Rozdział 23

1 0 0
                                    

Luna stawała na palcach żeby dosięgnąć do herbaty znajdującej się na wyższej półce.
- Którą chcesz? - zapytał Meir wchodząc do pomieszczenia.
- Jakąś bez orzechów. - powiedziała i zakaszlała.
Chłopak zdjał pudełko, przeczytał skład i wrzucił jedną torebke do kubka, potem nalał do niego wrzątku.
- Dobrze się czujesz? - zapytał.
- Nie chcę herbaty z mlekiem. - zaprotestowała cicho.
- Słucham?
- Nie chcę herbaty z mlekiem. - powtórzyła.
- Nikt normalny nie dolewa mleka do herbaty. - zauważył i położył jej rękę na czole.
- Raina Lana zawsze dolewa. - cofnęła się. - Zimne.
- Masz gorączkę. - poinformował.
- Gardło mnie boli. - poskarżyła się.

☆☆☆

Luna leżała zakopana pod kołdrą. Meir kazał jej wracać do pokoju, obiecał że niedługo do niej przyjdzie. Dotrzymał obietnicy. Postawił herbatę na stoliku nocnym, resztę rzeczy upuścił na kołdrę.
Włączył termometr i przyłożył go do czoła.
- Od kiedy się źle czujesz? - zapytał i otworzył opakowanie z jakimiś tabletkami.
- Od nocy. - odpowiedziała. - Księżyce zawsze są lodowate, a teraz czuję się jak płonąca gwiazda.
- Ludzie w gorączce zazwyczaj bredzą, a ty zaczynasz pleść jakieś mądrości. - zaśmiał się. - Weź, poczujesz się lepiej.
- Estelle i Alexander chyba już nigdy nie daloby mi żadnych tabletek. - powiedziała i popiła lek ciepłą herbatą.
- Dlaczego? - zainteresował się.
- Bo ostatnim razem połknęłam całe pudełko na raz. - wyznała.
- Czemu?
- Chcę do Ciro.
Dziewczyna ewidentnie sama nie ogarniała co mówi, ale lek wkrótce zaczął działać.

☆☆☆

Dziewięcioletni Meir byĺ zdziwiony. Tym razem Ciro nie odesłał Luny, tylko cały czas trzymał ją na rękach.
- Co jej jest? - zainteresował się szatyn.
- Nic. - odparł Aiko.
Luna zakaszlała i przez resztę popołudnia nie chciała dać się odłożyć. Za każdym razem jak Ciro próbował ją przekazać pod opiekę komuś innemu, protestowała. Dlatego po jakieś godzinie juz nawet nie próbował.

☆☆☆

Dziewięć lat później Luna w trakcie choroby była tak samo marudna. Meir siedział w jej pokoju i rysował coś w szkicowniku.
Dziewczyna spała. Gorączka spadła, wiec w sumie nie bylo sie czym martwić.
Do momentu aż dziewczyna gwałtownie usiadła. Zakaszlała głośno.
- Luna? - zapytał zdezorientowany. Wstał.
- Nie, nie! Zostaw mnie! - rozkopała kołdrę.
Podszedł bliżej.
- Znowu masz gorączkę. - zauważył. Sięgnął po tabletkę i wodę. Podał je dziewczynie, ale ta tylko popatrzyła na niego nieufnie. - Skup się na chwilę. Znowu masz gorączkę. Weź to poczujesz się lepiej.
Wzięła tabletkę. Potrzebowała pomocy żeby nie upuścić kubka.
- Idź spać.  - zachęcił odgarniając jej włosy za ucho. Od potu zaczęły się kręcić.
- Nie zostawiaj mnie. - złapała go za rękaw.
- Będę tu cały czas. - obiecał.
- Opowiesz mi coś? - poprosiła.
- Dawno  dawno temu żyła sobie księżniczka…
- Nie lubię bajek o księżniczkach.
- No dobrze. Dawno dawno temu, żyła sobie wróżka czekolady. Miała dwójkę przyjaciół. Jeden był grajkiem, a drugi chemikiem wymyślając nowe smaki czekolady…

☆☆☆

Luna wyzdrowiała dosyć szybko. W nocy znowu nie mogła spać więc poszła do korytarza na granicy dnia i nocy. Jakoś tak wyszło, że było to miejsce jej nocnych spotkań z Meirem. Nie umawiali się. Po prostu oboje w jakiś sposób czuli spokój w tym miejscu.
- Znowu koszmary? - zapytał.
- Tak.
- Założyłaś buty? Nie powinnaś chodzić boso po zimnej podłodze. Chociaż tu akurat jest ciepło. Myślisz, że coś nawala z ogrzewaniem?
Luna nie potrafiła pozbyć się starych nawyków. Nie lubiła nosić butów, zwłaszcza że te które odziedziczyła po Estelle były na nią trochę za duże.
- Wzięłam nawet koc, żeby nie siedzieć na zimnym. Jest lodowato. - Wstań, wystarczy dla nas obojga.
- Mi jest gorąco. - odparł.
- Czemu? - pochyliła się i dotknęła jego dłoni. - Gdzie masz czoło?
- Tu. - wziął jej rękę i pokierował w odpowiednie miejsce. - Masz lodowate dłonie.
- A ty gorączkę.

LunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz