tomuś nadal rudy a na niebie widać chmury

302 13 5
                                    

Pov Fornal

- Boże nic w tej lodówce nie ma - westchnąłem szukając jedzenia - będzie trzeba jechać do sklepu.

Popatrzyłem na pogodę za oknem i wyglądało na dość ciepło. Mimo że jesień, to temperatura letnia. Postanowiłem przejść się do sklepu z buta, bo po co marnować paliwo, jak spacerem mam tam piętnaście minut? Schowałem więc telefon i portfel do kieszeni dresów, ubrałem bluzę, buty i wyszedłem. W trakcie drogi mój telefon zadzwonił.

Połączenie przychodzące od Aleksander Śliwka.

- Stary słyszałem, że dużo się wczoraj odjebało - powiedział brunet, gdy tylko odebrałem.

- No żałuj, że cię nie było. Semen znowu zaczął prześladować Karolka i Bartka, a Marcin rozjebał umywalkę - zacząłem wymieniać.

- Zapomniałeś wspomnieć o najważniejszym - i tu chłopak zrobił pauzę, a ja zastanawiałem się o co mu chodzi - ojebali cię na rudo - wybuchnął śmiechem.

- Zabawne w chuj ci powiem - odparłem sarkastycznie - Janusz mówił, że po dziesięciu myciach się zmyje, więc miejmy taką nadzieję.

- Podobno jesteś bardziej rudy od Kochana. Przynajmniej łysy tak mówił - odpowiedział - weź włącz kamerkę - Bartek miał rację - zaśmiał się, a ja sam czułem zażenowanie patrząc na swoje odbicie.

Wolałem swój dawny kolor śniegu, a nie na wzór jakiegoś rudzielca. Po chwili doszedłem pod Lidla, więc się rozłączyłem. Zrobiłem zakupy, kupując połowę rzeczy, które miałem na liście, bo reszty zapomniałem i pewnie przypomnę sobie przy kasie. Zresztą jak zawsze. Wychodząc ze sklepu zauważyłem, że zaczęło padać i to bardzo. Nie no ja nie mam zamiaru piętnastu minut wracać w taką pogodę. Chwila, przecież Kochanowski mieszka bliżej. Jak się postaram to w trzy minuty zdążę. Ubrałem kaptur, po czym ruszyłem w trasę. Już po chwili czułem, że mam całe przemoczone włosy i ubrania. Usłyszałem też pioruny. No wprost zajebiście. W życiu bym się nie spodziewał, że zacznie się burza, podczas gdy wychodziłem w piękny słoneczny dzień.

Gdy już byłem pod domem Kochana odruchowo pociągnąłem za klamkę. Myślałem, że będzie zamknięte, ale o dziwo otwarte. Wszedłem jak do siebie rzucając reklamówkę z zakupami, gdzie popadnie i ściągnąłem buty z bluzą. Nie no super, koszulkę też mam mokrą.

- Tomek boże nie strasz. Co cię tu sprowadza? - zapytał Kuba schodząc po schodach. No tak pewnie się nie spodziewał, że dzisiaj wpadnę do niego w odwiedziny i ja z resztą tak samo.

- Kubuś jesteś moim zbawieniem - powiedziałem i poszedłem do jego pokoju, żeby pożyczyć sobie ubrania. Co jego to i moje. Może nie będzie zły.

- To już czwarta koszulka, którą mi podpierdalasz - zauważył Kochan, gdy zszedłem z powrotem do salonu.

- No nie moja wina, że akurat musiał padać deszcz - obróciłem oczami - masz coś do jedzenia? - spytałem przeszukując lodówkę.

- Obiad zrobiłem weź sobie, co zostało - odpowiedział.

Dobra, co on tam zrobił...pierogi z biedry. Zobaczymy chociaż czy dobre. Takie średnie bym powiedział. Dupy nie urywa, ale przynajmniej nie jestem już głodny.

- Kiedy ta farba ci zejdzie? - dopytał, kiedy już wróciłem do salonu.

- Oby jak najszybciej, ale Marcin mówił, że po dziesięciu myciach - odparłem.

- A pamiętasz, jak pofarbowaliśmy Bednorza na zielono i nie zmywało mu się to trzy miesiące? - przypomniał mi ten pamiętny wieczór u Kaczmarka.

- Pierdol się - odpowiedziałem i zabrałem mu pilota. No zobaczymy, co ciekawego sobie tam ogląda.

[...]

- Nie no chujowo się to zakończyło - powiedziałem, gdy na telewizorze ukazały się napisy końcowe.

Razem z Kubusiem postanowiliśmy coś obejrzeć, ale że nie mogliśmy dojść do porozumienia, to wylosowaliśmy jakiś serial na Netflixie. Trochę on trwał, bo aż pięć godzin. Było pięć odcinków i każdy trwał około godziny. Oglądałem do końca, ale jak spojrzałem na rudego, to ten już spał. Przynajmniej nie musiał oglądać tego zakończenia. Ja bym to lepiej wyreżyserował. Było około dwudziestej drugiej, a deszcz nadal padał. No cóż, do domu nie wrócę, więc Kochan będzie miał problem. Byłem zmęczony, więc postanowiłem iść do jego pokoju, żeby się przespać. On niech sobie leży na tej kanapie, bo ja nie mam zamiaru.

[...]

- Tomek? Co ty tu robisz? - obudził mnie Kochan wchodząc do sypialni.

- Śpię, nie widać? - odparłem i odwróciłem się na drugi bok. Nie wiem, która była godzina, ale napewno noc, ponieważ kiedy lekko otworzyłem oczy, to nie ujrzałem nic oprócz ciemności.

- Przesuń się - rozkazał Kuba, bo też chciał się położyć. Mi jednak nie uśmiechało się zmieniać pozycji, więc udałem, że śpię. Może sobie pójdzie. Ten jednak wyjebał mnie z łóżka prosto na podłogę. A to chuj.

- Dobranoc - powiedział wesoły, że udało mu się mnie pozbyć. Tak łatwo nie będzie. Rzuciłem się z powrotem na łóżko zabierając mu kołdrę. On nie ma ogrzewania w tym domu czy jak? Jakimś cudem udało nam się pogodzić i mogłem dalej iść spać.

Polskie życie siatkarzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz