so good at seeming

339 19 26
                                    

Poniedziałek zupełnie zaskoczył Jo. Już nawet nie chodziło o Umbridge, będącą jakimś Wielkim Inkwizytorem Hogwartu ani Severusa, który z samego rana zdążył ją zdenerwować, mówiąc o Harrym same przykre rzeczy.

Miała uczyć w pięknej sali w lochach, która zupełnie ją zachwyciła.

A Dumbledore chciał rozmawiać o nim. Mimo że Jo starała się z całych sił, żeby jego imię nawet nie pojawiało się w myślach, a co dopiero wychodziło z dźwiękiem z jej ust.

Westchnęła ciężko, siadając do śniadania. Wypiła tylko szybką kawę, spotykając się z karcącym wzrokiem Profesor McGonagall i ruszyła w stronę uczniowskich stołów.

Puchoni zamartwiali się, czy zajęcia w ogóle będą się odbywać, skoro Dolores Umbridge zdobyła taką pozycję w Hogwarcie, nadaną przez samego Ministra, a sama Jo nie potrafiła wprost odpowiedzieć im na to pytanie, mogąc tylko zapewniać, że zrobi wszystko, co w jej mocy, żeby to oni wyszli z tej całej sytuacji zwycięsko.

Krukoni zadali jej masę praktycznych pytań. O zaklęcia, podręczniki, sprawdziany, czas trwania zajęć. A najstarszy rocznik nawet nie zajęczał, kiedy spojrzał na godzinę ich spotkań. Z największym uśmiechem wyjaśniała im każdą kwestię i było to dla niej czystą przyjemnością.

Gryfoni byli chyba najbardziej podekscytowali i chcieli zamienić jej system w Klub Pojedynków. Śmiała się z ich żartów, a Fred i George nawet wcisnęli jej w dłoń kawałek ciasta dyniowego. Była zauroczona tą młodzieżą.

Ślizgoni prezentowali się jako ci najbardziej poprawni. Byli kombinacją wszystkich Domów. Zadawali pytania, starali się być stosunkowo mili, ale nie szczędzili też komentarzy o Profesor Umbridge. Siódmioroczni na koniec powiedzieli jej jeszcze, że nie mogą się doczekać, aż ta kobieta przyjdzie na lekcję Eliksirów, a Jo nie mogła powstrzymać głośnego śmiechu. Oczami wyobraźni już widziała minę Severusa i różową Dolores w ciemnych lochach.

I mimo tego cudownego nastroju, nie mogła pozbyć się z głowy Albusa Dumbledore, który mówił o nim, jakby żył. Zupełnie wytrącił ją z równowagi swoją prośbą. Chcąc zająć się jednak czymś bardziej praktycznym, zeszła schodami aż do lochów, przeszła obok klasy Eliksirów i otworzyła skrzypiące drzwi do Sali Luster.

W pomieszczeniu unosił się charakterystyczny zapach wilgoci i było w nim zdecydowanie za mało światła. Ale gdyby odjąć te małe niedogodności, było tu wręcz idealnie.

Przestronna sala z białą, marmurową posadzką i dziwnie wysokim jak na lochy sklepieniem miała ogromny potencjał, który zamierzała wykorzystać. Jej nazwa również nie wzięła się znikąd. Zamiast ścian były tu lustra, które ciągnęły się po całej ich wysokości i szerokości. W niektórych miejscach rozbite albo porysowane, ale przecież wystarczyło jedno zaklęcie, żeby temu zaradzić. Potrzebowała tylko pomocy Nutki, bo chciała dodać trochę rzeczy do osobliwego wystroju. I gdy tylko pomyślała o miłej skrzatce, ta pojawiła się cichym trzaskiem prosto przed nią. Popatrzyła na nią z nieukrywanym zachwytem.

— Nutka bardzo cieszy się, że może pomóc! Nutka nigdy nie była w tej sali, ale strasznie tu brudno...

— Jesteś niesamowita, Nutko — zachichotała Jo. — Myślisz, że dasz radę załatwić mi więcej roślin? I może kilka większych drzewek?

— Profesor O'neill niech tylko powie, co jej chodzi po głowie, a Nutka wszystko załatwi!

Skrzatka dostała od Jo długą listę potrzebnych rzeczy i od razu uciekła z pomieszczenia. Joanne oparła dłonie na biodrach i chwilę zastanawiała się, od czego zacząć. Machnęła krótko dłonią, a ze wszystkich zakątków zniknęły ogromne pajęczyny. Kolejne zaklęcie sprawiło, że naprawiły się lustra i jedno pęknięcie w podłodze, które znalazła. Chropowaty marmur wygładził się i odzyskał dawny blask. Z ciekawością przypatrywała się wyrytym na nim runom. Wypuściła kilka kul światła, które były tymczasowym rozwiązaniem dla braku lamp.

WOMANLYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz