hold me like water, hold me like a knife

188 13 0
                                    

Po ostatnich zajęciach z Krukonami, Jo nie poszła nawet na kolację do Wielkiej Sali. Była tak zmęczona, że poprosiła Nutkę o ciepły krem brokułowy i grzanki do jej komnaty. Marzyła już o swoim łóżku i chwili spokoju po tym diabelskim tygodniu. Przebrała się już w swój ulubiony jedwabny komplet od piżamy i nakładała krem z koziego mleka na twarz, gdy usłyszała głośne pukanie. Blada twarz Harry'ego wystawała zza framugi, kiedy mamrocząc, zapytał:

— Mogę wejść, Jo? Proszę, pozwól mi wejść... Potrzebuję...

Szybko objęła go ramieniem i posadziła na ulubionym fotelu. Chłopak wyglądał na kompletnie przerażonego. Mimo zaciśniętych dłoni, cały drżał i nie mógł uspokoić swojego oddechu. Rumieniec odznaczał się na jego prawie białej buzi. W ciszy zaczęła parzyć mu miętę, czekając, aż sam zacznie mówić. Dopiero, gdy usiadła obok niego z dwoma parującymi kubkami, spojrzał na nią ze zmarszczonymi brwiami.

— Czy mój ojciec był złym człowiekiem?

Popatrzyła na niego poważnie. Harry wydawał się smutniejszy niż kiedykolwiek wcześniej, odkąd go znała.

— Twój tato był najodważniejszym człowiekiem, jakiego znałam.

— Ale czy był dobry?

Jo pokręciła głową, nie rozumiejąc, o co mu chodzi.

— Dlaczego pytasz, Harry? Skąd ci to przyszło do głowy?

Na moment zamilkł.

— Widziałem wspomnienie Snape'a.

— Oh... — Westchnęła głośno. — To dużo tłumaczy.

Kiedy Harry popatrzył na nią niezrozumiale, dokończyła:

— Oni się nienawidzili. Dosłownie. I z obu stron punktem zapalnym była twoja mama. Kiedy tylko mieli okazję, rzucali na siebie jakieś durne klątwy... To było nie do zniesienia. Co dokładnie widziałeś?

— Dzień SUMów.

Jo skrzywiła się brzydko.

— Byłam wtedy na trzecim roku i dobrze znałam praktycznie tylko Syriusza i twoją mamę, ale... To widziała chyba cała szkoła.

— Jo, mój tato zachowywał się jak jakiś cholerny dręczyciel! Snape nawet go nie sprowokował, a on... I moja mama! Przecież ona go nienawidziła, więc jakim cudem za niego wyszła?

— Harry... — powiedziała miękko, chwytając go za dłoń. — Snape nie sprowokował twojego taty akurat tego dnia. To nie było tak, że James zachowywał się w taki sposób bez przyczyny. Może na początku były one durne, bo kierowała nim zwyczajna zazdrość, ale... Nie mówię, że Severus zasłużył sobie na to, co robił twój tato, ale na pewno nie ułatwiał nam wszystkim życia. A po tym, jak nazwał twoją mamę... Nie chciałbyś zobaczyć dalszych wspomnień żadnego z nich.

— Czemu żaden z nich go nie powstrzymał? Syriusz, Remus... Przecież tam byli!

— Bo Syriusz potrafił być niesamowitym dupkiem. A Remus... do tej pory ma problem z reagowaniem na kłopoty. Nie znajdę dla nich wytłumaczenia, bo ono nie istnieje. Ich ego było większe niż oni sami, uważali się za najlepszych w całej szkole i uwielbiali udowadniać, że właśnie tacy są. James nienawidził Czarnej Magii, a Severus znalazł w niej oparcie i też się z tym nie krył. Syriusz nienawidził swojego pochodzenia, swojej rodziny i, gdy tylko mógł, wyżywał się na dzieciakach z arystokratycznych rodzin i każdym, kto się z nimi kolegował, bo przez to czuł, że dopełnia jakąś chorą sprawiedliwość. A Remus nienawidził konfliktów, dlatego tak wspaniale wychodziło mu uciekanie od nich. Takie same wady potrafię wymienić o każdym, kto wtedy z nami był, chłopaku. Ale to nie znaczy, że byliśmy złymi ludźmi. Po prostu się szukaliśmy.

WOMANLYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz