Rozdział 29

1 0 0
                                    

Luna siedziała na podłodze lądowiska pijąc herbatę. Słońce powoli wschodziło nad horyzontem.
Dziewczynę czekał długi dzień, dlatego delektowała się spokojnym porankiem.
Ciekawe, czy tak mogłyby wyglądać wszystkie jej poranki. Estelle robiłaby śniadanie, Luna jej pomagała. Obie pilnowałyby, żeby Alexander nie przesadził z ilością energetyków.
Spokojne poranki nie odbywałyby się na asfalcie lądowiska obok statku, tylko na trawie przed ich domem.
Ciekawe, czy ten dom w ogóle jeszcze stał. Może ktoś inny tam mieszkał i wiódł swoje wymarzone, szczęśliwe życie?
- Wróciłem! - zawołał Meir siadając obok niej. - Patrz co mam. - pokazał jej papierową torbę z piekarni. - Twoje ulubione, z serem.
Jeszcze nikt nigdy nie wpadł na pomysł, żeby dodać orzechy do drożdżówek z serem, dlatego te były dużo bezpieczniejsze niż na przykład te z czekoladą.
- Pytałem ekspedientkę, na sto procent możesz. - dodał, kiedy brała bułkę. - Smacznego.
- Dziękuję.  - zaczęła jeść.
- Nie pamiętam kiedy ostatni raz moglem w spokoju iść do sklepu i nie zastrzelić nikogo po drodze. - skomentował jedząc swoje śniadanie.
- Dwa lata temu na Hekate. - przypomniała.
- Wtedy to akurat ty robiłaś zakupy. - zauważył.
Nastała chwilowa cisza.
- Jak się czujesz ? - zapytał.
- To znaczy? Jem bezpieczną bułkę, oglądam wschód słońca i nikt do mnie nie strzela. Czego więcej mogłabym potrzebować do szczęścia?
- A Calian? Zawsze myślałem, że będziesz się cieszyć ze spotkania.
- Też tak myślałam, ale teraz cyyba bardziej się stresuję. - wyznała. - Co jeśli go tam nie będzie?
- Będziemy szukać dalej. - zapewnił.
- On o niczym nie wie. - wypaliła w końcu. - Ani o Estelle, ani o Alexandrze. Będzie o nich pytał. - wbiła wzrok w podłogę. - Co ja mam mu powiedzieć?
- Nie wiem, ale na pewno coś wymyślisz.
Co on miał jej powiedzieć? Estelle zginęła, bo on nie trafił w głowę tylko w serce. Alexander prawie zginął, bo nie zdążyli uciec.
No właśnie. Alexander. Obrońca. Meir musiał znaleźć w końcu sposób, żeby powiedzieć mu gdzie jest Luna.
Alex go nienawidził, nie ma szans, że zostaną w czwórkę. Meir nie chciał, żeby Luna musiała wybierać między nim, a chłopakiem, którego traktowała jak brata. Zwłaszcza, że Calian prawdopodobnie stanąłby po stronie Alexandra.
Meir wiedział, że zostanie sam. Znowu. To było konieczne. Musiał w końcu skoncentrować sie na szukaniu Maliny i Aviego.
Będzie tęsknił za Luną, ale tak będzie lepiej dla wszystkich.

☆☆☆

Calian właśnie kończył swoją dwudziestą pierwszą książkę. Pisał całą noc, miał wrażenie, że jego mózg się zaraz przegrzeje, dlatego wyszedł na spacer. Brokatowe fale moczyły jego stopy. Woda była przyjemnie chłodna. Na tej planecie zawsze panowała ciemność, bo olbrzym zajmujący połowę nieboskłonu zasłaniał gwiazdę.
Głównym źródłem światła było morze. Calian czasami zastanawiał się czy w tych dziwnych wodach jest jakiekolwiek życie. Woda była słodka i czysta. Wiedział, bo już od dawna ją pił. Z czasem nawet przestał bawić się w przegotowywanie jej.
Lubił tą planetę. Jego życie było przyjemne. Mimo to zastanawiał się, czy Estelle, Luna i Alexander go kiedyś znajdą.
Myślał nad tym, czy nie zapytać tych wojskowych, którzy czasami tu lądowali, o to czy nie mogliby go zabrać na inna planetę. Nie zrobił tego jeszcze tylko dlatego, że Estelle wielokrotnie powtarzała, że w trakcie zgubienia się ma zostać tam gdzie jest, bo tak łatwiej będzie go znaleźć.
Musiało już minąć bardzo dużo czasu, a oni dalej go nie znaleźli.
Dlaczego?

☆☆☆

Alexander ciężko westchnął. Zgniótł puszkę po energetyku i rzucił ją w kąt. Znowu próbował dokonać niemożliwego. Uparcie ignorował cichy głos w głowie notorycznie przypominający, o tym że ostatnim razem nawalił. Lek na Lunaris annus musiał istnieć. Przestał go szukać, ale nic we Wszechświecie nie było niepokonane. O Lunie nie wiedział tak naprawdę nic, poza tym że na pewno nie wróciła do Zamkniętego kosmosu. W końcu władcy powiedzieli jej, że ma się stamtąd wynosić, a ona nie łamała zasad.
Jak znaleźć jedną, samotną dziewczynę w Otwartym kosmosie?
Alexander zadawał sobie to pytanie od ponad dziesięciu lat.
To było jak szukanie igły w stogu siana, albo raczej kostki lodu w gorącej herbacie. 
Nie wiedział nawet, czy Luna jeszcze żyła. Obawiaĺ sie, że mogła dokończyć to co zaczęła wtedy na moście.
Jeśli jednak żyje to Alexander zrobi wszystko żeby ją odnaleźć.

☆☆☆

- Mama! - zawołała Aveline śmiejąc się głośno.
- Cześć skarbie. - Victoria usiadła obok niej na trawie przed domem. Jej duża torba upadła na ziemię. - Tęskniłaś za mną?
- Tak! - dziewczynka od razu weszła na kolana mamy. - Tata też przyjechał?
- Niestety nie. Potwory ostatnio szaleją, wiesz? - odparła Victoria.
- Jak będę duża to też chcę walczyć z potworami!
- A co jeśli już nie będzie potworów jak będziesz dorosła? - zapytała.
- Zostawcie mi trochę do upolowania. - poprosiła Ave.
- No dobrze. - zaśmiała się Victoria. - Ale ty masz piękny wianek. - skomentowała patrząc na ozdobę ze stokrotek na głowie córki.
- To jest korona. - oburzyła się dziewczynka. - Niania mi zrobiła.

☆☆☆

Lana siedziała na krawężniku jakiejś losowej planety.
- Czujesz? To chyba herbata malinowa. Sprzedaje ją ta starsza pani, którą uratowałom kilka godzin temu. - zaczepiło Sky siadając obok niej. - Jest bardzo stara, a i tak daje sobie radę. Może ten Wszechświat nie jest taki zły?
- Dzisiaj w nocy mam po nią przyjść. - skomentowała Śmierć. - Nienawidzę tej roboty.
- Wiem. - Życie objęło ją w geście wsparcia.

☆☆☆

Alexander stał przy iluminatorze. “Obrońca” obok jakieś planety. W oddali widać było jej gwiazdę, trochę bliżej krążył księżyc.
Kiedy patrzył na gwiazdy widział w nich Estelle. Jego gwiazdę w ciemności. To pna w najtrudniejszych momentach najbardziej wspierała wszystkich. Z czasem do Alexa coraz bardziej docierała brutalna prawda. Estelle nie dałaby rady przeżyć w Otwartym kosmosie. Jako osoba, która nie skrzywdziłaby muchy najprawdopodobniej zginęłaby w trakcie pierwszej napotkanej strzelaniny.
Księżyce przypominały Lunę. Mała Aiko w jakimś stopniu przypominała mu Estelle. Miały ze sobą tak wiele wspólnego, choć tak bardzo się różniły.
No u jeszcze byĺ Calian. Idiota pomylił kierunki i sie zgubił. Alexander nie chciał go szukać, ale jeśli znajdzie Lunę to ta na pewno będzie chciała go znaleźć.
Estelle gdyby żyła to zrobiłaby to samo.

☆☆☆

- Mam pomysł. - powiedziała Malina wchodząc do pokoju Aviego. - Na to jak pozbyć się Obrońcy.
Chłopak przerwał budowanie kolejnego modelu z klocków i spojrzał na nią uważnie.
- Calian Evrin. - dziewczyna usiadła na krześle obok ukochanego. - Pochodzi z Ziemi, jedynej planety, która w miarę poprawnie odrodziła się po zniszczeniu Koziorożca. Według tego co udało mi się znaleźć, ziemianie cały czas myśleli, że są sami. - uważnie obserwowała reakcję Aviego. - On w ogóle nie ogarnia jak działa kosmos.
- Co to ma wspólnego z Alexandrem? - nie rozumiał Visha2.
- Alexander, Aiko i Estelle spędzili rok na Ziemii i zaprzyjaźnili się z Calianem. - wyjaśniła. - On dalej żyje, więc Obrońca pewnie go szuka.
- Na tej samej zasadzie mieliśmy znaleźć Aiko, jej też pewnie szuka. - zauważył.
- Tak, ale póki co nie wiemy gdzie ona jest. - kontynuowała dziewczyna. - A Calian od dziesięciu lat siedzi na Marze.
- Co chcesz zrobić?
- Możemy go odwiedzić i opowiedzieć historię, o Głównej Planecie.
- Chcesz mu wmówić, że może zostać Wszechświatem? - prychnął Avi.
- On nie ogarnia kosmosu i stracił wszystko. Myślę, że będzie skłonny w to uwierzyć.
- A jak nie uwierzy?
- To wtedy będziemy się martwić. Nie podoba ci się ten plan?
- Jest świetny. Zwłaszcza, że skoro się przyjaźnili, to Aiko pewnie też go szuka. Upolujemy dwie przynęty zamiast jednej.

☆☆☆

Luna wylądowała prawidłowo. Uznała to za cud, patrząc na to jak trzęsły jej się dłonie. Upewniła się, że dobrze zamknęła statek i ruszyła przed siebie. Planeta była naprawdę niewielka, zresztą już z nieba widziała niewielką chatkę nad morzem. Calian wybrał sobie naprawdę piękne miejsce do życia.
Jeśli okaże się, że on naprawdę tu jest, to ona powiadomi Meira, żeby przyjechał. Mogli tu przecież zostać we trójkę na zawsze, prawda?

LunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz