Rozdział 6

39 2 0
                                    

Minął tydzień i narazie nic się nie działo. Mimo wszystko tamten tajemniczy fioletowy cień nie dawał Boruto spokoju. Miał przeczucie że za niedługo coś się stanie tylko nie wiedział co. Jego przeczucie go nie myliło.

Od wczoraj coraz częściej działy się dziwne rzeczy. A dokładnie coś dziwnego się działo z magami. Tracili swoją moc magiczną jak również tracili siłę życiową. Boruto znajdował się aktualnie w wierzy listów.

Planował wysłać list z pytaniem do ojca o tym co się dzieje z królewskimi magami.
- „Sōshin".
Świetlne złote litery zwinęły się w konturowy rulon po czym wyleciał przez okno w wierzy.

Mimo że wysłał list do ojca był prawie pewien że ojciec mu nie odpowie tylko napisze że to nie jest coś czym powinien się przejmować. Nie mylił się, tak jak podejrzewał ojciec napisał mu że to nie jest coś czym on powinien się martwić.

Niedługo mieli mieć testy z wiedzy więc wszyscy w pokoju się uczyli. Oczywiście blondwłosy książę nie musiał się uczyć bo wszystko już umiał. Nie mając nic innego do roboty blondyn wyszedł się po przechadzać po ogrodach akademii.

Szedł między zielonymi drzewami a gdzieniegdzie różowymi. W pewnym momencie doszedł do fontanny która błyszczała się w świetle księżyca. Usiadł na krawędzi fontanny wpatrując się w odbijający się księżyc na tafli wody.

- Co Cię tak smuci? - rozległ się kobiecy głos.
Miecz który znajdował się w pochwie w mgnieniu oka znalazł się w dłoni blondyna.
Chłopak mrugnął po czym schował miecz z powrotem do pochwy.

- A to ty Misaki-Senpai.
- Coś się stało Boruto-sama? Wyglądasz na przygnębionego.
- Tak, to jest sprawa związana z tym co się dzieje teraz w królestwie.

- Chodzi o magię i siłę życiową która znika z ludzi w tajemniczych okolicznościach?
- Tak. Miałem wrażenie że coś widziałem jak wracałem do akademii. A potem zaczęły się dziać te dziwne ataki. Pytałem o to Oto-sama ale nic mi nie powiedział. Mówił też że to nie moja sprawa.

- Jesteś zły że nie chce Cię dopuścić do tego prawda?
- Tak.
- Może ma ku temu jakieś powody?
- Raczej nie, zachowuje się jak przewrażliwiony ojciec.
- Bo nim jest.
- Wiem to ale mimo wszystko.

Misaki wstała z brzegu fontanny.
- Jeżeli król Ci nie pozwala to może nie powinieneś się ujawniać? - powiedziała dziewczyna odchodząc.
- Co? Czekaj! - zawołał zdezorientowany chłopak.

- Nie powinienem się ujawniać? Rozumiem zamiast prosić Oto-sama o dołączenie powinienem działać sam z ukrycia.

Po tych słowach ruszył powolnym krokiem w stronę akademii. Robiło się już serio późno a nie chciał mieć problemów u dyrektora.
- To dlatego Misaki- Senpai przerwała rozmowę i poszła do szkoły.

Blondyn rzucił się biegiem w stronę szkoły. Kiedy wszedł do szkoły zauważył woźnego który patrolował korytarze aby żaden uczeń nie pałętał się po korytarzu. Chłopak schował się za kolumną, jak woźny przeszedł pobiegł prosto do pokoju.

Następnego dnia chłopak szedł prosto do biblioteki szkolnej. Chciał poszukać informacji o tych cieniach. Może to jakiś rodzaj zaklęcia lub rodowego zaklęcia. Wszedł do biblioteki po czym skinął głową na bibliotekarkę. Wszedł do działu z zaklęciami i wziął kilka książek.

Po przeczytaniu tych książek które wziął zaczął przeglądać inne. W dziale zaklęć nie znalazł nic. Więc przeszedł na dział zaklęć rodowych. Znalazł tam zaklęcia takie jak sharingan, Kagemari No jutsu, byakugan i wiele innych ale nic nie było o tym tajemniczym cieniu.

- Książki mi nie pomogą z tym.
Wypożyczył jednak jedną książkę gdzie było opisane zaklęcie Byakugana. Zaciekawiło go to zaklęcie i chciał o nim poczytać.

Wyszedł z biblioteki pewnym krokiem i ruszył w stronę sali jadalnej na obiad. Na obiad zjadł kotlety z ziemniakami i surówką. Wolał zjeść coś innego ale to też było okej. Na deser zjadł szarlotkę na ciepło z lodami. Wszystko to popił kompotem z czarnej porzeczki.

Po obiedzie ruszył przez korytarz na drugie piętro. Była tam druga biblioteka do której mogą wchodzić tylko wysoko urodzone osoby. Znajdowały się tam tajne i niebezpieczne zaklęcia.

Wszedł do biblioteki. Rzadko bywał w tej bibliotece ale skoro nie było w zwykłej nic o tym zaklęciu to może będzie w tej. Jak tylko bibliotekarka go zobaczyła ukłoniła się. Była całkiem silnym magiem ale pochodziła z nieszlachetnej rodziny. Dlatego musiała się ukłonić. Została tego nauczona przez rodziców.

Ponownie wszedł do działu z zaklęciami i zaczął czytać książki. Po jakiejś trzynastej książce trafił na pewne zaklęcie.
- Nue? - przeczytał cicho nazwę zaklęcia.
- Ale czy to nie było przypadkiem nieskończone zaklęcie które miało służyć do obrony królestwa. To niemożliwe aby ktoś wykorzystywał Nue. - zdenerwował się blondyn. - Prawda? - dodał cicho po chwili.

Na wszelki wypadek Boruto wziął ze sobą książkę w której był opisany Nue. Ruszył w stronę skrzydła mieszkalnego. Chciał w spokoju przeczytać i przeanalizować wypożyczone książki. W pokoju był tylko Shikadai który aktualnie spał.

Dzięki temu mógł w spokoju przeczytać książki.  Z tych książek dowiedział się wielu rzeczy. Takich jak że Nue może kraść energię i magię. Jak również o szerokim polu widzenia Byakugana. Co do Nue nie bardzo wierzył że to ten potwór.

W końcu to zaklęcie nigdy nie zostało skończone więc to praktycznie nie możliwe aby to był Nue. Pewnie ktoś stworzył zaklęcie bazujące na tym zaklęciu.

Jak już skończył czytać zauważył że zbliżała się pora na kolację. Szybko zbiegł na dół do sali jadalnej. Na kolacje zjadł hamburgery.

Po kolacji stał na murze i wpatrywał się w zachodzące słońce. Kiedy tak patrzył na słońce zobaczył kolejny fioletowy cień. Od razu rzucił się biegiem w stronę cienia. Jak tylko dobiegł na miejsce zauważył Saia i kilku inny ważnych magów. Ale po cieniu nie było już śladu.

Zapytał o to Saia ale nie dostał odpowiedzi na dręczące go pytanie. Właściwie to nic mu nie powiedzieli co by mu pomogło. Więc bez odpowiedzi wrócił do akademii. Wiedział że niedługo przyjdzie list od ojca z pouczaniem o nie wtrącaniu się w sprawę cienia.

Nie mylił się, jeszcze tego samego dnia przyszedł świetlny list od ojca. Pisał tam o tym że nie musi się przejmować nie swoimi sprawami. Odpisał mu że przechodził tylko tamtędy i chciał się dowiedzieć co się stało. Oczywiście to było kłamstwo ale to może przynajmniej na chwile uspokoi jego ojca.

- Przewrażliwiony Oto-sama. - westchnął zrezygnowany blondyn. Robiło się już ciemno ale przyszłemu królowi to nie przeszkadzało. Lubił przechadzać się po ogrodach po zmroku. Więc przynajmniej raz w tygodniu przechadzał się tymi ogrodami. Jeszcze ani razu nie został na tym przyłapany.

Świetne umiejętności maskowania i rozwagę przed działaniami odziedziczył po matce. Nie to co jego ojciec który od razu pakował by się w kłopoty. Zawiał lekki chłodny wietrzyk. Stanął na wielkiej skale i wpatrywał się na zachodzące słońce. Lubił patrzeć się na wschody i zachody słońca.

Wszystkie zmartwienia zniknęły jak ręką odjąć. Stał tak na tej skale do puki słońce nie schowało się za horyzontem. Odwrócił się i ruszył szybkim krokiem do akademii, chciał jeszcze przed spaniem pogadać ze współlokatorami. W pewnym momencie krzaki obok chłopaka zaszeleściły.

- Mitsuki?! - zawołał zaskoczony blondyn na widok złotych oczu współlokatora. - Co ty tu robisz?
- Można Cię zapytać o to samo Boruto-sama.
- Ja ten no. - zaczął się jąkać ze zdenerwowania.

Nagle niedaleko nich za bramami akademii rozległ się ogromny huk. Boruto razem z Mitsukim rzucili się biegiem w stronę wybuchu. Biegli tak kilka minut dopóki nie dobiegli to wielkiego krateru. A w środku tego krateru stał...

———————————————————————
Tak więc jak myślicie kto stał w tym kraterze? Tak więc to by było na tyle w tym rozdziale, mam nadzieje że się podobał. Kolejny już za tydzień w środę. Zastanawiałam się nad dodaniem młodszego brata dla Sarady jako przyszłą głowę Uchiha. Co myślicie? No bo wiecie jeżeli Sarada ma zostać przyszłą królową to kto będzie kolejną głową rodziny Uchiha. Tak czy owak to koniec Papatki.

Historia księcia Boruto (korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz