the old me hides while the new me fights

626 21 46
                                    

Jedwabna, błękitna sukienka falowała przy każdym jej ruchu, gdy szykowała się do wyjścia z mieszkania. Naczynia same myły się w kamiennym zlewie, mop czyścił betonową podłogę salonu, a pranie składało się w małej suszarni obok kuchni. Podlała jeszcze kwiaty na balkonie, które już wystawiły się w stronę słońca, obijając od siebie jego promienie, urwała uschnięte listki i na boso przeszła do sypialni. Z garderoby wyciągnęła wysokie, beżowe szpilki i popatrzyła na duży zegar na ścianie. 

Miała jeszcze pół godziny do umówionego spotkania. 

Machnęła dłonią, a sprzęty same schowały się do suszarni, talerze trafiły do kuchennych półek, a z gąbek odcisnęła się woda. Nagle w pomieszczeniu zrobiło się cicho i pusto, a kobieta brzydko się skrzywiła. Poprawiła wazon z kwiatami na stole i wyszła z mieszkania. 

Gorąco zaatakowało ją już przy wyjściu z budynku przez otwarte, masywne drzwi. Szybko przeszła do pobliskiego zaułku i teleportowała się do umówionego miejsca. 

A w uliczce unosił się jeszcze przez chwilę zapach jej ulubionych goździkowych perfum.

 ꧁꧂


Bukareszt zawsze ją zachwycał. Nieważne, czy wychodziła tylko na szybką kawę w przerwie w pracy albo mogła przypatrywać się przepięknej architekturze przez okno swojego biura, gdy tylko nie była w terenie. Mugolska strona stolicy rozczulała ją nawet bardziej niż na czarodziejska. Architektura zachwycała eklektycznością nawet w tak gorące dni jak ten, a ulicami już poruszały się tłumy turystów, mimo że nie było jeszcze dwunastej. Kobieta nigdy nie lubiła teleportować się od razu na czarodziejską ulicę miasta— wolała wybrać okolice Rumuńskiego Ateneum i stamtąd przejść kilka minut w stronę nieprzyjemnej uliczki, do której na pewno nie zbliżyłaby się, gdyby nie wiedziała, co się w niej kryje. Stanęła plecami do zimnego, obskurnego marmuru i szeptając coś, zrobiła zgrabny ruch nadgarstkiem, a ściana jakby ją w siebie wtopiła. Wylądowała zgrabnie po drugiej stronie i obracając się na palcach, zaczęła przepychać się wzdłuż ruchliwej i głośnej, czarodziejskiej ulicy. Kolory dosłownie biły po oczach, wystawy sklepowe były utrzymane w kolorach czerwieni, pomarańczu i błękitu, a ludzie głośno krzyczeli do siebie po rumuńsku. Miało to swój niepowtarzalny klimat, który jednak znudził  Joanne po dwunastu latach oglądania dzień w dzień tego samego obrazu. Czasem tęskniła za spokojną i może trochę ponurą Anglią.

— Salut, Jo! — Usłyszała z prawej strony, gdzie z okienka najlepszej piekarni na ulicy, machała do niej przeurocza staruszka w białym czepku na głowie.

Joanne tylko uśmiechnęła się do niej ciepło i odmachała na przywitanie, nie zwalniając jednak kroku. Pani Lafkin też pochodziła z Wielkiej Brytanii i polubiła ją od razu, gdy ta przyszła do niej pierwszego dnia w pracy i poprosiła o najsłodszą bułkę i kawę, jakie były dostępne w menu. Od tej pory śniadania do pracy kupowała tylko u niej, a kobieta zawsze upewniała się, żeby jej kawę posłodzić trzema łyżeczkami cukru trzcinowego. Obie miały do siebie sentyment i zawsze w rozmowie choć w jednym zdaniu musiały wspomnieć Anglię, za którą były stęsknione.

Joanne szybko znalazła kawiarnię opisaną w liście i zgodnie z wytycznymi zapytała kelnerkę o stolik numer dziewięć, przy którym zajęła miejsce. Nalała do szklanki wodę z dzbanka stojącego na stoliku i rozejrzała się po pomieszczeniu. Oprócz niej w kawiarni były jeszcze tylko trzy osoby, w tym jedna z nich była kelnerką. Jej krzesło było najbardziej schowane w głębi sali i jednocześnie widziała z tej pozycji wejście i prawie każdy stolik w lokalu. Uśmiechnęła się tylko do siebie na ten ironicznie strategiczny ruch. I nie mogła go nie docenić. 

Rozległ się przyjemny dźwięk dzwoneczka przy drzwiach, a Joanne zdziwiła się trochę, widząc osobę wchodzącą do kawiarni. Rude włosy Charliego Weasley'a rozpoznałaby zawsze i wszędzie. I choć na co dzień raczej nie był osobą, która przykładałby większą wagę do swojego wyglądu, dzisiaj nawet ona nie przeszłaby obok niego obojętnie.  Kiedy rozejrzał się wokół, wyciągnęła wysoko rękę i pomachała mu. Nie znali się dobrze, ale zdarzyło im się współpracować. Joanne często bywała w rezerwacie, gdy przybywały do niego nowe smoki i zapewniała bezpieczeństwo smokologom. Zaklęcia i uroki były dla niej chlebem powszednim, a wiedza na ich temat— jej największą dumą.

WOMANLYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz