Rozdział 24

1 0 0
                                    

Główna planeta znajdowała się idealnie po środku Otwartego kosmosu. To właśnie do niej należały okręgi dzielące wszechświat na części umożliwiające przynajmniej częściową orientację w terenie. To kojarzyło się Lunie z Wieczną Planetą.
Problem z Główną Planetą polegał na tym, że znajdowała się w środku czarnej dziury,  która co jakiś czas pochłaniała kolejne planety. Główna planeta nie została uznana za zniszczoną, ponieważ ciągle tworzyła nowe okręgi, dzięki którym kosmos się rozrastał.
Dziewczyna pokierowała statkiem tak, że znajdował się idealnie naprzeciwko czarnej dziury. Musiała wlecieć idealnie w środek, tak żeby nie dotknąć horyzontu zdarzeń. W Otwartym kosmosie było mnóstwo czarnych dziur, nawet jedna znajdowała się w Zamkniętym kosmosie, gdzieś przy granicy Ryb. Jednak mało kto miał odwagę żeby do nich wlecić. Zresztą była to głupota, niewielu osobom udało się stamtąd wrócić. Luna jednak nie miała wyboru. Wojna skończy się na Głównej Planecie, bo zmierzały tu obie strony konfliktu. Ona dotrze tam jako druga, kilkanaście godzin wcześniej Mier napisał do niej, że już wyruszył z Vishami i Calianem. Potem juz się nie odzywał. Uruchomiła silnik i moc szybszą od światła. Statek gwałtownie ruszył do przodu. Prędkość przyszliliła ja do fotela. Statek leciał przez barwny tunel z zawrotną prędkością. Trzymała się boków fotela. Zamknęła oczy.

☆☆☆

Statek w końcu się zatrzymał, a Luną szarpnęło tak mocno  że o mało nie uderzyła głową w konsolę. Było zupełnie ciemno  musiała zapalić przednie światła. Od razu chwyciła za stery, bo o mało nie rozbiła się na powierzchni jakieś planety. Musiała uważnie manewrować między obiektami, żeby na nic nie wpaść. To miejsce wyglądało jak śmietnik albo cmentarz. W końcu jednak dotarła do w miarę pustej przestrzeni. Gwiazda oświetlała próżnię, jedna planeta krążyła wokół niej.
Luna wylądowała po ciemnej stronie. Analiza atmosfery wykazała, że może wyjść na zewnątrz bez skafandra. Wyszła i rozejrzała się po okolicy. Nie rosła tu żadna trawa, powierzchnia planety była pokryta śniegiem.
- Meir?! - zawołała.
- Luna!
Odwróciła się w stronę chłopaka. Padli sobie w ramiona, ale chwilę później się odsunęli.
- Aiko. - odezwał się Avi patrząc na nią chłodnym wzrokiem.
- Nie używam tego tytułu od dziesięciu lat, Visho 2. - sprostowała uprzejmie.
- Luna. - Calian wyszedł zza pleców Aviego.
- Nie zbliżaj się do mnie. - ostrzegła. - Co robimy?
- Idziemy do środka i czekamy na mojego brata. - odparł Visha 2.
- Do środka czego? - nie rozumiała brunetka.
- Według danych całe życie znajdowało się wewnątrz planety. I kiedyś było to wesołe miasteczko. - wyjaśniła Malina. - wejście jest niedaleko stąd.

☆☆☆

Wejście znajdowało się w jaskini. Musieli iść powoli, było stromo i ślisko.
- Nie wspominałeś, że masz brata. - Calian przerwał ciszę. - Pomoże nam się pozbyć Obrońcy?
- Obrońca jest moim bratem. - odparł Avi.
- To dlaczego chcesz go zabić? - nie rozumiał ziemianin.
- Bo zniszczył mi życie. 
- To dużo tłumaczy… a ty co tu robisz? - spojrzał na Lunę. - Wątpię, że porzuciłaś Amaris tylko ze względu na mnie.
- Alexander uwziął się na Meira. - wyjaśniła. - A Ciro też był synem Tariq Anarkisti, więc Meir jest bratem mojego brata.
- Czekaj… Alexander w sensie Obrońca? - chłopak wyglądał na zszokowanego.
- Alexander w Dawnym języku oznacza dosłownie “Obrońca ludzi”, więc wybierając sobie pseudonim po prostu to skrócił. I tak, ten Alexander to nasz Alexander.
- Mówiłaś, że nie żyje!
- Bo wtedy tak myślałam. I teraz wolałabym mieć rację. - odparła. - Nie zadawaj tylu pytań, to  kiepskie miejsce na kłótnie.

☆☆☆

- Co zrobimy jak Meir będzie z Luną? - zapytała Eilei, kiedy szli ciemnym korytarzem do wnętrza planety. Vishe wybrały sobie naprawdę dziwne miejsce na śmierć.
- Będziemy strzelać w nogi. - odparł chłodno Alexander.
- A co potem? - dopytywała.
- Nie wiem, nie myślałem jeszcze o tym.
Stanęli przed ogromną bramą. Była zardzewiała i otwarta. Ktoś już chyba czekał na nich w środku.

LunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz