Rozdział 8

3 1 0
                                    

Misja była prosta. Polecieć na Setha (planetę w północnej części trzysetnego okręgu) i zabrać na statek kontakt  który miał informacje dotyczące planów Vishy 1, Vishy 2 i Kaya Lyanna, czyli trzech najważniejszych osób w całej Kyrze.
Tylko, że to był Otwarty kosmos. Tu zwyczajne wyjście po bułki mogło skończyć się strzelaniną. Kyra zorientowali się, że coś jest nie tak. Właśnie dlatego Luna kryła się pod parapetem pona z wybitą szybą. Ktoś ja zauważył, więc szybko opuściła kryjówkę. Ciemność utrudniała zorientowanie się w terenie, ale widziała, że większość jej sprzymierzeńców wbiegła do tunelu dla pociągów towarowych. Odległości między stacjami były tak ogromne, że przejechanie ich zajmowało ponad dwadzieścia minut mimo zawrotnej prędkości.
Światło padało jedynie z pojedynczych lamp. Luna biegła środkiem torów, kiedy nagle usłyszała trąbienie. Odwróciła się twarzą prosto do oślepiających świateł nadjeżdżającego pociągu. Zamarła, czas jakby się zatrzymał.
Ktoś chwycił ją mocno za ramię i odciągnął na bok. Tunel był wąski, więc przylegając plecami do ściany o mało nie dotykała przejeżdżającego pociągu. Wysunęła jeden z noży z rękawa, ktoś dalej trzymał ją za ramię.
- Uważaj na orzechy! - zawołał jej wybawiciel. Schowała nóż - Zaraz pojawi się otwarty wagon, musimy do niego wskoczyć i dojechać do następnej stacji!
Ledwo go słyszała, ale zrozumiała o co chodziło. Zresztą Meir zawsze potrafił wyjść z najtrudniejszej sytuacji, więc po prostu mu zaufała.
Wskoczyli do środka otwartego wagonu.

★★★

Meir wbiegł do jakiegoś pustego budynku. Przed chwilą uciekł z Luną ze stacji, dziewczyna zniknęła gdzieś w środku tego całego zamieszania. Nie wiedział czy już dostała jego wiadomość, miał nadzieję że tak.
- Tu jesteś. - szatyn zatrzymał się gwałtownie słysząc znajomy, choć już znacznie doroślejszy głos. Obrócił się twarzą do rozmówcy. Alexander Nicoli celował do niego z pistoletu.
- Ciebie też niemiło widzieć. - odparł Meir podnosząc ręce w geście poddania. - Jak chcesz mnie zabić to proszę bardzo, ale najpierw mnie wysłuchaj.
- Alexander! - Luna wbiegła między nich. - Co ty robisz? - złapała go za nadgarstek i próbowała zmusić żeby opuścił broń. - To mój przyjaciel.
- Meir Anarkisti jest twoim przyjacielem? - zaśmiał się drwiąco Nicoli.
- O czym ty mówisz? - nie rozumiała. Czemu Alexander wspominał o synu Tariq?
- Alexander niestety mówi prawdę, Aiko.
Jak on ja nazwał?! Luna nagle zrozumiała.
- To nie jest dobry moment na rozgrzebywanie przeszłości. - stwierdziła. - Najpierw musimy się stąd wydostać.
- Luna. - zaczął Alex.
- Nie dyskutuj ze mną. - jej glos był stanowczy.
Na cóż, trzeba będzie znaleźć inną okazję do zemsty.

★★★

Meir przekazał wszystkie informacje jakie miał, a potem zniknął. Alexander zamknął się w swojej kajucie próbując nie myśleć o tym kogo sprowadził na swój statek. Luna szukała przyjaciela, ale ten za każdym razem gdzieś znikał.
W końcu jednak go znalazła. Siedział z Eilei na podłodze w jednym z rzadko odwiedzanych korytarzy. Czerwonowłosa odeszła jak tylko zauważyła Lunę. Meir też wstał, ale dziewczyna stanęła mu na drodze:
- Unikasz mnie? - zapytała patrząc mu prosto w oczy.
- Myślałem, że nie chcesz mnie widzieć. - wyjaśnił lekko zmieszany.
- Dlaczego? - usiadła na podłodze pod ścianą, a on dalej stał w pewnej odległości. - Już dawno ustaliliśmy, że nie jesteśmy naszymi rodzicami. Nie jesteś winny za to co zrobił twój ojciec.
- Wszystko co Alexander powiedział ci na mój temat jest prawdą.
- On akurat nigd nic o tobie nie mówił. - powiedziała. - To Estelle twierdziła, że byłeś dupkiem.
- Nienawidziła mnie chyba jeszcze bardziej niż Alexander.  - westchnął i w końcu usiadł obok niej. - Przykro mi z jej powodu.
- Była najcudowniejszą osobą jaką kiedykolwiek poznałam. - poczuła łzy cisnące jej się do oczu.
- Wiesz, że przez te dziesięć lat cię okłamywałem? - zagadnął z poczuciem winy.
- Nie kłamałeś, po prostu nazywałeś niektóre rzeczy inaczej. Ja robiłam to samo. - sprostowała.
- Tylko, że ja wiedziałem kim jesteś, a ty nie. - zauważył.
- Byłam znaną osobą. - przypomniała. - A zresztą z tego co wiem to twój ojciec bardzo często odwiedzał Koziorożca. Pamiętam, że często przyjeżdżał do Rainy Lany.
- Często zabierał mnie ze sobą. - wyznał Meir.
- Tego akurat nie pamiętam.
Szaryn już miał coś powiedzieć, kiedy na końcu korytarza zjawiła się London:
- Luna, Obrońca cię szuka.

LunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz