give your heart a break

329 21 11
                                    

Powrót do Hogwartu owiany był niedopowiedzeniem, milczeniem, ale też dziwnym poczuciem wstydu i niezrozumienia. Pożegnanie z Remusem było niezręczne i ledwo mogli spojrzeć sobie w oczy. Więcej czasu udało jej się spędzić jednak z Syriuszem, który ze wszystkich sił starał się ją zrozumieć.

— Kiedy to się niby wydarzyło? — zapytał przy śniadaniu.

Jo objęła kubek palcami i wpatrywała się w parującą w nim herbatę.

— Sama chciałabym znać dokładną datę. Na początku nie mogliśmy się dogadać, wkurzał mnie niesamowicie. Ja jego zresztą też. — Uśmiechnęła się delikatnie. — Ale nawet nie wiem kiedy zaczęło mi na nim zależeć. Żeby bezpiecznie wracał z misji, żeby na siebie uważał, szukałam zaklęć, które mogły w tym pomóc, nie pozwalałam sobie na chwile słabości w najgorszych momentach, tylko działałam z nim. Ramię w ramię.

Black oparł się na krześle i przyglądał jej się uważnie.

— Powinienem poznać te oznaki, kiedy się tu pojawiłaś.

— Jakie oznaki? — Zmarszczyła brwi.

— Złamanej Jo.

Zaczęła pocierać serdeczny palec i oboje patrzyli na wzór, który go oplatał.

— Jest we mnie tyle złości, Syriuszu — szepnęła po chwili. — I boję się, że wybuchnę w najmniej odpowiednim momencie.

— Rozmawiałaś z Dumbledorem? Bo chyba to on nie powiedział ci wszystkiego.

— Nie wiem, na kogo jestem bardziej wściekła. Na niego, Diliona czy na samą siebie.

— Niby dlaczego miałabyś być zła na siebie? —Pochylił się w jej stronę, marszcząc brwi.

— Bo powinnam wiedzieć, że bez ciała nie ma zbrodni.

Syriusz uśmiechnął się do niej smutno. Nie prosił, żeby opowiadał mu więcej o mężczyźnie, pozwalał jej siedzieć w ciszy, czasem płakać albo wyklinać wszystkich dokoła. Winił go za obecny stan Jo, która nie potrafiła się przez niego pozbierać. 

Jo jednak nie mogła zebrać się na odwagę, by opisać mu Diliona tym najważniejszym słowem. Jako jej męża. Ucinała ten wątek za każdym razem, gdy się do niego zbliżyli i nic ją tak nie bolało, jak ukrywanie tego przed Syriuszem. W szczególności, gdy wiedziała, jaka będzie jego reakcja, gdy dowie się całej prawdy. 

Wieczorem teleportowała się do Buscot Park, by przenieść się stamtąd siecią Fiu do Hogwartu. Z ciężkim sercem żegnała się z Celią, która pełna niepewności tuliła ją do siebie, wygrażając Dilionowi. Jo cieszyła się z takiego systemu wsparcia, ale też wiedziała, że takie zachowanie nic nie da. Dopóki nie porozmawia z mężczyzną, mówienie o nim źle tylko spotęguje jej furię i przestanie trzeźwo myśleć.

A na to nie mogła sobie pozwolić.

Kolejnego dnia, wieczorem, po kolacji, na której na szczęście nie było Diliona, ruszyła do klasy Eliksirów na pierwsze zajęcia z oklumencji Harry'ego. Salę oświetlały tylko małe świeczki na biurku i na regałach, przez co wyglądała jeszcze bardziej przerażająco niż za dnia.

— O'neill. — Snape wynurzył się z cienia, a za nim lewitowała myślodsiewnia.

— Witaj, Severusie — odpowiedziała niezrażona, siadając na blacie jednego z uczniowskich biurek.

Nie zwracał na nią większej uwagi, kartkując ogromną księgę. Nagle drzwi otworzyły się, a Jo nawet ze swojego miejsca mogła zauważyć przerażenie na twarzy Harry'ego.

WOMANLYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz