//zgadnijcie kto wróci w tym rozdziale
Luna nie do końca rozumiała co się dzieje. Najpierw ktoś podniósł ją z podłogi i pobiegł gdzieś tak szybko, że poczuła mdłości. Na szczęście Ciro był cały czas obok.
Potem chyba urwał jej się film, bo obudziła się kiedy ktoś próbował ja położyć na czymś twardym. Było wokół niej mnóstwo ludzi, próbowała ich odepchnąć, ale ktoś sprawnie zabierał jej każdą broń, po którą sięgnęła. Chyba ktoś w końcu stwierdził, że nie da sie pracować z kimś, kto ciągle wyciąga nóż z któreś kieszeni i celuje nim w kogo tylko się da, więc zdjęto jej kurtkę.
Następne wydarzenia nie układały się logiczną całość. Pojedyncze sceny były jak migawka, więc prawdopodobnie w kółko odzyskiwała i traciła przytomność.
W którymś momencie Ciro zmienił się w Alexandra. To nie miało najmniejszego sensu, Sky doskonale wiedziało, że więcej woli walki miałaby gdyby siedział przy niej na przykład Meir.
Chyba, że to nie było Życie, tylko Alexander jakimś cudem powstał z martwych.
Luna nie miała siły się nad tym zastanawiać. Najchętniej zasnęłaby po to żeby nigdy się nie obudzić.
Tyle, że jej świadomość uparcie wracała.
Sky zachowywało się inaczej niż zwykle. Nie siedziało biernie ściskając jej dłoń, tylko robiło rzeczy, które naprawdę pomagały.
Przykryło ją grubym kocem. Była mu za to wdzięczna, w pomieszczeniu było lodowato, jakby co najmniej znajdowali się na statku.
Za każdym razem, kiedy odzyskiwała przytomność, Sky coś do niej mówiło. Nie była w stanie zrozumieć słów, więc chyba nawrzeszczała na nie,że ma się zamknąć.
Następnym razem kiedy otworzyła oczy siedziało na krześle na drugim końcu pomieszczenia.★★★
W końcu otworzyła oczy i nie czuła się senna. Czas błogiej nieświadomości minął, musiała zacząć ogarniać gdzie jest i coś się dzieje. Leżała bez ruchu. Najpierw musiała zbadać pomieszczenie. Pokój był niewielki, pomalowany na biało. Z lewej strony znajdowały się drzwi. Przy ścianie sąsiadującej z wyjściem piętrzyły się szafki, a na przeciwnej wisiały poskładane stoły medyczne.
Była w szpitalu na jakimś statku. Jakiś mężczyzna siedział na krześle po drugiej stronie pomieszczenia. Był skupiony na tym co robił na tablecie, ale światło ekranu było za słabe żeby mogła coś o nim powiedzieć. Zresztą cały pokój był słabo oświetlony. Głównym źródłem światła były silniki, dzięki którym stół na którym leżała unosił się nad podłogą.
Najważniejszy był pierwszy krok. Dziewczyna podparła się rękoma i spróbowała usiąść, ale syknęła cicho, kiedy poczuła rwący ból w brzuchu.
Mężczyzna w rogu pomieszczenia zareagował natychmiast:
- Nie możesz jeszcze wstawać. - poinformował podchodząc bliżej.
- Pić mi się chce. - odezwała się cicho. Jej stan był chyba gorszy niż początkowo myślała.
- Przyniosę ci, nie ruszaj się stąd. - wyszedł, a ona nie zamierzała marnować okazji. Najpierw zrzuciła z siebie koc. Spojrzała na siebie. Jej top był podwinięty tylko na tyle żeby nie zakrywać grubego pasa z opatrunkiem. Spojrzała na licznik. Jeszcze dwadzieścia minut i rana się zagoi. Dobrze, że przynajmniej nie będzie musiała się z tym męczyć nie wiadomo ile. Meir kiedyś nie mógł nigdzie dorwać specjalistycznego opatrunku, więc musiał sobie radzić ze zwykłymi bandażami. Po upływie jakiś trzech lat blizna dalej mu dokuczała. Opatrunki leczące rany w kilka godzin zostały stworzone przez Obrońcę, ale z czasem Kyra też zaczęli korzystać z tego wynalazku.
Luna przewróciła się na bok i spuściła nogi. Potem się podniosła i wstała.
Chwiała się ale nie upadła. Sięgnęła do kieszeni spodni. Wcześniej zmarnowała sporo broni ale nie całą. Wyciągnęła scyzoryk i stanęła przy drzwiach, tak żeby móc zajść mężczyznę od tyłu, kiedy wróci.★★★
Drzwi otworzyły się. Dziewczyna od razu rzuciła sie na mężczyzna jedną ręką zaczepiając się o jego szyje tak żeby nie mógł sie wyrwać, a drugą przyłożyła nóż do gardła.
- Skryjmy się w cieniu księżyca. - powiedział szybko.
- Niech on nas ochroni. - odpowiedziała i odsunęła się.
Mężczyzna obrócił się twarzą do niej. Odgarnął włosy z twarzy, a ona uważnie mu się przyjrzała. Nagle do niej dotarło. Nie był już nastolatkiem, tylko dorosłym człowiekiem, ale stał przed nią. Żywy.
- Alexander. - wydusiła z siebie. W jej oczach pojawiły się łzy, a scyzoryk wypadł z ręki. - Jakim cudem?
- Zaraz ci wszystko wyjaśnię, ale najpierw wracaj do łóżka. - odparł i schylił się żeby podnieść jej scyzoryk. - Jak się czujesz? - zapytał siadając na brzegu łóżka
- W porządku. - odpowiedziała. - Więc co się stało?
- Tradycja się zmieniła i teraz w Zamkniętym kosmosie egzekucje wykonuje się na księżycu, żeby "nie zatruwać Wiecznej Planety". Politycy nie lubia brudzić sobie rąk, więc wysłali ze mna tylko roboty, więc po prostu uciekłem. - wyjaśnił. - Potem trafiłem do Amaris i z biegiem czasu dostałem własny statek.
- Czemu wcale mnie to nie dziwi? - Luna uśmiechnęła się. - Jeśli jesteś "Obrońcą" to dużo o tobie słyszałam.
- Szukałem cię. Wszystkim wokół mówiłem, że jesteś moja siostrą. Eilei ostatnio spotkała twojego przyjaciela. Dał jej twój numer i kazał ci przekazać, że w tym nie ma orzechów… cokolwiek miał na myśli.
Meir.
- Jest tu gdzieś? - zapytała z nadzieją.
- Nie, miał kolejne zadanie do wykonania. - odparł Alex. - Podobno nie było cię z nim bo znalazłaś Caliana.
- Stanął po stronie Amaris. - odpowiedziała szybko spuszczając wzrok. - To o mnie postrzelił.
- Co takiego?!
- Też się zastanawiam…★★★
Po dwudziestu minutach po ranie nie została nawet blizna, więc Luna w spokoju zapoznawała się z załogą statku, a Alexander miał czas na myślenie. Siedział w swojej kajucie pijąc energetyka. Luna wróciła. Szukał jej przez dziesięć lat, a znalezienie kogokolwiek w Otwartym kosmosie graniczyło z cudem. Aiko gdzieś zgubiła jego statek ale za to przygarnęła buty Estelle. Powiedziała, że poznała przyjaciela, który pomógł jej przeżyć.
Przyjaciel nie chciał powiedzieć jak się nazywa, ale Luna powiedziała, że Meir.
I w tym właśnie tkwił cały problem. Sky początkowo przybrało postać tego cholernego dupka, a zbierznosc imion mogła nie być przypadkowa. Tylko jakim cudem Meir Anarkisti miałby przeżyć?
To w sumie była dobra wiadomość. Od śmierci Cyrusa w duszy Alexandra płonęła chęc zemsty. Podwójna śmierć Estelle i próba zabicia Luny tylko dodały oliwy do ognia. To, że Meir przeżył umożliwiło mu zemstę, która w końcu pozwoli mu zaznac spokoju. Nie będzie palącej nienawiści i bólu, zostanie tylko ulga.
Oczywiście będzie musiał to zrobić bez wiedzy Luny, ale w Otwrtym kosmosie to nie jest nic trudnego.★★★
- Które to twoje życie? - zapytała Eieli siedząc na podłodze świetlicy. Kilka osób grało w bilarda i w piłkarzyki, ktoś czytał, a czerwownowłosa robiła na drutach.
- Słucham? - nie zrozumiała Luna. Eieli nie rzucała sie w oczy, ale nie pasowała do otoczenia. Nie była młoda, ale stara też nie. Mimo to wyglądała trochę jak staruszka na imprezie nastolatków.
- Nie zwracaj na nią uwagi, to stara wariatka. - powiedział jasnowłosy chłopak okrążając stół, żeby zbic bile pod idealnym kątem. - Jestem Orion Cash.
- Luna Caligari. - odpowiedziała.
- Spotkałem cię kiedyś na Zwycięstwie. - zaśmiał się. - Nigdy nie podejrzewałbym, że jesteś siostra Obrońcy.
- Zamknij się głupi. - odezwała się dziewczyna z dwoma warkoczami splecionymi z czarno-białych warkoczyków. - Nie słuchaj go, jest debilem. Jestem London Asena. Jak chcesz pogadać z kimś normalnym to idź albo do mnie, albo do Matteo. - wskazała chłopaka obok niej. - Tylko on nie mówi, więc musicie albo pisać albo migać.
Matteo uśmiechnął się uprzejmie.
- Słyszałaś, że dowódcy chcą w końcu ogarnąć system i robią listy osób na statkach? - zapytała London. - Przypilnuj żeby Obrońca wpisał cie na nasza listę i powiedział Zwycięstwu żeby cię skreśliła.
- Kiedy Obrońca będzie się widział z Zwycięstwem? Nie wiadomo jak daleko jesteśmy. - zauważyła Luna.
Matteo zaśmiał się bezgłośnie jakby opowiedziała jakiś dobry żart.
- Zwycięstwo i Obrońca zawsze są na tyle blisko żeby dowódcy mogli ze sobą rozmawiać na video. - wyjaśniła Eieli.
- Czemu wszyscy macie takie dziwne miny? - zdezorientowana brunetka wodziła wzrokiem po zebranych.
- Obrońca i Zwycięstwo prawdopodobnie są parą. - wyjaśniła Eilei. - Ale jak ich o to zapytasz to nigdy się nie przyznadzą. Nie ma o co robić szumu, w ciągu siedemdziesięciu dwóch rzeczywistości widziałam już ze sto takich. Z czego tak z dwanaście w tej rzeczywistości.
Eileithya Rune była najbardziej odklejoną osobą jaką Luna kiedykolwiek spotkała.
Ale to było mało istotne.
Alexander Nicoli miał dziewczynę. Według opowieści Estelle, taka sytuacja jeszcze nigdy nie miała miejsca, więc Luna dożyła naprawdę dziwnych czasów.★★★
- Czemu tak bardzo nienawidzisz Obrońcy? - zapytał Calian. Siedział przy stole razem z Vishą 1.
Przed chwilą Visha 2 sfrustrowany uderzył pięścią w ścianę, a jego atak złości dalej nie minał.
- Obrońca jest oszustem. - odparł chłopak. - Nienawidzę go.★★★
Meir Anarkisti już od dłuższego czasu wiedział, że to się w końcu tak skończy. Zresztą sam szukał Alexandra. Luna mnóstwo razy mówiła, że zrobiłaby wszystko żeby jej przyjaciele wrócili. Ciro był martwy tak samo jak Estelle, ale Calian i Alex mogli wrócić.
Wojna siała spustoszenie wszędzie. Ludzie nie nadążali z odbudową budynków, a ruiny miaĺ swój specyficzny klimat. Meir siedział na podłodze przy ścianie podziurwawionej kulami. Blade światło gwiazd wpadało do pomieszczenia przez okno z wybitą szybą.
Z ulicy dobiegały dźwięki imprezy, która znając życie nad ranem zmieni się w strzelaninę. Póki co ludzie tańczyli, śpiewali i pili alkohol szukając nirwany. Większość z nich nie ogarniała co się dzieje. Byli zbyt pijani żeby rozróżnić kto był Amaris a kto Kyra.
Meir siedział sam w milczeniu paląc papierosa. Dym unosił się tworząc w powietrzu nieregularną, szara wstążkę. Za kilka godzin będzie należał do nielicznych, których nie dopadnie kac. Będzie myślał jasno i zdoła uciec. Ci na dole nie będą mieli aż tyle szczęścia prawdopodobnie wszyscy zginą.
Mężczyzna zastanawiał się czy powinien napisać wiadomość do Luny. Patrząc dzielącą ich odległość dziewczyna dostanie ja dopiero za kilka dni, ale zasługiwała na wyjaśnienia. Wziął głęboki oddech i zaczął swoja najszerszą w życiu spowiedź.
CZYTASZ
Luna
Science Fiction★Seria kosmosu część 2★ Tariq Anarkisti nie był szaleńcem. Miał rację i to chyba było w tym wszystkim najgorsze. Luna Caligari przez dziesięć lat szukała swojego przyjaciela. Przez tyle samo czasu Obrońca szukał swojej siostry. Calian Evrin zaszył s...