliczając kolejne sygnały. Odzyskałam świadomość, budząc się z tego dziwnego letargu, kiedy jego głos odezwał się po drugiej stronie słuchawki. Był zachrypiały, jakbym wyrwała go ze snu choć zegar wskazywał dopiero godzinę piątą trzydzieści sześć. Coś ścisnęło mnie w żołądku.
- Masz czas? Żeby poćwiczyć? - wyrzuciłam z siebie bez przywitania w obawie, że zdążę się rozmyślić. Maurice musiał być zaskoczony, bo przez pierwszych kilka sekund milczał.
- Eeee. Tak. Chyba mam.
- Chyba?
- Mam na pewno. - westchnął przeciągle, a ja potrafiłam wyobrazić sobie jak przewraca oczami.
- W porządku. Za pół godziny? Dwadzieścia minut? Dziesięć?
- Hej, czekaj. Spokojnie. Od kiedy jesteś taka wyrywna do tańczenia? Daj mi się doprowadzić do porządku.
Ton jego głosu był rozbawiony, a ja przestąpiłam z nogi na nogę w zniecierpliwieniu. Spoglądałam co kilka chwil przez ramię, patrząc w kierunku drzwi i upewniając się, że nikt przez nie nie wchodzi.
- To o której? I gdzie? - ponagliłam go, bo ja wcale nie potrzebowałam czasu. Potrzebowałam wyjść z domu, zaczerpnąć powietrza, które nie przesiąkało zawodem
- Możemy znów spotkać się na Brompton Bay. O szóstej.
- O szóstej. - powtórzyłam, zerkając na zegarek. - Świetnie. Mam ubrać strój kąpielowy?
Tym razem Maurice zaśmiał się donośniej, frustrując mnie jeszcze bardziej.
- Tak. Zabierz cokolwiek w czym nie będziesz się bała zamoczyć.
- Jasne. Do zobaczenia.
Rozłączyłam się nim zdążył odpowiedzieć. Rzuciłam telefon na poduszki i otworzyłam drzwi szafy. Działałam pod wpływem impulsu, który obudził we mnie ojciec. Jego komentarze, grymasy niezadowolenia oraz jawne chlubienie Cynthii, łączące się jednocześnie z potępianiem mojej osoby, wduszały mnie w ziemię jak małego nic nieznaczącego robaka. Cofnęłam się do przeszłości, ponownie czując bezsilność, bo czegokolwiek bym nie zrobiła, to znów nie wystarczało.
Pociągnęłam nosem, ocierając wierzchem dłoni pojedynczą łzę, która spłynęła po moim policzku. Byłam rozgoryczona. Choć nie tyle tatą, co mamą i Cynthią, które tak pięknie mówiły o wsparciu zaledwie kilka dni temu. A które zapomniały o tym wszystkim dzisiejszego popołudnia. Czy zmartwienie, które mama okazała mi tego pewnego wieczoru było fałszywe? Może w rzeczywistości wcale nie martwiła się o moje samopoczucie, o ilość kotłujących się obowiązków. Może ona również uważała to wszystko za fatalny pomysł, bo obawiała się, że w tak beznadziejny sposób zrujnuję to na co Cynthia pracowała przez ostatnie miesiące.
Pojawiało się we mnie coraz więcej wątpliwości.
- Felicio? Co robisz?
Odwróciłam się spłoszona, kiedy cichy głos siostry przedarł się przez plątaninę myśli w mojej głowie. Minę miała skruszałą, bo doskonale musiała zdawać sobie sprawę, że zawiodła.
CZYTASZ
Tylko jeden taniec, Felicio
Teen FictionFelicia jest tą młodszą, mniej perfekcyjną siostrą Foster. Teraz ma zastąpić Cynthię, stanąć u boku jej partnera i przebrnąć przez kwalifikacje zawodów w tańcu towarzyskim. Ma wykonać tylko jeden taniec, zapewniając siostrze czas na rehabilitację. ...